Jeśli jesteś osobą myślącą, że problem pasożytów nas współczesnych ludzi nie dotyczy i chciałbyś aby tak pozostało, to
ten artykuł nie jest dla Ciebie.
Dlatego jeśli nie chcesz aby w Twoim
świecie pojawiły się małe zwierzątka zamieszkujące Twoje ciało, to po prostu nie czytaj tej publikacji. W tym
artykule postaram się przybliżyć temat pasożytów, czyli większych patogenów
znajdujących się w większości z nas. Środowisko medyczne często unika tematu
pasożytów jak gdyby one nie istniały
i nie miały wpływu na powstające w
naszych ciałach choroby. A jednak one istnieją i to statystycznie u 90% z nas.
Produkując wiele toksycznych substancji oraz podbierając nam najbardziej wartościowe
składniki odżywcze z naszego obiadu mogą spowodować naprawdę duże szkody w
organizmie. Jednak mimo iż osobiście zauważam problem pasożytów, to moje
podejście do tych małych stworzątek jest bardziej pokojowe niż wielu
naturopatów wywołujących prawdziwą wojnę przeciwko nim. W mojej ocenie są one
naturalnym efektem zanieczyszczonego ciała i pojawiają się tylko wtedy jeśli z
naszego organizmu zrobimy sobie śmietnik. Natomiast jeśli zaczniemy oczyszczać
ciało wraz z wprowadzeniem prawidłowej diety, to pasożyty w końcu je opuszczą,
a ponowne zarażenia nie będą miały
miejsca. Mimo iż nie jestem
zwolennikiem walki z pasożytami, to w tej publikacji zamieszczę proponowaną
terapię odrobaczającą, tak na wszelki wypadek. Jeśli chcesz poznać zdanie
człowieka, który widział swoimi oczami jak pasożyty opuszczają jego ciało, to po
prostu czytaj dalej …
Zanim zaczniemy zgłębiać temat pasożytów to najpierw musimy zdać sobie sprawę, że w Twojej przychodni ciężko będzie zrobić wiarygodny test na obecność jakichkolwiek pasożytów. Dzieje się tak ponieważ laboratoria zazwyczaj szukają obecności pasożytów w naszym ciele za pomocą badania kału poszukując w nim larw pasożytów. Niestety takie podejście ma niskie prawdopodobieństwo powodzenia. To, że danym okresie nie mamy larw danego pasożyta w naszym kale nie oznacza, że nie biega on po naszym organizmie jako osobnik dorosły czy dopiero rozpoczyna swoje życie będąc jeszcze w jajku. Poza tym pasożyty zamieszkują różne miejsca w naszym ciele. Weźmy dla przykładu lambie, które zazwyczaj przebywającą w drogach żółciowych wątroby. Ślady jej istnienia będzie trudno znaleźć w kale. A przecież pasożyty mogą występować praktycznie w całym naszym organizmie, nie tylko w układzie pokarmowym. Oczywiście mamy też badania krwi, w których szukamy przeciwciał dla danego pasożyta, jednak i tutaj nie ma pewności. Dzieje się tak, ponieważ pasożyty żyjąc pewnie zdecydowanie dłużej niż my na tym świecie wypracowały rozmaite środki kamuflażu i jednym z nich jest otaczanie się białkami w taki sposób, że są one niewidoczne dla układu odpornościowego. Poza tym musielibyśmy zrobić sobie test na obecność ogromnej ilości pasożytów czego w praktyce raczej się nie wykonuje. Dlatego ja osobiście do wszelkich takich badań podchodzę z rezerwą i raczej uznaje je za pewnik jak wykryją pasożyta w naszym ciele, ale jeśli nie, to w mojej ocenie nie mają większego znaczenia (no może poza lepszym samopoczuciem). Stąd już wiemy, że ciężko nam będzie wykryć pasożyty z pomocą naszego lekarza.
Jednak większość z nas nie dopuszcza myśli o istnieniu
pasożytów w swoim ciele. Ja oczywiście także należałem do tego grona, ale moje
zabawy z ciałem szybko pokazały mi nagą prawdę. Zresztą nie tylko mi, ale również
znacznej części osób cierpiących na poważne choroby, które zaczęły swoją
przygodę z oczyszczaniem organizmu zgodnie z duchem mojego bloga. Jednak szybko
Cię uspokajam, że u większości z nas żyją pasożyty na tyle małe, że nawet jeśli
je masz, to nie będziesz musiał ich
oglądać. A więc czy istnieje skuteczna metoda sprawdzenia czy mamy jakiś rodzaj
pasożytów? Tak, wystarczy założyć, że je mamy, a mądre i naturalne kuracje
odrobaczające na pewno nam nie
zaszkodzą. W mojej ocenie poważniejsze dolegliwości zdrowotne równają się
zanieczyszczonemu i niedożywionemu ciału, a to z kolei równa się pasożyty. Warto
jednak wspomnieć, że istnieją coraz bardziej popularne badania wykonywane za
pomocą urządzeń wykrywających obecność pasożytów (i nie tylko ich) w naszym ciele z wykorzystaniem pomiaru
częstotliwości elektrycznych. Działa to w oparciu o fakt, że każda istota na
tym świecie ma swoją częstotliwość, a konkretne częstotliwości zostały
określone dla poszczególnych pasożytów. Badając nasze ciało za pomocą
odpowiedniego urządzenia (pierwotnie było to urządzenie o nazwie Zapper, ale
dziś jest więcej jego odmian i nazw) jesteśmy w stanie określić jakie pasożyty
(wirusy, grzyby) zamieszkują nasze ciało. Firmy czy osoby realizujące takie
badanie często też mają od razu urządzanie usuwające pasożyty także za pomocą
prądów o odpowiednich częstotliwościach. Jednak nie będę się na ten temat zbyt wiele rozpisywał, ponieważ mimo iż kiedyś
zdarzyło mi się korzystać z takiego urządzenia, to dziś mam do niego bardzo
mieszane uczucia. Po pierwsze uważam to za leczenie objawowe, a nie
przyczynowe. Osobiście wolę doprowadzić do sytuacji kiedy pasożyty opuszczą
moje ciało same. Poza tym nie
chciałbym, aby martwe pasożyty leżały w moim ciele i się rozkładały. A na
koniec nie jestem zwolennikiem
podłączania mojego ciała do jakiekolwiek urządzenia elektrycznego. Dlatego
jeśli masz możliwość korzystanie z tego typu urządzeń raczej stosowałbym je
tylko do diagnozy, a nie leczenia. Ale oczywiście to są tylko moje poglądy, a
wybór pozostawiam Tobie.
No dobrze czyli już wiemy, że wcale nie łatwo nam będzie zdiagnozować u
siebie pasożyty. Ludzie jedzący mięso raczej mogą „spokojnie” założyć, że je
mają. Z kolei właściciele domowych zwierzątek powinni dbać o ich odrobaczanie, ponieważ
oni także zazwyczaj zarażają się od swoich pupili. Jeśli nasze ciało jest
zdrowe i odpowiednio czyste, to możemy założyć, że nasz organizm ma pod kontrolą
pasożyty. Ale czy one naprawdę są groźne? W większości pasożyty same w sobie nie są aż tak niebezpieczne, ale ich
odchody już tak. Nie będę wypisywał
jakie dokładnie szkody mogą wyrządzić pasożyty, ponieważ jak zawsze uważam, że
to co przeszkadza naszemu organizmowi może przyczynić się do stworzenia każdej
choroby lub blokować siły witalne. Jednak wspomnę tylko, że ich odchody zazwyczaj
są tak toksyczne, że potrafią zaburzać normalną pracę naszych jelit oraz innych
narządów, w tym naszego układu nerwowego wywołując nawet tak odległą wydawałoby
się depresję czy agresję. Zespół nieszczelnego jelita często jest powiązany z
obecnością pasożytów, ponieważ to one mogą uszkodzić śluzówkę jelita. Kiedy
nasze jelito jest nieszczelne, to do krwi mogą przedostawać się niestrawione
resztki pożywienia, na które nasz organizm będzie reagował alergicznie. Czyli
tak wydawałoby się odległa alergia może być powiązana z obecnością pasożytów w
przewodzie pokarmowym. Z kolei niestrawione pożywienie może stać się przyczyną
choroby autoimmunologicznej.
Oprócz produkowania toksyn pasożyty
okradają nas z substancji odżywczych. Jeśli w danym momencie w naszych jelitach
zamieszkują robaki, to nasza dieta bogata w substancje odżywcze będzie tak
naprawdę dla nich, a nam pozostaną tylko jej resztki. Poza tym każdy pasożyt
będzie traktowany przez nasz układ immunologiczny jako intruz, a więc pasożyty
bardzo mocno go obciążają. Z kolei jeśli nasi żołnierze układu odpornościowego
są zajęci pasożytami, to nie mają
czasu i energii zająć się innymi ważnymi zadaniami realizowanymi w naszym
organizmie. W naszym ciele mogą się pojawić tak rozmaite pasożyty, że chyba nie ma sensu ich wszystkich wypisywać i
opisywać. Najczęściej słyszymy o owsikach, gliście ludzkiej, rzęsistku,
przywrach, chlamydiach czy lamblii. Jednak jest to wierzchołek góry lodowej.
