Soja jest przedstawiana jako doskonały
produkt naszej codziennej diety. Możemy usłyszeć wręcz o jej magicznych
właściwości czy wartości odżywczej. Soja jest preferowana przez dużą część wegan
i często jest określana zamiennikiem mięsa. Czy jednak faktycznie soja jest
dobrym pomysłem na obiad? Zanim odpowiem Ci na to pytanie warto sobie
uzmysłowić, że soja przede wszystkim jest dobrym produktem marketingowym. Znajduje
się w większość artykułach na sklepowych półkach (niektóre dane podają, że około 65 procent produktów zawiera jakąś
część soi). Nie zdajemy sobie o tym
sprawy ponieważ soja na etykietach jest porostu inaczej nazywana (białko
roślinne, skrobia roślinna, mączka roślinna, lecytyna, olej roślinny itp.). W
związku z tym jeśli kupujesz produkty przetworzone także możesz być konsumentem
soi nawet jeśli sobie tego nie
życzysz. Soję znajdziemy nawet w hamburgerach i innych produktach typu fast
food. Soja jest rośliną, która razem z kukurydzą stanowi większą część
uprawianych roślin na świecie. Warto też wiedzieć, że minimum 85 procent
uprawianej soi jest genetycznie modyfikowana, więc mimo zakazu GMO w naszym
kraju to i tak w wielu produktach w naszych sklepach znajdziemy GMO. Poza tym soja
jest głównym składnikiem paszy dla zwierząt. W związku z tym nawet jeśli
unikasz produktów GMO to nieświadomie
możesz jeść mięsom czy ryby karmione roślinami GMO. Jak widzisz większość
Polaków je soję, choć nie są tego
świadomi. W tym artykule postaram się przedstawić ciemniejszą stronę soi niż ta
prezentowana w mediach. Zaznaczę tylko, że soja faktycznie ma wiele wartości
odżywczych i w wielu badaniach pokazaną jej dobroczynne właściwości (np.
obniżenie cholesterolu, redukcja osteoporozy). Jednak trzeba znać także zagrożenia
jakie wiążą się z jej spożywaniem i dziś właśnie Ci o tym powiem. A więc…
Na pierwszy rzut oka toksyczność soi może
być dla Ciebie zaskoczeniem, ale soja jako roślina strączkowa ma w sobie wiele
inhibitorów enzymatycznych. Inhibitory te chronią rośliny przed atakami owadów
i patogenów, jednak dla nas są toksyczne. W innych roślinach strączkowych inhibitory
dzięki namaczaniu oraz gotowaniu zostają unieszkodliwione, ale w przypadku soi
ich całkowite usunięcie tym sposobem jest niemożliwe.
Jedynym możliwym produktem sojowym, które jest pozbawiany inhibitorów jest np.
temph poddany wieloletniej fermentacji. Jednak umówmy się, że takich produktów
na rynku polskim nie ma - nawet
jeśli są tak reklamowane. Dostępne są w Japonii i też raczej dla ludzi
znających się na tym produkcie. Inhibitory mówiąc w skrócie utrudniają
przyswajanie białka, zaburzają pracę trzustki, a jeśli pijesz świeżo wyciskane
soki to jeszcze wstrzymują uzdrawiającą moc enzymów. Poza tym soja zawiera
około 30 alergenów, które drażniąc nasze ciało mogą wyrządzić duże szkody. Więc
jeśli cierpisz na jakiekolwiek alergie warto rozpocząć eliminacje produktów żywieniowych
od soi (oraz produktów ją zawierających, co w dzisiejszych czasach nie jest łatwe) no i oczywiście od
mleka krowiego. Jakby tego było mało soja ma w sobie wiele kwasów (np.
fitynowy), które blokują przyswajanie minerałów w naszych jelitach. W badaniach
stwierdzono także, że po spożyciu produktów sojowych krzepliwość krwi się
zwiększała, a czerwone krwinki się zlepiają. Jeśli Twoje czerwone krwinki się
zlepią to ich skuteczność w przenoszeniu tlenu dramatycznie spada. Ciągłe
zlepiania się czerwonych krwinek może dać początek praktycznie każdej
dolegliwości. Odkryto ponadto, że soja przyspiesza utratę tkanki mózgowej, przyczynia się do problemów z tarczycą oraz ze względu na wysoką ilość szczawianów powoduje powstawanie kamieni nerkowych. Udowodniono też, że soja jest rakotwórcza i uszkadza chromosomy oraz DNA. Wszystko co do tej pory napisałem dotyczy zarówno soi uprawianej
ekologicznie jak i przemysłowo. W związku z tym nie polecam żadnego produktu sojowego, nawet organicznego. Jednak
jeśli kupisz produkt nie będący BIO
możesz do tego dodać ogromną ilość herbicydów i pestycydów, których szkodliwość
już chyba nie budzi żadnych
wątpliwości. O produktach GMO napiszę osobny artykuł ale już teraz wiedz, że
jedząc produkty GMO de facto jesz roślinę, która sama w sobie wytwarza
pestycydy. Jakie są z tym zagrożenia ciężko nawet prognozować, ale przeważająca
część badań niesponsorowanych przez
koncerny typu Monsanto potwierdzała ogromną toksyczność roślin GMO.
