Słońce, czyli nasze darmowe źródło
energii. Jego ozdrowieńczej mocy nie
można pominąć w naszym dochodzeniu do pełni witalności. W tym artykule postaram
się zmienić powszechne przekonanie mówiące o tym, aby unikać słońca lub blokować
jego promienie smarując się chemicznymi kremami czy nosząc okulary
przeciwsłoneczne. Wielu z nas zapomina, że energia słoneczna żywi każdego z nas
i jest głównym dostawcą energii na naszej planecie. Nawet osoby unikające
Słońca pochłaniają energię słoneczną jedząc rośliny, w których jest ona przechowywana
w postaci wielkiej trójki czyli węglowodanów, białek i tłuszczów. Nawet
zjadając mięso pośrednio żywimy się energią słoneczną, ale jest w nim jej
zdecydowanie mniej, ponieważ jest to już trzeci stopień filtracji. Drugim
stopniem filtracji są już wspomniane rośliny, który potrafią tą energię zatrzymywać
w sobie i dostarczyć ją zwierzętom, które my następnie zjadamy. Pierwszym
stopniem filtracji jest samo Słońce i uważam, że z tego bezpośredniego źródła
energii korzystamy zdecydowanie za mało. Patrząc z punku widzenia fizyki
kwantowej w rzeczywistości wszystko jest energią słoneczną. Każdy materialny
przedmiot czy komórki naszego ciała są niejako ogarniętym (zbitym) światłem,
którego my za pomocą swoich zmysłów doświadczamy jako materię. O działalności
słońca na naszej planecie można pisać książki, my jednak skupimy się tylko na
falach energii wchłanianych i wykorzystywanych przez nasze ciało. Poza darmową
energią, dzięki słońcu nasze rany goją się zdecydowanie szybciej, a jego
bakteriobójcze działanie (w tym moc hamowania rozwoju wirusów, pleśni itp.)
jest znana ludzkości od dawna. Ja w swoim życiu staram się wykorzystywać Słońce
za każdym razem kiedy pojawi się na niebie i nie używam żadnych kremów czy okularów. Rozpoczynając nasze
dywagacje dam Ci myśl do zastanowienia się. W ciągu ostatnich dziesięcioleci
rak, a w tym rak skóry występuje zdecydowanie częściej niż w przeszłości i ma
tendencję wzrostową. Zjawisko to występuje mimo ostrzeżeń specjalistów i ciągłej
propagandzie abyśmy korzystali z kremów z filtrem i nosili okulary
przeciwsłoneczne. Mimo coraz większej „ochrony” my chorujemy coraz częściej –
przypadek?
Możesz mi odpowiedzieć, że to nie kremy
czy okulary przeciwsłoneczne powodują raka skóry, ale dziura ozonowa. Pomijając
fakt czy warstwy ozonowe naprawdę się zmniejszyły (nie ma na to dowodów), to powinno Cię zainteresować że badania, w
których mierzono ilość promieni UV docierających do Ziemi wykazały, że z każdym
rokiem ich ilość nieznacznie, ale się zmniejsza. Prawdopodobnie jest to
związane z naszą działalnością, dzięki której powietrze staje się coraz
bardziej zanieczyszczone, a to z kolei przyczynia się do mniejszej
przepuszczalności dla promieni słonecznych. Dlatego uważam, że powinniśmy się zastanowić
czy to Słońce jest odpowiedzialne za choroby skóry, czy może wręcz przeciwnie –
jego brak. Warto tutaj wspomnieć, że w biednych krajach afrykańskich położonych
blisko równika, gdzie natężenie Słońca jest ogromne i mimo braku kremów przeciwsłonecznych
choroby takie jak rak są rzadkością.