Nasz organizm może wypełnić też choćby toksoplazma, czyli jeden z najprostszych
organizmów ale mająca możliwość wnikania do komórek naszego ciała i naprawdę siać
zniszczenie, ale o tym pasożycie raczej rzadko słyszymy. Częściej wrażenie robi
na nas tasiemiec mający możliwość urośnięcia do 10 metrów długości, ale zazwyczaj
jest mniej szkodliwy niż wspomniana malutka toksoplazma.
Tak jak wspomniałem nie będę opisywał konkretnych pasożytów
i związanych z nimi objawów (chorób), ale tak dla pokazania Tobie jak działają
w naszym ciele napiszę dosłownie kilka słów o gliście ludzkiej, bardzo często
zamieszkującej nasze ciała (naprawdę częściej niż nam się wydaje). A więc
glistą ludzką zarażamy się spożywając zanieczyszczony jajami tego robaka
pokarm. Jednak od razu zaznaczam, że pasożytami możemy zarazić się także tylko
wdychając powietrze nimi skażone (doskonale wiedzą o tym rodzice mający dzieci
w przedszkolu) czy pijąc zanieczyszczoną wodę. Po zakażeniu larwa glisty
ludzkiej dostaje się do jelita cienkiego, gdzie wydostając się z otoczki jaja
przebija jego ścianę dostając się do krwi, a wraz z nią do pęcherzyków płucnych,
skąd podążają dalej w kierunku jamy ustnej (ich wędrówka może biec przez
wątrobę, serce). Następnie w momencie naszego odksztuszania wraz z odkaszlniętym
śluzem ponownie dostają się do układu pokarmowego, gdzie już spokojnie dorastają
i w ciągu kilku tygodni osiągają wiek dojrzały. Dlatego tak ważne jest aby wypluwać
wszystkie odkaszlnięte wydzieliny (najlepiej do muszli). Już jako dojrzały osobnik
samica jest w stanie znosić tysiące jaj na dobę, które następnie są wydalane
wraz z kałem do środowiska, gdzie spokojnie dojrzewają i czekają na nową szansę
dostania się do organizmu człowieka. W ten sposób koło się zamyka. Dorosłe
osobniki mogą osiągać do 40 cm długości i dosłownie wić się po naszych jelitach
czy przewodach żółciowych (czyli po wątrobie) bez większych ograniczeń.
Najlepsze jest to, że nawet tak wielkie osobniki mogą znaleźć się w ciałach
zgrabnych kobiet, gdzie moglibyśmy się zastanawiać jak one się tam zmieściły.
Glista ludzka żyje od jednego roku do dwóch lat. Problem z jej leczeniem polega
na tym, że kiedy jesteśmy nią zarażeni to w naszym ciele znajdują się tysiące
osobników w różnych fazach rozwoju. Dlatego nawet kiedy poradzimy sobie z
dorosłymi osobnikami mogą pozostać larwy, jaja, które będą nas ponownie
zarażać. A więc odpowiednia kuracja powinna trwać naprawdę długi okres czasu
(najlepiej rok, dwa) aby całkowicie pozbyć się tych nie do końca proszonych
gości (choć robiąc sobie z ciała śmietnik tak naprawdę wypisujemy dla nich
zaproszenie). Napisałem o tym robaku aby uzmysłowić Ci, że „walka” z pasożytami
może trwać naprawdę długo i jeśli nie
wprowadzimy prawdziwych zmian w naszym życiu, to cykle odrobaczające będziemy
musieli ciągle powtarzać. Istnieje naprawdę masa środków na pasożyty zaczynając
od leków chemicznych (których ja oczywiście nie popieram), poprzez zioła, suplementy diety, pokarmy mające
działanie przeciwpasożytnicze czy na odpowiedniej diecie kończąc. Suplementy
czy leki farmakologiczne zabijają tylko dorosłe osobniki, nie niszcząc jaj czy cyst robaków (forma chowania się ich przed
naszym układem odpornościowym). Nie
chronią nas przed ponownym zarażeniem, a więc ich stosowanie na dłuższą metę wydaje
się traceniem energii. Dlatego najlepiej będzie się nam przed nimi chronić
stosując prawidłową dietę, w której na wszelki wypadek znajdą się pokarmy
zawierające związki przeciwpasożytnicze. Dodatkowo szczególnie na początku
możemy dodać odpowiednie zioła, tym bardziej że zazwyczaj zioła o działaniu
przeciwpasożytniczym mają inne dobroczynne działania na nasz organizm. Do ziół
zaraz wrócimy, a teraz powiedzmy sobie kilka słów o diecie, której jednak nie musimy sobie specjalnie opisywać,
ponieważ właściwie cały blog i zawarte w nim porady dietetyczne oraz
oczyszczające mają pewien skutek uboczny. Mianowicie brak pasożytów w Twoim
organizmie. Analizując poszczególne diety przeciwpasożytnicze szybko zdamy
sobie sprawę, że składają się one z naturalnych pokarmów roślinnych eliminując
przy tym mięso i nabiał oraz wszelkie produkty przetworzone. A więc będąc na
naturalnej diecie roślinnej automatycznie jesteś na diecie
przeciwpasożytniczej. Z kolei oczyszczając organizm odciążasz układ
odpornościowy mający teraz większe moce na „walkę” z pasożytami. W końcu kiedy
Twoje ciało staje się czyste i zdrowe pasożyty nie mają po co w nim żyć i same je opuszczają. W moim przypadku na
początku swojej zabawy z ciałem stosowałem różne środki przeciwpasożytnicze.
Jednak tak naprawdę zacząłem się uwalniać od pasożytów w czasie kiedy już kilka
miesięcy wcześniej dałem sobie z nimi spokój. Nie jestem tego dokładnie w stanie stwierdzić, ale mam wrażenie, że
pasożyty zaczęły opuszczać moje ciało po około 5 miesiącach od rozpoczęcia
nowego stylu życia. Momentem kiedy naocznie mogłem zdać sobie sprawę o ich
istnieniu było czwarte oczyszczanie wątroby (o którym więcej w artykułach O4 i O5),
a właściwie jego efekty dnia następnego. Od tego momentu przez około rok czasu
moje ciało uwalniało się od pasożytów. Oczywiście są to moje subiektywne
odczucia poparte moją obserwacją ciała (i nie tylko) ale wierzę, że są
prawdziwe.
A więc jeśli chcesz aby Twoje ciało
było wolne od pasożytów warto abyś oczyścił swój organizm i stosował
odpowiednią dietę roślinną każdego dnia. W moim odczuciu w ciągu kilku miesięcy
lub lat uwolnisz się od pasożytów i nie
będą one stanowiły dla Ciebie problemu. Wiem, że perspektywa kilku lat jest dla
Ciebie mało pociągająca, ale przypominam, że zmiany robimy na całe życie więc w
tej perspektywie nie jest to długi
okres. Jednak wiedząc, że czasem lubimy robić coś bardziej konkretnego poniżej
zamieszczam propozycję kilku dodatkowych środków jakie możemy wykonać aby
pozbyć się tych małych zwierzątek. Terapii przeciwpasożytniczych jest cała
masa, podobnie jak ziół czy pokarmów mających odpowiednie działanie. Ja
wymienię tylko kilka z nich, tak aby przy takiej potrzebie łatwo byłoby je
wprowadzić. Dla porządku powiem, że w diecie przeciw pasożytniczej należy
zrezygnować z mięsa, nabiału, jajek, drożdży (w tym chleba na drożdżach), cukru
(słodyczy), alkoholu i przetworzonej żywności. Po miesiącu lub jeśli dasz radę
dłużej można włączyć niewielkie ilości mięsa i jajek oraz ewentualnie dobry
jakościowo kefir (zrobiony z mleka od krowy żywiącej się trawą – niby normalne
ale w dzisiejszym świecie rzadko spotykane). Ja oczywiście jestem zwolennikiem
bycia weganinem przez większą część życia jednak zdaję sobie sprawę, że dla
niektórych jest to opcja mało zachęcająca. Dlatego też nikogo nie namawiam zdając sobie sprawę, że
dieta wegańska nie jest dla
wszystkich, a odpowiednia naturalna dieta mieszana z przewagą roślinnych
pokarmów także może przynieść dobroczynne skutki.