Fito-estrogeny zawarte w soi często są
reklamowane, jako mające zapobiegać rakowi piersi u kobiet w okresie menopauzy.
Problem polega na tym, że nigdy nie
zostało to udowodnione i prawdopodobnie soja jest raczej stymulantem różnych rodzajów
nowotworów. Ten temat jest bardzo kontrowersyjny ale moim zdanie związki
przypominające ludzki estrogen mogą powodować blokowanie produkcji naturalnego
i być przyczyną bezpłodności. Może
wszechobecna soja jest przyczyną bezpłodności trapiącej społeczeństwa
zachodnie? Nie zważając na to kto ma
racje argumenty podane w powyższym akapicie wydają mi się wystarczające aby
unikać soi na naszym stole. Soja w najlepszym razie jest wysoko toksyczną
rośliną, a w najgorszym zmienia funkcje w naszym organizmie. Mitem też jest aby
Chińczycy czy Japończycy jedli duże ilości soi i dzięki temu zachorowalność na
raka jest u nich mniejsza. Oba narody de facto jedzą niewielkie ilości soi i raczej w formie sfermentowanej, czyli mniej
szkodliwej. W mojej terapii leczeniu raka soja była wręcz zabroniona. Powodem
mniejszego odsetka zachorowalności na raka w Chinach jest raczej ich dieta w
przeważającej części roślinna niż pojedynczy produkt. Potwierdza to fakt, że w
większych miastach gdzie Chińczycy przejmują zachodni styl życia i dietę opartą
na produktach zwierzęcych zachorowalność na raka i inne choroby tak zwane
cywilizacyjne dramatycznie rośnie.
Podsumowując moim zdaniem jedzenie soi niesie
ze sobą zbyt wielkie ryzyko więc lepiej z niej po prostu zrezygnować. Niestety przemysł
sojowy (soja jest rośliną, którą świat produkuje najwięcej) nie pozwoli
na ukazanie wspomnianych przeze mnie faktów. Wielkie korporacje mają dość
środków aby mieć najlepszych prawników i opłacić naukowców czy odpowiednio
przygotowane badania naukowe. Jest
wiele innych wspaniałych roślin strączkowych, które możesz w swojej kuchni
wykorzystać w podobny sposób jak soje. Możemy do nich zaliczyć fasolkę mung,
soczewice, ciecierzycę i różnego rodzaju fasole. Jednak pamiętaj, że rośliny
strączkowe nawet jeśli nie są soją nie powinny gościć na naszym talerzu
częściej niż dwa razy w tygodniu.
Dobra i zło muszą istnieć obok siebie,
a człowiek musi dokonywać wyboru
Gandhi
Dobry wieczór,
OdpowiedzUsuńCzytając Pana artykuły pojawiło mi się w głowie wiele pytań.. Odeszłam ostatnio od nabiału, mięsa już parę lat wcześniej. I teraz z kolei, po przeczytaniu Pańskiego wpisu, zaczęłam zastanawiać się co do takiego produktu jak kawa i z czym ją pić? A może lepiej w ogóle bo jest szkodliwa? Mleko sojowe ostatnimi czasy stosowałam jako zamiennik zwykłego . .
Witam serdecznie,
UsuńOgólnie nie polecam kawy jako napoju zdrowotnego. Dla przyjemności, która jednak jest trochę szkodliwa to ok. Ogólnie kawa ma działanie zakwaszające organizm oraz okrada go z minerałów. Zawsze mówię, że to trochę takie "pobudzenie" na kredyt, które czerpiemy z naszej przyszłości. Natomiast nie polecam mleka sojowego, ponieważ wbrew pozorom jest bardzo ciężkostrawne i zawiera wiele substancji anty-odżywczych. Jak już coś musiałby być to wybrałbym z innych mlek roślinnych (migdałowe, konopne, kokosowe, ryżowe itd. )
Pozdrawiam,
Marian
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Złe samopoczucie po wypiciu mleka sojowego potwierdza to, co napisałeś, dlatego z pewnością odejdę od spożywania tego produktu. A co do kawy to natknęłam się nieco wcześniej na źródła, gdzie pisano, że w małych ilościach, mam na mysli 1 dziennie, kawa nie szkodzi, a wręcz przeciwnie. I tak się zastanawiam jak to z tą kawą w końcu jest.. Odradzasz ja całkowicie pomijając również walory jakie podobno posiada? A drugie moje pytanie dotyczy witaminy B12. Mam nadzieję, że nie przeoczyłam gdzieś informacji na ten temat. Po przeczytaniu artykulu dotyczacego witamin chcialam zapytać skąd pozyskujemy witaminę B12 jeśli nie z suplementów? Pozdrawiam serdecznie
UsuńWitam serdecznie,