Moim zdaniem żniwo chorób spowodowanych brakiem Słońca jest ogromne, ale
jego dokładna wartość nie jest i nie będzie nam znana. Wynika to z
faktu, że ciężko powiązać dane schorzenia z brakiem Słońca. Najbardziej powszechny
jest mechanizm związany z wytwarzaniem witaminy D (a może raczej hormonu ponieważ
coraz więcej naukowców uważa, że witamina D działa jak hormon), którą sami
produkujemy będąc wystawieni na promienie słoneczne. Jej niska wartość może
stać się początkiem praktycznie każdej choroby. W dalekiej przeszłości kiedy
medycyna nie była tak rozwinięta jak
dziś i korzystano z „archaicznych” metod leczenia to helioterapia, czyli
terapia Słońcem była wykorzystywana w leczeniu chorób zakaźnych. Badania
pokazały, że odpowiednie korzystanie ze Słońca obniża ciśnienie krwi, zmniejsza
stężenie cholesterolu, leczy choroby skórne, cukrzycę, a także wspomaga nasz
układ odpornościowy (u chorych produkcja białych krwinek rosła). Ilość chorób,
w których wykazano lecznicze działanie Słońca jest długa i nie ma sensu ich wszystkich wymieniać. Warto tylko zauważyć, że
latem czujemy się zdecydowanie lepiej, a w przypadku chorób przewlekłych nasze
objawy się zmniejszają. Pacjentów w szpitalach jest mniej, a my uśmiechamy się
częściej. Dla mnie osobiście to nie
badania naukowe, ale obserwacje społeczeństw są najważniejsze. Nie trzeba się dużo trudzić aby znaleźć
dane potwierdzające, że ludzie w krajach Europy Północnej zdecydowanie częściej
chorują niż ich przyjaciele na południu Europy. Najciekawsze jest to, że rak
skóry (czerniak) na północy naszego kontynentu występuje kilkakrotnie częściej
niż na południu. Z resztą analizując dalej łatwo zauważyć, że czerniak
zdecydowanie częściej występuje w miejscach na ciele, które rzadko są wystawione
na promienie słoneczne (czyli występuje na nogach, tułowiu). Warto tu
wspomnieć, że Słońce swoimi promieniami pobudza tarczycę do produkcji hormonu
wzrostu, który jest odpowiedzialny za rozwój naszych komórek i lepszą przemianę
materii. Każdy z nas zauważa, że latem chudnie się zdecydowanie łatwiej. Poza
tym Słońce stymuluje różne hormony, które pobudzają nasz układ odpornościowy.
Celowo nie wymieniam nazw hormonów
ponieważ co jakiś czas jest odkrywany nowy (wbrew propagandzie naukowej my tak
naprawdę mało o sobie wiemy i dzisiejsza wiedza za 10 lat będzie uważana za mizerną).
Innym często zapominanym faktem jest niezbędność fal Słońca przy transporcie
tlenu w naszym ciele, które to wiążą tlen z hemoglobiną. Podobnych mechanizmów
w naszym ciele jest zdecydowanie więcej i tak naprawdę jesteśmy uzależnieni od
Słońca.
Czy to oznacza, że kiedy świeci Słońce
mamy od razu rozebrać się do rosołu i leżeć plackiem cały dzień? Oczywiście
nie. Jak z każdym elementem naszego życia wszystko należy stosować z umiarem i
z rozsądkiem. Jeśli nie stosujemy
kremów przeciwsłonecznych nasze ciało szybko nam powie, że warto już zejść ze
słońca. Nie należy opalać się leżąc
długo na Słońcu. Lepiej wystawić się na jego bezpośrednie działanie na
kilkanaście minut pamiętając, że jego największe działanie jest pomiędzy 11:00,
a 15:00. Lato 2014 było moim pierwszym, w którym starałem się często eksponować
moje ciało bez użycia jakiekolwiek zabezpieczenia. Zaskakujące jest to, że mimo
iż mój typ ciała to Pitta (Pitta jest podatny na oparzenia słoneczne), to podczas
wakacji moja skóra nie zaczerwieniła
się ani razu, co zdarzało się w przeszłości. Brak kremu sprawiał poczucie
palenia skóry przez Słońce, a to skutkowało moją ucieczką w zacienione miejsce.
Z kolei wcześniej kiedy się smarowałem oszukiwałem swój organizm i faktycznie
przebywałem na Słońcu zdecydowanie za długo. Fakt, kremy do opalania chronią nas przed poparzeniami, ale jest to ochrona
zgubna, ponieważ to właśnie oparzenia słoneczna są faktycznie naturalną reakcją
obronną organizmu. Kremy przeciwsłoneczne blokują tylko niektóre promienie
(zazwyczaj UVA i UVB), przez co mamy złudne odczucie możliwości przebywania na
Słońcu dłużej niż powinniśmy. Czyli nie dość, że za pomocą kremów blokujemy
uzdrawiającą moc Słońca, to jeszcze narażamy się na wchłonięcie zbyt wielu
innych fal, które po pewnym czasie przebywania na Słońcu stają się szkodliwe.
Następnym razem jak będziesz przeglądał (mam nadzieje, że nie kupował) krem do opalania przeczytaj sobie jego skład. W moim
odczuciu wszystko co ma dziwne, a tym bardziej chemiczne nazwy nie powinno znaleźć się na naszej
skórze. Skóra jest żywą tkanką, która wchłania te wszystkie chemikalia z kremów
i przekazuje dalej, w głąb naszego organizmu bez filtracji przez wątrobę (ponad
połowa tego co nakładasz na skórę wchodzi do wnętrza Twojego organizmu). Poza
tym wiele z tych substancji znajdujących się na etykietkach kremów do opalania
okazało się rakotwórczymi. Ze swojej strony uważam, że wszystko co nie pochodzi bezpośrednio od natury
jest dla nas szkodliwe - czasem jest to tylko niezbadane. Jeśli jednak chciałbyś chronić skórę filtrami poniżej
przedstawiam Ci alternatywę w postaci niektórych olejów, które mają w sobie
filtry przeciwsłoneczne. Bez większych trudów znajdziesz je w sklepach
internetowych (a w razie potrzeby ja jak zawsze mogę pomóc). Jednak proszę nie zamieniaj chemicznego kremu na olej
z malin. Poniższą propozycje traktuj jako ratunek w wyjątkowych sytuacjach
(urlop itp.). Człowiek żył tysiące lat zanim pojawiły się kremy
przeciwsłoneczne i jakoś dał radę.