Jeśli chodzi o dietę to na początek
kilka słów o sokach. Większość soków warzywnych ma jakieś działanie przeciw
robakom. W mojej ocenie najprostszy, najłatwiejszy (dlatego też
najskuteczniejszy) do stosowania jest sok z marchwi z korzeniem pietruszki. Ta
mieszanka ma dość szerokie działanie. Innym rodzajem soku o bardzo mocnym działaniu
jest sok z czosnku ale dla mnie wypicie jego jest jednak zbyt dużym wyzwaniem
(przynajmniej teraz, ponieważ kiedyś w ramach eksperymentów oczywiście
próbowałem). Dlatego w czasie naszej kuracji możemy starać się po prostu dodawać
surowy czosnek w naszej kuchni. Tutaj moja rada, aby zmiażdżony czosnek
pozostawić 10 minut na desce przed użyciem aby zaktywizowały się w nim
substancje odżywcze. Jeśli chodzi o soki to istnieje całe spektrum takich soków
jak z czarnej rzodkwi, mniszka lekarskiego ale wydaje mi się, że jednak nasza
dieta będzie miała kluczowe znaczenie w pozbyciu się tych mały intruzów. Sama
dieta roślinna powinna przynieść oczekiwane efekty, ale poza tym możemy dodać
do niej różnego rodzaju przyprawy. Poza wspomnianym czosnkiem warto zadbać aby
były w niej cebula, szczypiorek, rzeżucha, tymianek, majeranek, oregano,
bazylia, pieprz cayenne. Jednak bardziej wyrafinowany i skuteczniejszy będzie
imbir, kurkuma, kardamon, gorczyca oraz goździki. Szczególnie na te ostanie
warto zwrócić uwagę. Najlepiej mieć całe ziarna goździków, które przed zastosowanie
mielimy (miażdżymy czy coś podobnego). Jeśli stosujemy goździki w codziennej
diecie to ilość ich możemy dostosowywać indywidualnie. Jednak jeśli chcemy aby
miały efekt bardziej leczniczy, to jednorazową dawką jest około jedna łyżka.
Zjedzenie ich w tej formie może być dość uciążliwe więc możemy zawinąć je w
liść sałaty, miąższ chleba, jabłka czy czegoś podobnego i połknąć. Pierwszego
dnia goździki spożywamy trzy razy dziennie zawsze przed posiłkiem. Drugiego
jemy je tak samo ale zwiększamy dawkę do dwóch łyżek. Trzeciego dnia zwiększamy
dawkę do trzech i taką dawkę utrzymujemy przez następne siedem dni. Ogólnie
goździki jemy przez dziesięć dni po czym jeśli chcemy możemy profilaktycznie
zjadać potrójną dawkę raz w tygodniu przed głównym posiłkiem. Poza tym w naszej
diecie przeciwpasożytniczej powinien królować smak gorzki, a smak słodki
naprawdę powinniśmy ograniczyć. Ogólnie w uzyskaniu smaku gorzkiego bardzo
pomocny będzie piołun. Piołun doskonale oczyszcza organizm z rozmaitych pasożytów
jednak trzeba pamiętać, aby stosować go z umiarem, ponieważ w większych
ilościach staje się trucizną. Oczywiście najlepszy będzie piołun zebrany,
ususzony i zmielony przez nas no ale jak nie
mamy takiej możliwości starajmy się go kupić jak najlepszej jakości. Zmielony
piołun przyjmujemy raz dziennie przed jedzeniem. Pierwszego dnia zjadamy jedną
piątą łyżeczki od herbaty, drugiego jedną czwartą, trzeciego jedną trzecią,
czwartego połowę łyżeczki, piątego dwie trzecie, szóstego, siódmego i ósmego
dnia jedną łyżeczkę i następnie zmniejszamy dawkę do pół łyżeczki przez kolejne
siedem dni. Wszystkie dawki jakie podaje można, a wręcz należy lekko
modyfikować z uwzględnieniem własnej osoby pamiętając, że każdy z nas jest inny
więc powinien dostosować je do własnej konstytucji ciała. Następnie piołun
możemy przez jakiś czas przyjmować profilaktycznie raz w tygodniu jednorazowo
pół łyżeczki. Z piołunu możemy także przygotować sobie herbatkę przygotowaną z
jednej łyżeczki suchych ziół zalaną wrzątkiem do jednej czwartej kubka i
parzoną przez 10 minut. Pijemy ją 3 razy dziennie także przez okres maksymalnie
dwóch tygodni (pijemy ją 30 minut przed posiłkiem). Piołun ma tak rozmaite
działanie, że naprawdę warto się zastanowić nad czasowym włączeniem go do
swojego menu (podkreślam słowo „czasowym”, ponieważ nie jest to zioło do codziennego używania). Jednak osoby z
pobudzaną doszą Vaty powinny uważać, ponieważ herbatka z piołunu może dodatkowo
pobudzić ich dominującą doszę. Tutaj jak zawsze polecam obserwacje swojego
ciała. Najlepiej będzie jak w jednym czasie połączymy spożywanie piołunu z
goździkami. Wydaje mi się, że przy zdrowej diecie piołun w połączeniu z
goździkami powinien wystarczyć, ale przy poważniejszych sytuacjach można dodać
dodatkowo nalewkę z czarnego orzecha włoskiego. Przygotowujemy ją z drobno
posiekanych łupin z orzecha czarnego (mimo nazwy zazwyczaj używamy tych koloru
zielonego)zalewając czterdziestu procentową wódką. Szczelnie zamknięte słoiki z
naszym roztworem trzymamy dwa/trzy dni i jeśli osiągnie kolor zielono-brązowy
możemy ją przecedzić, przelać do ciemnych butelek i odstawić w ciemne i suche
miejsce. Taka nalewka powinna zachować swoje właściwości przez wiele lat, ale dla
pewności można dodać odrobinę witaminy C, która będzie ją dodatkowo konserwować.
Kupienie łupin z orzecha czarnego jest nie lada wyzwaniem, ale już gotowe do
przyrządzenia nalewki(sproszkowane) można znaleźć w sklepach ze zdrową
żywnością (przynajmniej u mnie są). Nalewkę pijemy na czczo rozcieńczając ją w
jednej szklance wody w ilości jednej kropli pierwszego dnia, dwie krople
drugiego dnia, trzy trzeciego, cztery czwartego, pięć piątego i następnie około
dwóch łyżeczek od herbaty dnia szóstego i siódmego. Następnie profilaktycznie
raz w tygodniu. Jednak ja osobiście nie
stosowałem nalewki z orzecha czarnego, ponieważ w swojej zabawie całkowicie
wyeliminowałem alkohol (nawet te kilka kropel). Dziś gdybym miał problem
prawdopodobnie bym ją zastosował, ale tak jak napisałem wcześniej uważam, że jeśli
się już pozbędziemy pasożytów i będziemy prowadzić naprawdę zdrowy styl życia
to dodatkowe terapie przeciwpasożytnicze nie
powinny być nam potrzebne. Zamiast nalewki za to stosowałem płyn Lugola w
ilości kilku kropel rozpuszczonych w połowie szklanki wody (ja akurat
rozcieńczałem w sokach). Płyn Lugola zazwyczaj bez problemu przygotują nam w
aptece, a o samym płynie na pewno kiedyś napiszę trochę więcej, ponieważ za
jego pomocą w dobry sposób jesteśmy w stanie dostarczyć jod do naszego
organizmu co jest kluczowe w chorobach tarczycy, które co rusz dotykają
kobiety. Płyn Lugola stosuje się zazwyczaj w ilości do 15 kropel dziennie przez
czas praktycznie nieograniczony (ja stosowałem go przez półtora roku). A więc
stosując przez około dwa tygodnie goździki, piołun i nalewkę z czarnego orzecha
(lub zamiennie płyn Lugola) jesteśmy w stanie pozbyć się większości pasożytów
oraz innych patogenów. Jednak podkreślam, że raczej wolałbym abyś akurat Ty nawet
jeśli zdecydujesz się na taką kurację stosował ją tylko doraźnie i zbiegiem
czasu bardziej skupiał się na stworzeniu w swoim organizmie takich warunków aby
pasożyty nie chciały w nim zamieszkać,
czyli na wyeliminowaniu przyczyn, a nie objawów. Dodatkowymi ziołami jakie
możemy czasowo sobie zaparzać jest kora dębu, kora kruszyny oraz wrotycz, które
zmieszane w równych proporcjach w ilości jednej łyżeczki zalewamy wrzątkiem,
parzymy przez 10 minut i pijemy w ilości około 100 ml przed posiłkiem (mogą być
używane razem z piołunem). Poza wymienionymi substancjami pasożyty nie lubią także oleju kokosowego oraz
pestek dyni. O oleju kokosowym już sporo napisałem więc nie będę się powtarzał. Z kolei pestki dyni możemy jeść każdego
dnia, jednak aby miały prawdziwą moc przeciwpasożytniczą powinny być one prosto
z dyni. Jest to ważne ponieważ zawarta w nich substancja uszkadzająca układ
nerwowy pasożytów jest głównie zawarta w delikatnej osłonce znajdującej się tuż
przy samych nasionach. Dlatego najlepiej będzie jeśli pestki dyni sam uzyskasz
ze świeżej dyni. Zjedzone na czczo w ilości około 30 gramów (dwie/trzy łyżki)
powinny dość skutecznie zabić pasożyty jelitowe. Najlepiej będzie jeśli później
oczyścimy jelito np. za pomocą soli gorzkiej lub wywaru z nasion babki płesznik
wypitymi dwie godziny później. Odnośnie pestek dyni można też zastanowić się
nad włączeniem do codziennej diety oleju z nich. Jeśli mamy olej dobrej jakości,
to on dość skutecznie będzie zwalczał robaki w naszym ciele. Możemy go używać
wymiennie z olejem lnianym do sałatek czy polewania nim gotowanych warzyw na
talerzu (zawsze używamy go na zimno, podobnie jak pozostałe oleje roślinne poza
olejem kokosowym).