UsuńTak naprawdę to staram się nie odradzać żadnego produktu, ponieważ każdy z nas jest inny więc często to co jednemu szkodzi, innemu pomaga. Gdybym spojrzał na kawę jak na zioło zgodnie z duchem Medycyny Chińskiej to wiem, że jest rozgrzewająca, osuszająca i porusza krew. A więc dla tych osób którego tego potrzebują można ją polecić. Jednak moim zdanie jest to zioło mające skutki uboczne, o których pisałem powyżej. A więc ja kawy nie pijam, raczej nie polecam, ale jak ktoś ma ochotę to też bez przesady - niech piję. Najlepiej ją pić po posiłku, wtedy wypuka mniej minerałów z naszego ciała. Odnośnie witaminy B12 to mógłbym napisać cały artykuł więc chyba nie chcę poruszać tego tematu w komentarzu. W normalnym świecie pozyskiwalibyśmy ją z roślin, które nie były wcześniej umyte. No ale my je myjemy;) Dlatego ja w swojej kuchni używam świeżych ziół, których nie myję;) Poza tym mając zdrowe jelita to sami ją produkujemy. Mięsożercy pozyskują ją z mięsa (choć wraz z pogorszeniem jego jakości jej ilość w nim także spada). Natomiast Ty jeśli jesz jajka polecam kogel mogel raz na jakiś czas:) Z kolei w roślinach w środku (nie na zewnątrz gdzie produkują ją mikroorganizmy) podobno ją zawiera takie zioło jak Arcydzięgiel Chiński, który właśnie ma działania wzmacniające krew:) A więc polecam świeże zioła, czasem zjeść liście mniszka czy pokrzywy czy innych warzyw bez mycia. Dbać o swoje jelita. Badać poziom tej witaminy raz na jakiś czas, a jak jest poniżej normy to wtedy ją suplementować.
Pozdrawiam,
Marian
Witam
OdpowiedzUsuńCzy można traktować Natto
(sfermentowaną soję) jaki dobre źródło witaminy K2MK7 i białka?
Czy ze spożywaniem go łączą się takie same zagrożenia jak w przypadku ugotowanej soji.
Czytałem że nattokinaza (enzym zawarty w natto) ma właściwości rozrzedzające krew. Co myślisz o tym produkcie, czy warto włączyć go do swojej diety?
Pozdrawiam
Witam serdecznie,
UsuńOdpowiedniej jakości natto jest bardzo dobrym produktem zawierającym witaminę K2. Jednak nie zawsze w sprzedaży jest dobrej jakości. Soja powinna być dobrze przefermentowana. Jednak pamiętajmy, że witaminę K2 także mają nasze kiszonki oraz surowy brokuł czy kalafior:). A więc natto jest dobrym produktem, warunkiem jest tylko aby było odpowiednio fermentowane (nie przyspieszane przez producentów) oraz nie pochodziło z soi GMO. Ja osobiście jadłbym dobrej jakości suplement z witaminą K2 z natto. Ograniczyłbym się tylko do takiej formy przyjmowania go ze względu na wysokie prawdopodobieństwo genetycznej modyfikacji soi...
Pozdrawiam,
Marian
Dziękuję za odpowiedz.
UsuńStaram się unikać dużej ilości suplementów w codziennej diecie. Poza tym natto zawiera sporo białka, którego potrzebuje, że względu na dosyć aktywny tryb życia. Znalazłem natto produkowaną przez polskiego producenta z soi nonGMO i certyfikatem ECO, poza tym myślałem też o natto domowej roboty, która też powinna się dobrze sprawić.
Poza tym, jak mogę zwiększyć ilość wapnia, magnezu i witaminy D w diecie? (nie jem ryb, a mieso max 2x w tygodniu)
Czy moringa suszona jest dobra do uzupełniania braków w witaminach i minerałch?
I ostatnie pytanie czy wit d2 zawarta w roślinach ma jakikolwiek wpływ na nasz organizm? Czy działa tak jak produkowana przez naszą skórę wit d3?
Pozdrawiam
Witam serdecznie,
UsuńJeśli chodzi o minerały to warto stosować jakieś wysokozmineralizowane rzeczy. Warto dopasować je indywidualnie, ale np może być melasa trzcinowa, pyłek pszczeli, żółtka jaj, spirulina, chlorella, moringa, młody jęczmień, maca itd. Jeśli chodzi o magnez to praca nad umysłem dużo daje, ponieważ w czasie stresu w ciągu kilku chwil jesteśmy w stanie pozbyć jego znacznej ilości z krwi. Moringa sproszkowana jak najbardziej może być świetnym uzupełnieniem diety.
Jeśli chodzi o witaminę D3 to w naturalnych produktach jest ona w maśle, żółtkach jajek czy rybach. Ale umówmy się, że raczej zimą należy ją suplementować, a latem korzystać ze słońca w godzinach od 11:00 do 14:00. Nic nie zastąpi witaminy D3 produkowanej w skórze. W roślinnych produktach takich jak rozmaite grzyby mamy witaminę D2, która nie jest aktywna - tutaj nie ma jasności co do jej wartości. Ja swoim chorym pacjentom polecam suplementacje - sam jednak nie muszę tego robić. Zimą korzystam ze światła wewnętrznego;)
Pozdrawiam,
Marian