Noszenie dobrych okularów
przeciwsłonecznych jest w naszym społeczeństwie coraz częściej postrzegane jako
przejaw odpowiedzialności. Czy na pewno jest to pożądane i czy przypadkiem nie robimy sobie większej krzywdy? Z
analizy różnych badań wynika, że nasz pogarszający się wzrok wynika z nieprawidłowej diety i oglądania zbyt
dużej ilości telewizji (w tym używania komputerów), a nie z wystawiania go na
Słońce. Słońce wpływa na prawidłowe dzielenie się komórek, w tym komórek oczu.
W związku z tym ciągłe unikanie Słońca będzie prowadzić do wadliwej regeneracji
oczu, co będzie skutkowało zwyrodnieniem plamki żółtej. Poza tym Słońce
wpadające przez oczy stymuluje układ odpornościowy oraz informuje nasze ciało o
porze dnia. W jednym z eksperymentów osoby noszące okulary przeciwsłoneczne
dostały poparzeń słonecznych zdecydowanie szybciej niż grupa osób bez okularów.
Obie grupy były na tej samej plaży i w tym samym czasie. Tłumaczy się to tym,
że w oczach i ich okolicach mamy większość receptorów odpowiedzialnych za
produkcję melatoniny (hormonu regulującego cykl dobowy). Nosząc okulary
przeciwsłoneczne oszukujemy nasz organizm, który myśli że jest ciemno więc nie musi chronić skóry przed Słońcem. Dodatkowym
argumentem przeciw noszeniu okularów przeciwsłonecznych jest istnienie receptorów
w naszych oczach, dzięki którym potrafimy pochłonąć energię słoneczną na
podobnej zasadzie jak to robią panele słoneczne. Czyli aplikujemy sobie
dodatkową energię. Podobno właśnie na tej energii żyją ludzie, którzy nie jedzą lub mało jedzą. Te receptory
energetyczne w naszych oczach naukowcy dopiero co odkrywają, ale w takich
naukach medycznych jak Ajurweda są znane od dawna. Jednak nie zachęcam Cię do patrzenia bezpośrednio w Słońce mimo iż jest to znana starożytna metoda zbierania energii. Z moich osobistych doświadczeń wynika, że duża fala energetyczną jaką są promienie słoneczne może wybić część elementów subatomowych z naszych oczów co może odbić się na jego gorszym funkcjonowaniu. Mówiąc prościej ja po takich seansach patrzenia w Słońce miałem małe ale jednak trudności z widzeniem np. czcionki w książce. Wzrok bez problemowo szybko się unormował, ale to doświadczenie w mojej ocenie jest za tym aby unikać patrzenia bezpośrednio w Słońce (ewentualnie tylko kilka, kilkanaście sekund). Jednak jest to mój prywatny pogląd ponieważ wiem, że są ludzie którzy potrafią patrzeć codziennie po 40 minut w Słońce i nie mają żadnych problemów ze wzrokiem. Natomiast kiedy zamkniemy powieki to warto taki seans sobie zaaplikować już każdego dnia.
Każdy z nas ma naturalny instynkt ciągnący
do Słońca i kiedy pojawi się na naszym niebie mamy ochotę wyjść z naszych
domów, biur. Mimo wszystko ze Słońca powinniśmy korzystać odpowiedzialnie, a
najlepiej wsłuchując się w sygnały naszego ciała. Jeśli nie będziesz oszukiwał swojego ciała szybko zorientujesz się ile
czasu powinieneś przebywać na Słońcu. Twoje ciało szybko zasygnalizuje czy to
uczuciem swędzenia, palenia i zabarwieniem skóry, że czas zejść ze Słońca. Rady
mówiące ile czasu powinniśmy przebywać na Słońcu są niekoniecznie prawdziwe.