Podsumowując pasożyty w naszym ciele
nie pojawiają się znikąd, ale tylko
na nasze widoczne zaproszenie. Mimo iż większość z nas nie podchodzi do nich poważnie ich działalność może doprowadzić do
najniebezpieczniejszych chorób. Jednak dbając o nasz organizm prędzej czy
później problem pasożytów nie będzie
nasz dotyczył więc wydaje mi się, że nie
powinniśmy robić sobie w naszym organizmie pola bitwy z nimi. Jedną z
najskuteczniejszych substancji o działaniu przeciw pasożytniczym jest własna
uryna. Jednak chyba jest to temat jeszcze nie
dla Ciebie (zresztą dla mnie też). Poza tym robaki także zaczynają dość szybko opuszczać
nasze ciało kiedy zaczniemy stosować regularne kilkudniowe (minimum pięć dni)
głodówki przeprowadzane raz na kwartał w odpowiednim czasie uzależnionym od
położenia księżyca. Jednak dziś mam wrażenie, że na głodówkę jest dla Ciebie za
wcześnie, ponieważ aby ją przeprowadzić uważam, że powinniśmy być wolni od
kamieni wątrobowych (odnośnie przeprowadzanie głodówek napiszę osobny artykuł).
Po wstępnych kuracjach przeciwpasożytniczych (zastosowaniu odpowiedniej diety
przez okres minimum miesiąca czy podanej powyżej kuracji) warto uzupełnić
niedobory krzemu w naszym organizmie, ponieważ pasożyty zużywają jego duże
ilości. Krzem w naszym ciele spełnia rozmaite funkcje, ale nawiązując do tego
artykułu najważniejsze dla nas będzie jego udział w komunikacji mózgu z
narządami naszego ciała. Nieprawidłowa komunikacja może zapoczątkować zakażenie
właściwie każdego narządu pasożytami. Według mnie najlepszym źródłem krzemu
będzie herbata ziołowa przygotowana na bazie skrzypu polnego lub ewentualnie
ziemia okrzemkowa (skrzyp polny można samemu zebrać w lesie lub ewentualnie
kupić w sklepie zielarskim, a ziemia okrzemkowa powinna być dostępna w sklepach
ze zdrową żywnością – przynajmniej oba te produkty są dostępne w moim sklepie).
A więc pozostaje pytanie czy chcesz zapomnieć o pasożytach, o tej publikacji i
w ten sposób pozbyć się problemu pasożytów? A może wolisz
zastosować kuracje z goździkami, piołunem, płynem Lugola, olejem kokosowym i
pestkami dyni? A może jednak wolisz pozbyć się przyczyn ich powstawania i
wprowadzić prawdziwe zmiany w swoim życiu? Wiem, że wybrałeś najlepszą
odpowiedź…
Ma Pani pasożyta. Ale proszę się nie martwić.
Wiele kobiet uczy się tolerować tego pasożyta.
Nadają mu imię, ubierają w małe ubranka,
aranżują zabawy z innymi pasożytami
Dr House
Przed chwila przeczytałam rozdział dr Izabelli Wentz dot. pasożytów/bakterii w ciele. Książka co prawda dotyczyła chorób tarczycy ale p. dr bardzo poważnie podeszła do tematu chorób immunologicznych. Zastanawiam się jaki jest Twój stosunek co do ew. badań nad bakteriami/pasożytamy - czy powinniśmy je przeprowadzać czy po prostu profilaktycznie zając się odgrzybianiem/walka z pasożytami naturalnymi sposobami. Oczywiście zdaje sobie sprawę z mnogości pasożytów/bakterii oraz tego, że nie jestesmy w stanie zrobić wszystkich badań, ale może warto zrobić testy na ich obecność, chociażby w interesującym nas temacie (np u mnie w temacie autoagresji w ciele) - mając na uwadze, że cz. z tych pasozytów/bakterii są charakterystyczne dla danego choróbska.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
UsuńNie wiem czy do końca wybrzmiało to z mojego artykułu ale ja ogólnie jestem za zdrowym i całościowym podejściem do ciała i wtedy moim zdaniem pasożyty same je opuszczają. Osobiście nie jestem zwolennikiem łączenia poszczególnych chorób z pasożytami ponieważ coraz nowsze badania dziś już nam mówią, że dane pasożyty mogą być nawet pożyteczne. Fakt, że dany pasożyt występuje w danej chorobie nie jest równoważne z twierdzeniem, że ją wywołuje. My dziś tak naprawdę dużo jeszcze nie wiemy o swoich ciałach. Dla mnie najskuteczniejsze środki przeciw pasożytom to oczyszczanie wątroby, jelit, odpowiednia dieta, czyli wszystko dobre co możesz zrobić dla swojego ciała. Te środki zazwyczaj są najskuteczniejszą terapią i moim zdaniem to nie jest zbieg okoliczności, że w zdrowym i czystym ciele pasożyty nie występują. Właśnie piszę kolejny artykuł z tej serii (na literę CH4) i mam nadzieje, że w połączeniu z CH2 i tym zrozumiesz mój punkt widzenie organizmu i występujących w nim patogenów. W tym artykule napisałem naprawdę skuteczną terapię naturalną na większość pasożytów (goździki, piołun, czary orzech/płyn Lugola) i myślę, że ona wraz z oczyszczaniem wątroby i odpowiednią dietą powinna wystarczyć w naprawdę większości przypadków. Ale oczywiście jeśli mamy chęć poznania jakie pasożyty są w nas możemy się zbadać, ale ja osobiście nie traciłbym na to zbyt dużo energii. Rozumiem, że Ciebie dotyczy choroba autoimmunologiczna tarczycy. Do tego tematu na pewno kiedyś dojdę i poruszę go w jakimś artykule z tej serii. Jednak to co warto abyś już dziś wyeliminowała gluten i nabiał z diety i mocno oczyściła ciało (w tym także z metali ciężkich). Następnie warto wzmocnić siły trawienia i wprowadzić pewne szczególnie minerały (czasem niestety w suplementach) no ale to już nie temat na komentarz...
Pozdrawiam,
Marian
Dziękuję za ciekawy i przydatny artykuł.Cieszę się,że wygooglowalam dzisiaj temat picia zbyt zimnych napojów,bo dzięki temu tematowi znalazłam Pana bloga.Zaczęłam czytać i nie wiem kiedy zaspokoję swoją nim ciekawość.Pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńRozumiem ze ten blog jest również kontaktem z Panem.
Pozdrawiam Zycze Spokojnych Swiat.
Pluciennik
Dziękuje za życzenia i oczywiście je odwzajemniam:)
UsuńBlog jest miejscem dzielenia się moją wiedzą choćby z Tobą ale oczywiście jest możliwość kontaktu ze mną czy też indywidualnym spotkaniem...
Czy lewatywa też jest pomocna przy pozbywaniu się pasożytów?
OdpowiedzUsuńRaczej tak. Tutaj najlepsza jest lewatywa urynowa. Jednak dla większości jest ona nie do przeskoczenia. Dlatego proponuje lewatywę wodną z dobrze zakwaszoną wodą sokiem z cytryny i octem jabłkowym. Taką lewatywę trzymamy w sobie co najmniej 15 minut. Jednak lewatywę należy traktować jako element wspomagający całą kuracje, a nie jako jedyny środek do pozbycia się pasożytów. Raczej będzie pomocna przy ich wyrzucaniu niż zabijaniu.
UsuńPozdrawiam,
Marian
Witam.
OdpowiedzUsuńCzy mógłbyś wyjaśnić, dlaczego w diecie przeciw pasożytniczej nie można jeść pieczywa na drożdżach? Nieraz słyszałam, że drożdże są szkodliwe, ale jako świeże, żywe. Ale w pieczywie przecież są zabite, posłużyły tylko do wytworzenia dwutlenku węgla i spulchnienia ciasta. Czy przy tym procesie wytwarzają się dodatkowo jakieś szkodliwe związki? Pytam, bo czasem piekę chleb na drożdżach.
Pozdrawiam. Roma
Witam serdecznie,
UsuńW mojej ocenie w przypadku chleba pieczonego z użyciem drożdży nie chodzi o dietę przeciwpasożytniczą, ale oto że taki chleb zawsze będzie dla nas niekorzystny. Kiedy dodamy drożdże do chleba, nawet kiedy w tym samym czasie dodamy zakwas, to uniemożliwiamy proces prawidłowej obróbki zbóż, które w tym przypadku stają się dla nas bardzo ciężkostrawne, czytaj stają się pożywką dla pasożytów. Zboża nie są naturalnym pokarmem dla człowieka, ale człowiek podpatrując przyrodę zauważył, że zwierzęta które jedzą zboża przeprowadzają w swoich żołądkach (komorach żołądka) proces fermentacji (choćby krowy). Stąd wymyślono między innymi pieczenie chlebna na zakwasie, aby wcześniej rozłożyć trudne do stawienia związki zawarte w ziarnach. O tym wszystkim dokładnie napiszę w którymś z artykułów z serii na literę D. Dzisiaj wiele ludzi cierpi na nietolerancje glutenu nie dlatego, że faktycznie mają z trym problem, ale dlatego że jedzą genetycznie modyfikowaną pszenicę i do tego umieszczoną w chlebie pieczonym z użyciem drożdży, gdzie gluten nie został wcześniej odpowiednio przerobiony przez bakterie z zakwasu...
Pozdrawiam,
Marian
Dzień dobry,
Usuńśledzę Pana blog od jakiegoś czasu i jako naukowiec nie zawsze zgadzam się z niektórymi wyjaśnieniami. Jeśli mogę sobie pozwolić na sprostowanie Pana wypowiedzi o drożdżach, których nie należy łączyć z kuracją przeciw-pasożytniczą...
Ściany komórkowe drożdży to głównie tzw. mannany, które mają właściwości silnie wiążące różne substancje, w tym także toksyny. Związki przeciw pasożytom, jak np. kukurbitacyna z osłonek świeżych pestek dyni może ulegać "wyłapywaniu" przez mannany, a tym samym traci swoją zdolność porażania układu nerwowego robaków. Tak jest też w przypadku wielu innych substancji z roślin wykazujących działanie przeciw-pasożytnicze. To jest najbardziej prawdopodobna przyczyna nie zalecania łączenia drożdży z tymi środkami, nawet po fermentacji czy innym ich przetworzeniu.
Serdecznie pozdrawiam :)
Iza.
Witam serdecznie,
UsuńBardzo dziękuje za wyjaśnienie. Wiele artykułów, które teraz czytasz pisałam kilka lat temu więc pewnie dziś sam miałbym trochę inne spojrzenie. Aczkolwiek ja już jakiś czas temu mniej interesuje się wyjaśnieniem naukowym, a bardziej skupiam się na doświadczeniu, praktyce czy po prostu tego co zaobserwowaliśmy na przestrzeni tysięcy lat. Wtedy mamy większą pewność bycia bliżej prawdy i nie umykają nam rzeczy dziś nie do końca są wyjaśnione naukowo lub po prostu na ten moment są źle zbadane. Aczkolwiek dziękuje za dzielenie się swoją wiedzą:)
Pozdrawiam,
Marian
Dzięki za odpowiedź. No, to niestety, będę musiała wrócić do pieczenia na zakwasie. Więcej czasu to zajmuje, no i moje dzieci nie przepadają za kwaskowatym smakiem takiego chleba. Nie wyrasta też tak mocno, jak ten na drożdżach... Ale dzięki Tobie mam teraz "wyższą" świadomość, więc dzisiaj zaczynam robienie zakwasu, bo trochę to potrwa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!
Roma
Witam
OdpowiedzUsuńmam takie pytania
1. jeśli pasożyt dostanie się do zdrowego i silnego organizmu wegańskiego :) to rozumiem że nie zacznie się rozmnażać i sam się z niego szybko wyniesie bez zadnych kutacji?.
2. czy profilaktycznie trzeba się odrobaczać czy jeśli zdrowo jem to nie ma takiej potrzeby?
Witam serdecznie,
UsuńW mojej ocenie jeśli mamy silny i zdrowy organizm pasożyty w nim nie zamieszkują - choć oczywiście każdy z nas ma jakieś pasożyty ale w takich ilościach są one nam potrzebne i organizm ma to pod kontrolą. Jeśli Twój organizm jest zrównoważony, to nawet jak się zarazisz pasożytem to on nie rozwinie się w Twoim ciele. Pamiętajmy też, że pasożyty są wszędzie i najłatwiej rozwijają się u dzieci ponieważ ich układ odpornościowy jest jeszcze słaby (w tym także układ trawienny). Ważne też jest spostrzeżenie, że sama dieta wegańska jest taką kuracją przeciwpasożytniczą:) Jednak trzeba pamiętać, że to co my czasem nazywamy pasożytami są nam potrzebnymi organizmami - coraz częściej nauka zauważa korzyści dla organizmu z mikroorganizmów, którymi wcześnie szydziła. Jednak czy sama dieta wegańska wystarczy tego nie wiem, ponieważ każda dieta może być niezdrowa, także wegańska. Tym bardziej, że dieta wegańska jest bardzo pracochłonna więc często weganie popełniają wiele błędów żywieniowych. A już dopasowanie jedzenia do aktualnego stanu organizmu czy pór roku jest najczęściej abstrakcją. Pamiętaj też, że jako kobieta szczególnie powinnaś dbać o swoją dietę, ponieważ wbrew pozorom to mężczyźni najczęściej są predysponowani do diet wegańskich, a kobiety często popełniając wiele błędów żywieniowych stają się niedoborowe. No ale ufam, że u Ciebie wszystko jest w porządku:)
Pozdrawiam,
Marian
Dziękuję za odpowiedź, czyli nie ma potrzeby się profilaktycznie odrobaczać ? i jeszcze pytanie dlaczego mięso sprzyja że pasożyty nasz lubią Czy dlatego że może zalegać w jelitach i byc pożywką dla pasożytów
UsuńWitam,
UsuńZadajesz mi trudne pytanie;) - dla wielu ludzi warto jest przeprowadzać kuracje przeciwpasożytnicze ponieważ źle się odżywiają, źle prowadzą swoje życie. Ale jeśli Ty prowadzisz zdrowy styl życia (choć to, że nam się tak wydaje nie zawsze jest równoznaczne z prawdą) to problem pasożytów nie powinien Cię dotyczyć. Mięso ogólnie jest bardzo ciężko strawne i większość ludzi je go po prostu za dużo, mając jednocześnie słabe siły trawienne. Dodatkowo dziś mięso jest bardzo złej jakość (z resztą jak większość produktów) więc to dodatkowo potęguje jego toksyczne działanie. To wszystko powoduje produkcie toksyn przez organizm oraz śluzu, a niestrawione resztki są pożywką dla pasożytów. Ale jeśli ktoś je mięso sporadycznie, dba o siebie itd. to także problem pasożytów może go nie dotyczyć. 5-10% produktów zwierzęcych w całej diecie jest dopuszczalny (w tym mieszczą się już wszystkie produkty pochodzenia zwierzęcego), choć i tak zawsze w sytuacjach indywidualnych może to wyglądać zupełnie inaczej...
Pozdrawiam,
Marian
A czy oprócz wymienionych metod mógłby pan napisać coś odnośnie pozbycia się lambii które bytują u mnie w woreczku żółciowym? Z góry dziękuje za odpowieź
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
UsuńPrzede wszystkim nie walczymy z danym pasożytem a zmieńmy dietę oraz styl życia. Odpowiednio dobrana dieta staje się automatycznie lekiem przeciw pasożytom. Dodatkowo warto czyścić organizm zaczynając od jelita grubego, a na płukaniu wątroby kończąc - tu kłaniają się artykuły na literę O. Oczywiście na lambie często rekomenduje się piołun i można go czasowo zastosować. Są też inne zioła, ale tak jak napisałem w moim odczuciu nie tędy droga. Pasożyty nie pojawiają się znikąd, tylko wtedy kiedy mają podatne podłoże. W zrównoważanym ciele nie ma miejsca na szkodliwe pasożyty (choć pamiętać należy, że pewnie zawsze część z nich w nas po prostu jest...)
Pozdrawiam,
Marian
... jeśli mogę jeszcze podpowiedzieć...
UsuńLamblioza to choroba pasożytnicza rozregulowująca pracę układu pokarmowego na wielu płaszczyznach. To prawda, że kuracje zalecane przez lekarzy, nie zawsze są skuteczne w 100% i doprowadzają do wyjałowienia przewodu pokarmowego.
Jednak nie do końca się zgodzę, że nie należy walczyć z lambliami samymi w sobie. Jeśli wywołują konkretne objawy chorobowe, to sama dieta i oczyszczanie nie będzie lekiem na problem. Jak Pan napisał, jest parę roślin leczniczych, które mogą być bardzo skuteczne. Ja szczególnie zalecam kurację berberysem, który zawiera berberynę - bardzo skuteczną na lamblie i owsiki :)
Pozdrawiam,
Iza.
Jest wiele ziół które można użyć. Ja jednak staram się jak mogę aby się powstrzymać od ich wypisywania, ponieważ nie można ich przypisywać nie znając danej osoby. Berberys o którym piszesz jest bardzo dobry, także na candidę i inne dolegliwości. Jednak jest to zioło zimne więc w zależności od diagnozy danej osoby będzie ok, lub będzie trzeba je połączyć z innymi ziołami lub je nawet zastąpić innymi (choć akurat na lamblie wybrałbym inne zioła). Jako zielarz wiem, że zioła najlepiej jak są dopasowane do danej osoby. Natomiast jako obserwator świata widzę, że ludzie mający zdrowy organizm, mocny układ odpornościowy oraz zdrowy umysł nie muszą przeprowadzać żadnych terapii anty pasożytniczych i żyją w pełnym zdrowiu powyżej stu lat. Ja sam dziś nie skupiam się w swoim ciele na pasożytach, także u swoich pacjentów (oczywiście czasem używam ziół mających na celu usunąć patogeny z ich ciał, ale do celowo tak ich wzmacniamy aby po prostu byli odporni na wszelakich wrogów). Kiedy coś jest zdrowe i czyste to nic go nie jest w stanie zaatakować. Jajeczka pasożytów ciągle trafiają do naszych ciał i tylko jak trafią na odpowiedni grunt to się rozwiną...