Nasz pobór promieni słonecznych zależy od naszej wagi (tłuszcz je hamuje), pory
roku, zanieczyszczenia powietrza, wieku, wysokości terenu itd. Jak już wspomniałem
osoby o konstytucji Pitta powinny uważać na zbyt długie przebywanie na Słońcu. Poza
tym osoby z tą konstytucją ciała z natury unikają dużej ilości Słońca. Zasada
jest taka, że osoby o ciemniejszej karnacji potrzebują Słońca więcej niż osoby
o jasnej karnacji. Najlepiej z każdym dniem przyzwyczajać naszą skórę do
promieni słonecznych rozpoczynając od minuty do kilkunastu dziennie. Twoje oczy
także po jakimś czasie przyzwyczają się do większej ilości promieni i okulary
przeciwsłoneczne staną się zbędne. Chcąc zapewnić sobie odpowiednią ilość witaminy
D powinniśmy przebywać na powietrzu około 20 minut dziennie. W naszym kraju
dochodzi jeszcze okres zimowy, w którym dobroczynne promienie do nas nie docierają, a nasze ciała dzięki
ubraniom są doszczętnie zasłonięte. Jednak czy w tym czasie powinniśmy
suplementować witaminę D dzisiaj nie
jestem Ci w stanie odpowiedzieć. Spora część naukowców zaleca w naszej sferze
geograficznej suplementację, przynajmniej w okresie jesienno-zimowym. Mimo
wszystko nie zgadza się to z moimi
przekonaniami, że wszystko co powinniśmy wkładać do ust powinno pochodzić od
natury, a nie być dostarczane w
formie tabletek. W mojej ocenie dlatego mamy jasną karnację, aby w naszym
klimacie móc dostarczyć sobie odpowiednią ilość Słońca, nawet w okresie
zimowym. Jednak aby to zrobić zimą długość przebywania na Słońcu musi być o
wiele dłuższa niż latem. Z kolei późnym latem powinniśmy wystawić się na Słońce
w takiej ilości, aby móc maksymalnie naładować nasze akumulatory witaminą D.
Nasze ciało potrafi zmagazynować jej ilość na okres około miesiąca. Poza tym
argumentami natrafiłem na wiele badań mówiących o szkodliwość syntetycznej
witaminy D. Dlatego uważam, że lepiej starać się uzupełniać witaminę D tylko za
pomocą Słońca. Niemniej jednak aby dać Ci wiarygodną odpowiedź potrzebuję kilku
lat obserwacji i analiz wyników badań mojej krwi. Może warto abyś także zbadał
sobie jej poziom w swoim ciele?
Promienie Słoneczne nas nic nie kosztują (przynajmniej Słońce jest
zawsze za darmo) i przy prawidłowym korzystaniu z nich nie mają skutków ubocznych w przeciwieństwie do większości leków.
Ich skuteczność ma często większą skuteczność niż objawowe działanie lekarstw. Promienie
Słoneczne mogą być jednak dla nas szkodliwe, kiedy nasza dieta jest złożona z
produktów mocno przetworzonych i kwasotwórczych (zwierzęcych), alkoholu i
innych używek. Wynika to z ubożenia naszego ciała w składniki odżywcze, a to
skutkuje większą aktywnością wolnych rodników na naszej skórze. Dlatego tym
bardziej w czasie korzystania ze Słońca staraj się dostarczać jak najwięcej
naturalnych i świeżych produktów roślinnych. Nigdy nie doprowadzaj do pojawiania się oparzeń słonecznych. Pamiętaj
także, że lecznicze działanie promieni słonecznych okazało się nieskuteczne
przy noszeniu okularów. Podsumowując korzystajmy z tej darmowej mocy
uzdrawiającej każdego dnia pamiętając, że patrząc w kierunku Słońca nie widzimy cieni…
Słońce świeci nad nami,
Uzdrawia nasze ciała promieniami…
witam , Czy nautralne filtry rzecywscie maja taką ochrone jak Pan podaje?
OdpowiedzUsuńDuzo źródel podaje , ze naturalne oleje wcale nie chronia przed słoncem.
Ale pytam bo szukam jakiejs alterantywy zeby dbac o tatuaż z mocnym filtrem.
pozdrawiam
Witam serdecznie,
UsuńNajsilniejszy znamy mi naturalny olej z filtrem to olejek z pestek malin. Na niektórych działa bardzo dobrze, ale znajdą się osoby które powiedzą że na nich działa dość słabo. A więc po prostu wypróbuj na sobie i zobacz jak się sprawdza w Twoim przypadku. Najlepszy filtr jaki znam to parasol lub drzewo;) Te filtry stosuje najczęściej... Ale dziś na rynku jest wiele kremów do opalania ekologicznych, często mineralnych które ochraniają skutecznie i nie są tak szkodliwe jak te powszechnie używane. Choć ja osobiście ich nie lubię i zazwyczaj nie używam nic specjalnego, tylko wspomniany wcześniej parasol:)
Pozdrawiam,
Marian
Witam, czy mógłbyś podzielić się informacją na temat wpływu/braku wpływu słońca na zmarszczki? Jak zapobiegać?:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marta