UsuńPozdrawiam,
Marian
Witam i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPodziwiam twą walkę o zdrowie i dziękuję,że dzielisz się swoją wiedzą i doświadczeniami.Mój syn miał długo lamblie i inne patogeny,które przyczyniły się do ogromnych problemów z jelitami,nietolerancji.Po długich bojach udało się usunąć przyczynę.Leczymy jelita,ale pojawił się inny problem.
Otóż odbarwiają się włosy,brwi,po prostu czarne brwi robią się rude!
Nie potrafię mu w tym pomóc,znależć przyczyny i właśnie Ciebie proszę o pomoc,radę.Ma 23 lata.W jakim kierunku iść?
ANNA
Witam serdecznie,
UsuńW takich sytuacjach bardzo ciężko się doradza za pomocą komentarza. Każdy z nas jest inny więc przyczyna problemu (objawu) może być zupełnie inna, mimo iż dana dolegliwość wygląda podobnie. Na pewno warto wzmocnić trawienie. W tym przypadku polecam głównie produkty gotowane (marchew, dynia, kasze itp.). Dodatkowo można wspomóc się produktami wpływającymi na esencję (według Medycyny Chińskiej). Tutaj warto zwrócić uwagę na czarny sezam, orzechy włoskie, soczewicę, masło klarowane czy zupy mocy gotowane przez wiele godzin np. na łapkach kurzych (ważne aby produkty były najwyższej jakości). Dodatkowo warto jeść jajka na miękko. Osobiście skupiłbym się też na jelitach - tutaj polecam codzienną dawkę 1 łyżeczki pyłku pszczelego (dodajemy do wody i zostawiamy na noc aby rano wypić z dodatkiem ciepłej wody) oraz wprowadzenie do diety orkiszu (z pszenicy rezygnujemy na zawsze). Zamiast wody polecam pić kompoty świeżo gotowane, herbatki ziołowe. Jednak wszystko to co piszę ma jedną wadę - ja nie znam Twojego syna więc nie wiem jaka jest przyczyna jego problemów. Poza tym wymienia produktów także jest mało ważne jeśli nie wiemy jak się z nimi obchodzić. Stąd tak ważna w przypadku poważnych problemów jest praca na żywo, której nie jestem w stanie wykonywać za pomocą komputera.
Ufam jednak, że w perspektywie dłuższego czasu uda się Wam osiągnąć sukces...
PS: Ja nie walczyłem o zdrowie, a raczej starałem się zrobić jak najwięcej dla swojego ciała, które dziś odpłaciło mi pełnią zdrowia:)
Pozdrawiam,
Marian
Dziękuję za odpowiedż.
Usuńpodczas poszukiwań przyczyn dolegliwości syna,zdobyłam wiedzę na temat żywności,koncernów farmaceutycznych itd.Syn ma nietolerancję mleka krowiego,białka jaja,pszenicy,Od 3lat nie używam w kuchni tych produktów(zniknęła mi 20sto letnia egzema na dłoniach),nie kupujemy słodyczy,napojów itd.Jeśli włosy odbarwiają się tzn,że jest problem na poziomie komórek wytwarzających melaninę? Masz wiedzę na ten temat? W jaki sposób usprawnić ich pracę? Czy przyczyną może być brak witamin z grupy B,stres?Ja walczę o zdrowie syna,otworzyłam nie jedne drzwi do lekarza,niestety żaden nie pomógł,nawet się nie starał.
Witam ponownie,
UsuńOsobiście jako przyszły terapeuta Medycyny Chińskiej problemy z włosami wiąże zupełnie inaczej niż witaminy itd. Tylko problem jest taki, że używając Medycyny Chińskiej tą samą potencjalnie chorobę leczy się różnymi sposobami w zależności od prawdziwej przyczyny. Stąd tak ciężko mi doradzać w indywidualnych przypadkach kiedy nie mogę danej osoby zdiagnozować według TCM. Jeśli chodzi o stres to zawsze warto go próbować zmniejszać w swoim życiu. Jednak sztuka polega na tym aby nie eliminować problemów w życiu, bo one zawsze będą, ale oto aby nauczyć się na nie patrzeć pozytywniejszym "okiem"....
Nawiązując do wiedzy o której piszesz, czyli poziomu komórek, melatoniny to czytałem wiele badań naukowych i prac teoretycznych ale jakoś ta wiedza mi się za bardzo nie sprawdza w praktyce. Stąd zacząłem studia Medycyny Chińskiej...
Pozdrawiam,
Marian
Suplementuj witc i cynk , wit A oraz krzem :)
UsuńCzyli mówiąc trochę inaczej po prostu wywar z dzikiej róży i skrzypu oraz napar z pokrzywy;)
UsuńPanie Marianie spożywanie przed posiłkami trzy razy dziennie pod trzy łyżki zmielonych goździków jest (przynajmniej dla mnie) nie lada wyzwaniem. Mimo, że jestem bardzo odporny na gorzkie smaki, te zmielone goździki są bardzo gorzkie i intensywnie na mnie działają przez co najmniej 1h. Proszę o radę czym je popijać aby te drastyczne doznania ograniczyć (próbowałem już soku w pomidorów, wywarów z rosołu, czystej wody, popijałem jedząc na sucho i rozpuszczałem w ww. płynach). Proszę również o informację czy ww. opisany program antypasożytniczy oparty na spożywaniu gorzkich ziół i przypraw (piołun, goździki, płyn Lugola) jest oparty na Pana doświadczeniach czy też jest wynikiem studiowania literatury na ten temat (ciekawi mnie dawkowanie ziół oraz czas stosowania tej terapii). Bardzo dziekuję za prowadzonego przez Pana bloga i sredecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMario
Witam serdecznie,
UsuńJeśli chodzi goździki to można je nawet umieścić w kapsułkach żelatynowych przeznaczonych do tabletek i połknąć (wtedy unikamy smaku w ustach, choć szczerze mówiąc osobiście tak nie robię). Można też je umieścić w kawałku pieczywa i po prostu połknąć. Ja w swoim artykule pisałem o jednej łyżce, a nie o trzech przed posiłkiem (tak na wszelki wypadek zaznaczam:)). Natomiast jeśli chodzi o to skąd taki pomysł to oczywiście jest on wynikiem wcześniejszego studiowania literatury po którym zostało to sprawdzone empirycznie na sobie, ale też moich "pacjentach". Jednak taka terapia jest napisana dla ogólnie wszystkich, a kiedy mogę pracować z daną osobą osobiście zioła dopasowuje bardziej indywidualnie. Przypominam tylko, że mimo iż napisałem terapię przeciwpasożytniczą, to w artykule chciałem jasno przedstawić zaznaczyć, że lepiej dbać na bieżąco o nasze układ trawienny. Kiedy nasz układ trawienny jest silny i niezabrudzony, to pasożyty nie będą nas dotyczyć. Ogólnie duża część naszych pasożytów bierze się z jedzenia zbyt dużych ilości mięsa więc warto ten element naszej diety ograniczyć...
Pozdrawiam,
Marian
Z Pana tekstu wynika, że pierwszego dnia należy spożywać 1 łyżkę zmielonych goździków przed posiłkiem, drugiego - 2 łyżki, a od trzeciego do dziesiątego dnia - 3 łyżki 3 x dziennie przed posiłkiem. W komentarzu napisał Pan, że zaleca Pan tylko jedną łyżkę. Proszę napisać, jak dawkować goździki.
UsuńWitam serdecznie,
UsuńTo może napiszę Ci pełną kuracje przeciwpasożytniczą, jaką wysyłam moim pacjentom - oczywiście jeśli jest potrzeba;)
Najlepiej zacząć od pełni i stosować minimum cały miesiąc (najlepiej dwa - ale po prostu później powtórzymy za kilka miesięcy).
Zioła: Piołun + wrotycz + glistnik + przytulia - z tego robimy napar i pijemy 3 razy dziennie. Może być po jednej łyżeczce na jeden kubek, lub po czubatej łyżce stołowej na cały dzień (800 ml wody). Im więcej ziół tym skuteczniej.
Dodatkowo: nalewka z czarnego orzecha (można dodawać ją do naparu z ziół - do zamówienia przez internet - może być z orzecha szarego lub zielonego orzecha włoskiego). Goździki (mielimy na bieżąco- płaska łyżeczka rozłożona na trzy razy dziennie)
Poza tym; witamina C - może być jako wywar z dzikiej róży lub po prostu kilka gram rozłożone na cały dzień. Plus dwie krople 3 razy dzienne płynu Lugola dodawanego np do naparu z ziół.
Dodatkowo możemy stosować świeży olej z pestek dyni, jeść surowy czosnek każdego dnia, pić wodę z kiszonych ogórków, zjadać pół łyżeczki miodu nawłociowego,
Nie jemy w tym czasie; słodyczy, nabiału.
Po kuracji: napar z karobu (takie coś zamiast kakao co się w kuchni stosuje)
Można też zbierać skórkę z awokado. Suszymy ją, jak się uzbiera większa ilość (jakieś 6 awokado) kroimy ją, wkładamy do młynka od kawy i mielimy na proszek Spożywamy łyżeczkę dziennie (może być rozpuszczone w wodzie) przez 7 dni. Kuracje możemy powtarzać kilkakrotnie.
Pozdrawiam,
Marian
Witam panie Marianie ja z pytaniem jak najlepiej oczyścić wątrobę z kamieni??
OdpowiedzUsuńGdzieś wyczytałem o lewatywach z własnej uryny jesli tak to w jaki sposób ją zbierać przechowywać??
Witam serdecznie,
UsuńLewatywy urynowe to zawsze dobry sposób, ale jakoś nie czuje aby o tym zbyt wiele pisać;) Ogólnie zbiera się środkowy mocz, szczególnie ten poranny, a przechowuje w butelkach szklanych - tutaj nie ma specjalnej filozofii. Jednak zanim pomyślisz o lewatywie urynowej może warto abyś przeczytał artykuły na literę O4 i O5 (w tabelce po lewej stronie bloga łatwo je znajdziesz). Tam opisuje jeden ze sposób oczyszczania wątroby z kamieni. Sposób o tyle skuteczny, że sami na własne oczy widzimy efekty;)
Pozdrawiam,
Marian
Dziękuję zaraz zabieram się do czytania��pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam jestem przerażona moj 6 letni syn często choruje ma oczy podkrazone był etap że wymiotowal miał biegunkę. :( robię badania i nic i kolejny dzień za dniem tydzień za tyg a ja dalej nie wiem co się dzieje z moim dzieckiem. Za słodkim nie przepada lubi gorzka czekoladę.pije dużo płynów niestety zdaza się pić mu smoczki :( czy to mogą być pasożyty?? Robiłam test z kału 3 miesiące temu i w piątek zrobiłam kolejny raz :( proszę o pomoc Marta Katowice
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
UsuńCiężko mi doradzać w tak konkretnych sytuacjach bez diagnozy na żywo. Mówisz mi tylko o objawach ale ja na tej podstawie nie jestem w stanie znaleźć przyczyny. Tutaj na pewno poza dobrą dietą przydałaby się dobrze dobrana receptura ziołowa. Stąd ja mogę tylko polecić Ci poszukanie jakiegoś dobrego terapeuty. Ja preferuje Medycynę Chińską, bo to jest moja specjalizacja, ale ważne aby dany terapeuta był odpowiednio kompetentny. Ja tylko mogę doradzić aby zadbać o jego dietę, gotować mu marchwiankę, congee z ryżu, herbatkę z kopru włoskiego. Zadbać aby jadł więcej na śniadanie i obiad, a mniej na kolację. Warto aby nie jadł pieczywa, makaronów. Zboża tylko w postaci gotowanej na wodzie (np. kasza jaglana, płatki owsiane, komosa ryżowa). Aby konkretnie doradzić zawsze muszę się z daną osobą zobaczyć, zrobić wywiad i diagnozę z języka i pulsu. Bez takiej podstawowej diagnozy moje doradzania może być całkowicie błędne...
Pozdrawiam,
Marian
Ciekawy artykuł 'walka' z pasożytami może być prawdziwą przygodą pod wątpliwość poddaje tylko płyn Lugola, który może mieć b.negatywne skutki na naszą tarczycę. Wszyscy mieszkańcy pasa nadmorskiego (od Trójmiasta po Szczecin) narażeni są na nadpodaż jodu w diecie i powietrzu co skutkuje wysypem nowotworów złośliwych tarczycy (rak brodawkowaty). W ośrodkach leczenia radioaktywnym jodem typu Gliwice czy Zgierz zdecydowana większość pacjentów to mieszkańcy polski północnej (im zalecana powinna być wstrzemięźliwość od dodatkowych dawek jodu, ograniczenie soli jodowanej w diecie itd.) PS. gratuluje bloga i dziękuje Panu za wartościowe artykuły. Pozdrawiam Marcin
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
UsuńOdnośnie płynu Lugola nie chcę się wypowiadać w formie komentarza, ponieważ temat jest zbyt rozległy i chyba nie warto go nawet zaczynać. Przyczyn chorób tarczycy w naszym kraju jest dość dużo, choć ja akurat nadpodaż jodu w pasie nadmorskich nie uważałbym za jedną z nich. Tutaj wydaje mi się, że ciężko ustalić jakkolwiek przyczynę z dość dużą dozą pewności. Trzeba choćby pamiętać, że chmura radioaktywne po wybuch elektrowni w Czarnobylu była dość mocno sprzężona właśnie nad morzem. Możliwe, że właśnie wybuch elektrowni w Czarnobylu tak mocno wpłynął na występowanie chorób tarczycy w Polsce, w tym także w pasie nadmorskim. Z drugiej jednak strony u wielu z moich "pacjentów" rozmaite choroby tarczycy zostały uzdrowione, czasem zmieniając tylko dietę, a czasem wręcz zwiększając podać jodu w diecie (czasem także za pomocą płynu Lugola). Uczciwie wspomnę tylko, że nie zawsze udało się kogoś wyleczyć. Mieszkanie w pasie nadmorskich powoduje, że gromadzi się wilgoć w naszym ciele i brak odpowiedniej diety szybko powoduje patologie. Tutaj raczej szukałbym przyczyn chorób specyficznych dla ludzi z nad morza, gdzie akurat sam mieszkam:) Jeśli chodzi o nie używanie soli jodowanej to jestem jak najbardziej za i uważam, że zwykła sól kamienna bez żadnej obróbki jest najlepsza dla naszego zdrowia. Dziękuje za Twój komentarz:)
Pozdrawiam,
Marian
Ze względu na to że NIE jest to temat o tarczycy miałem ‘ugryźć się w język” ale pozwolę sobie na polemikę dla tego że jest Pan z nad morza i będzie Pan z pewnością obserwował coraz częstsze problemy z tym organem u ‘pacjentów’, liczę że osiągnie Pan w mierze uzdrowień jeszcze większe sukcesy. Medycyna konwencjonalna w tej materii NIE zrobi nic gdyż wygodne jest zaordynowanie dożywotnio przez endokrynologa sztucznych hormonów tarczycy które teoretycznie załatwia sprawę niedoboru i przywrócą „równowagę” w organizmie. W wypadku nadczynności tarczycy sprawa się komplikuje pacjent wpychany jest poprzez różne zabiegi (radioaktywność jodu) w niedoczynność tarczycy po czym zaordynuje się mu ten same dożywotnie sztuczne hormony. Niestety zachorowanie na w/w nowotwory (brodawkowaty) rośnie i dotyka coraz młodszych grup wiekowych (chorują już roczniki z lat 90) czyli ładne parę lat po Czarnobylu. Myślę, że mamy do czynienia z poważniejszym i bardziej aktualnym problemem ekologicznym niż mityczny Czarnobyl. Mamy bardzo zanieczyszczone morze, zwłaszcza zatokę pucką i gdańską. Mamy w zatoce Gdańskiej zatopione gazy bojowe silnie trujące jako pozostałości po działaniach w drugiej wojnie światowej, gigantyczną górę fosforu u ujścia Wisły (m. Wiślinka) na wpół dziko składowaną oraz inne ekologiczne zagrożenia (również Wisła niesie do zatoki własne problemy)... reasumując moja teza: stała dostępność jodu w powietrzu dla mieszkańców Pasa morskiego powoduje nadaktywność organu tarczycy (przemęczenie) który w kontakcie ze skażeniem powietrza z „bryzy morskiej” może być dodatkowym czynnikiem ryzyka. Ciekawi mnie czy tę część potrzebujących, których się NIE udało Panu wyleczyć z choroby tarczycy poprzez poprawienie diety, można by czasowo zaproponować przenieść w inne miejsce np. urlop 2-4 tygodniowy (pacjentów z nad morza wysłać w góry, tych z południa wysłać nad morze wtedy może zwiększyło by to skuteczność uzdrowień) . Życzę sukcesów w uzdrawianiu ludzi bo tak jak piszę medycyna konwencjonalna w zakresie np. chorej tarczycy nic ‘mądrego’ nie ma do zaoferowania społeczeństwu. Z uszanowaniem Marcin
UsuńDziękuje bardzo za podzielenie się swoimi obserwacjami. Jest dokładnie tak jak mówisz, czyli wokół nas jest bardzo duża ilość rozmaitych zanieczyszczeń i Czarnobyl jest tu tylko jakimś dodatkiem. Na pomorzu jest bardzo wiele przypadków niedoczynności tarczycy już teraz. Jednak ten problem jest bardziej złożony niż nam się wydaje, choć kiedy już go zrozumiemy staje się on zupełnie prosty. Na przykład czasem się uda komuś pomóc oczyszczając organizm z toksyn i eliminując dostępność do chloru. Chlor, także metale ciężkie mogą skutecznie upośledzać funkcje tarczycy. Czasem wystarczy kogoś rozgrzać za pomocą diety i niedoczynność tarczycy staje się historią. Jednak ten temat jest tak szeroki, że chyba mógłbym spokojnie napisać o tym książkę, pewnie tak jak Ty:) Jednak najbardziej mnie zaskakują przypadki, kiedy sama zmiana diety na dopasowaną do danej osoby już wystarcza wyleczyć większość chorób tarczycy, z guzami włącznie, bez żadnej suplementacji itd. Ja w swojej zabawie często wręcz zapominam o tarczycy, a skupiam się na całym ciele. Natomiast jeśli chodzi o przypadki niepowodzeń, to zazwyczaj niestety są to osoby, które na ten/tamten moment nie chciały sobie pomóc. Co oznacza, że nie zmieniały zbytnio swojego stylu życia i wprowadzane zmiany były bardzo powierzchowne, czytaj niewystarczające. One po prostu nie były jeszcze gotowe na uzdrowienie, co mam nadzieje kiedyś się u nich zmieni...
UsuńPozdrawiam,
Marian
Marianie czy spotkałeś się może z metodami medycyny naturalnej, które mogą ograniczyć skutki działania w organizmie wirusa HERPESA? Od lat mam powtarzające się opryszczki, a 3 lata temu w okresie gdzie towarzyszył mi bardzo silny stres nastąpiło uaktywnienie się w moim organizmie tego wirusa. Zaczął on mi dokuczać w okolicach lewej nerki. Odczuwam jego działanie (strzały neurotoksyn w tych okolicach oraz silne szumy uszne w lewym uchu). Wykonałem wszystkie możliwe badanie (tradycyjne i biorezonansem, które wykluczyły pasożyty).
OdpowiedzUsuńMarek z Gdańska
Witam serdecznie,
UsuńTutaj zawsze należy podejść do "pacjenta" bardzo indywidualnie. No ale tak ogólnie mogłyby pomóc takie zioła jak korzeń jeżówki, traganek (te gotujemy około 20 minut), a następnie dodajemy takie zioła jak krwawnik, tymianek, czystek. Są też silniejsze zioła no ale raz, że ciężko je dostać, dwa - raczej nie polecam do stosowania ich za pomocą komentarzu. Natomiast wraz z ogólnym oczyszczaniem organizmu, dobrą dietą itd. organizm sam będzie sobie radził z wirusem...
Pozdrawiam,
Marian
Dzień dobry,
Usuńdołączę się do dyskusji na temat wirusa Herpes, pod warunkiem, że chodzi o Herpes simplex, czyli tą formę, która eksponuje się najpopularniej na skórze twarzy. Sama mam z tym problem od dzieciństwa. Jednak nauczyłam się radzić sobie z tym, bardzo skutecznie. Po pierwsze, wirus uaktywnia się w sytuacjach spadku odporności organizmu, która może być wywołana nie tylko ogólnoustrojowym osłabieniem jak przeziębienie, ale też narażeniem ciała na podwyższone dawki różnego rodzaju promieniowania. Od nadmiernego wystawienia się na promieniowanie UV (słońce), po promieniowanie elektromagnetyczne (urządzenia, np. monitory starego typu).
Metodę tą pokazała mi wspaniała lekarz, zarówno medycyny konwencjonalnej jak i wieloletnia specjalistka akupunktury i medycyny chińskiej.
Wirus "żyje" (bytuje raczej w formie nieożywionej) w zakończeniach wiązek nerwowych, np. nerwu twarzowego prawego, lewego. W sytuacji osłabienia organizmu zaczyna się uaktywniać, atakując sąsiadujące tkanki i przestawiać metabolizm komórek na własne potrzeby namnażania się. Powoduje to lokalny stan zapalny. Stąd kłucie, swędzenie, a rezultacie wykwity skórne. Nasze ciało się broni.
Pierwsze, co należy zrobić to określić, która część ciała jest "atakowana" - prawa czy lewa. Kolejny krok to szybkie zredukowanie stanu zapalnego poprzez wywołanie innego po tej samej stronie ciała, w obrębie danej wiązki nerwowej.
A mówiąc prosto - jeśli swędzi i kłuje, np. po prawej stronie ust, to należy zaopatrzyć się w wysterylizowaną igłę strzykawkową i zadrasnąć nią wierzchołek prawego ucha (lub do około 0,5 cm za wierzchołkiem w kierunku tyłu, na jego krawędzi). Chodzi o spowodowanie mikrokrwawienia (należy upuścić kilka kropli krwi tętniczej - jasnej czerwonej). Ucho w tym miejscu stanie się gorące, lekko napuchnie. Tak powstanie lokalny stan zapalny. A, że będzie on wyżej, niż wykwit opryszczki, równocześnie da to efekt obniżenia ciśnienia naczyń kapilarnych w obrębie ust po tej właśnie stronie i obniżenie temperatury ciała w tym miejscu.
Skutek to uspokojenie stanu zapalnego tam gdzie opryszczka ma wyskoczyć.
Rezultat jest zależny od tego jak szybko zareagujemy. Jeśli tylko swędziało, to opryszczka może w ogóle nie "wyskoczyć". Jeśli pojawił się już pierwszy wykwit, to może nie dojść do jego pęknięcia i szybko przyschnie. Jeśli wykwit jest zaawansowany to powinien się goić szybciej niż zwykle.
Z czasem stosując te zabiegi zauważyłam znacznie rzadsze nawroty opryszczki, a jeśli się pojawiały, to zdecydowanie słabiej się eksponowały.
Metodę gorąco polecam, i zwracam uwagę na zachowanie sterylności przy ukłuciach.
Pozdrawiam,
Iza.
Bardzo dziękujemy za podzielenie się swoim doświadczeniem. Idąc tym niesamowitym tokiem rozumowania jaki zaprezentowałaś powiem tylko, że tutaj także akupunktura mogłaby być pomocna:) Ciekawe jest to, że w klasycznej akupunkturze często leczy się dane zaburzenia po przeciwnej stronie. To znaczy, że problem po prawej stronie ciała leczymy lewą, problem u góry leczymy dołem. Stąd np problem w nadgarstku leczymy nakłuwając stopę po przeciwnej stronie. Zaskakujące jest to jak to dobrze działa, a Ty tutaj podałaś coś całkiem podobnego. Na uchu jest też odpowiedni punkt który można by nakłuć, a Twoje skrwawienie także byłoby pomocne w niektórych wzorcach nadciśnienia:)
UsuńPozdrawiam,
Marian
Witam. Planuję wizytę u osoby która wykonuje akupunkture. Jak często powinno się powtarzać taki zabieg aby osiągnąć efekt ? Jaka przerwa powinna być pomiędzy zabiegami? Po czym rozpoznać dobrego/złego akupunkturzyste ?
UsuńWitam serdecznie,
UsuńBardzo ciężko mi odpowiedzieć. Czasem wystarczy jeden zabieg, a czasem kilka nie przynosi efektu i potrzeba wiele zabiegów. Zazwyczaj paktuje się zabiegi raz w tygodniu, choć ja często robię jeden zabieg i jak jest potrzeba, jeśli uda się pomóc za pierwszym razem usunąć przyczynę dolegliwości (choć też przy przewlekłych sprawach wykonuje zabiegi częściej i raczej nie udaje mi się za jednym zabiegiem pomóc). Natomiast po czym rozpoznać dobrego akupunkturzystę? Tego nie wiem. Ja na przykład jeśli mamy problem np. w plecach czy w głowie, to rzadko nakłuwam same plecy czy głowę, a dochodzę tam dzięki połączeniom maridianowym. Jednak najważniejsze jest leczyć korzeń choroby a nie objaw, jak niestety często naucza tradycyjna medycyna chińska (w odróżnieniu od klasycznej, która nie została zmodyfikowanej przez Mao). Ale jak to rozpoznać u kogoś? Po prostu trzeba wiedzieć, że dana osoba jest dobra w tym co robi...Trochę to pytanie jak rozpoznać dobrego lekarza - na pewno nie po tym, że ma biały fartuch;)
Pozdrawiam,
Marian
Dziękuję za ten super ważny blog! Bardzo do mnie przemawia idea holistycznego podejścia do samego siebie. Swoją dietę-życie zmieniam już trzeci rok i cieszę się efektami. Skoro źle siebie traktowałam (dieta,sposób życia itd) przez,powiedzmy,40 lat to jasnym jest,że nie odwrócę tych procesów w tydzień. Na tę chwilę mam jedno krótkie pytanie - wspominasz powyżej o stosowaniu kiedyś (przez siebie) płynu Lugola. Czy mowa tu u płynie 1% czy 5%? Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
UsuńPłyn lugola dla mnie zrobił zaprzyjaźniony chemik mojego taty i był on raczej mocny, chyba zdecydowanie mocniejszy niż nawet 5%. Ale nie ma znaczenia czy 5% czy 1%. Po prostu słabszy stosujmy trochę więcej, ten mocniejszy trochę mniej (ja osobiście kupiłbym mocniejszy). Nie chcę pisać ile dokładnie stosować bo to zawsze w indywidualnych przypadkach może się różnić. Można na początku po prostu wcierać płyn lugola przed pójściem spać w brzuch lub w pośladki. Jeśli plama do rana zniknie oznacza to, że mamy niedobór. Możemy wtedy dalej go nakładać aż do momentu aż przestanie się wchłaniać...
Pozdrawiam,
Marian
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Pytam o stężenie w kontekście ilości kropli, które sam stosowałeś. Wiem,że u każdego będzie inaczej ale chciałam mieć kompletna informację. Dziękuję pięknie za dodatkowe informacje i pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń