Nie ulega najmniejszej
wątpliwości, że woda jest jednym z najważniejszych elementów potrzebnych nam do
życia. Często zauważam, że samo wprowadzenie odpowiedniego spożywania wody
potrafi wyleczyć dolegliwości z pozoru nie
mające ze sobą nic wspólnego. Jednak w ostatnich latach woda jaką mamy do
dyspozycji znacząco się różni od tej, którą przez miliony lat piły zwierzęta
czy rośliny. Jeszcze nie tak dawno
temu woda na Ziemi była krystalicznie czysta i nikt specjalnie nie musiał się przejmować tym, skąd
czerpać swoją wodę, ponieważ praktycznie każda nadawała się do spożycia. Wszystko
pod tym względem było dobrze do momentu kiedy człowiek z początkiem ubiegłego
wieku zaczął wprowadzać tysiące toksycznych substancji do środowiska. Tak się
składa, że nowo wytworzone trucizny, gdziekolwiek nie byłyby wytwarzane, prędzej czy później lądują w wodach
gruntowych, w rzekach, jeziorach, morzach czy oceanach. Z kolei woda będąca
doskonałym rozpuszczalnikiem staje się nośnikiem tych chemikaliów, przez co
część toksycznych trucizn wraca do nas pod postacią szklanki wody. Jednym z
tysiąca przykładów jak zatruwamy wodę jest rolnictwo. W tym przypadku warto się
zastanowić co się dzieje z tysiącami ton pestycydów, rozpryskiwanych przez
rolników każdego dnia na polach naszego pięknego kraju. Na opakowaniach stosowanych
przez rolników środków możemy znaleźć zalecenia typu „Nie dopuścić do
przedostania się preparatu do zbiorników i cieków wodnych”. Ciekawe jak
rolnik miałby stosować pestycydy i jednocześnie nie dopuszczać do przedostawania się ich do wód gruntowych? W mojej
ocenie jest to niemożliwe i wraz z
opadami atmosferycznymi wszystko, co rolnik wysypie na polu, „powędruje” do wód
gruntowych, a następnie do rzek czy jezior. Niestety wraz z wodą te wszystkie
chemikalia prędzej czy później znajdą się w naszym kranie, a my nieświadomie będziemy
je spożywać każdego dnia. A przecież to tylko jeden przykład, jedna trucizna z
tysięcy jakie człowiek wprowadza codziennie do gleby. Dziś już wiemy, że
toksyny wylewane na powierzchni Ziemi przedostają się nawet do wód głębinowych,
czyli tych skąd pochodzą nasze „czyste” wody butelkowane. W tej publikacji
dotyczącej nawadniania organizmu zajmiemy się czystością wody, którą na własne
życzenie tak mocno zabrudziliśmy…
Zanim zaczniemy chciałbym Cię uspokoić, że mimo iż w artykule ukaże trochę
inne oblicze wody, niż powszechnie jest nam ukazywane, to proszę abyś się tym zbytnio
nie niepokoił. Pod terminem „niepokoił” mam na myśli tezę, że nawet jeśli
spożywana przez nas woda dzisiaj nie
spełnia naszych wymagań choćby pod względem czystości, to nie trzeba od razu panikować i gorączkowo szukać rozwiązania. Do
wszystkiego podchodźmy ze spokojem i cierpliwością. Jeśli przez lata
spożywaliśmy zatrutą wodę, to kolejny dodatkowy czas raczej nas nie zabije. Ja osobiście zanim
zamontowałem odpowiedni filtr wody minęły dwa lata, w których to byłem świadomy
spożywania wody nazwijmy to nie do
końca czystej (choć co prawda woda w moim kranie spełniała wszelkie normy
czystości i była nawet uznana za wyjątkowo czystą, no ale mnie wprowadzanie chemii
do swojego ciała nawet jeśli mieszczą się w granicach ustalonych norm nie za bardzo zadowala).
Dzisiaj postaram się opowiedzieć historię od początku. A więc na początku
były sobie dwa atomy wodoru i jeden tlenu. Następnie… no może nie aż od takiego początku. Przeskoczmy
od razu do czasów współczesnych, choć swoją droga czy nie jest niesamowite, że woda zawierająca wodór jako substancję
palną i tlen, który jak wiemy podtrzymuje spalanie jakoś się nie pali? Wiem, że istnieje na to
chemiczne wytłumaczenie, ale mimo wszystko jest to dość ciekawe i może właśnie
dlatego w naukach Wschodu element ognia często łączy się z elementem wody. No
ale to tak na marginesie. Wracając do głównego tematu nasza woda jak już sobie
wspomnieliśmy jest mocno truta przez rolnictwo i to nie tylko pestycydami, ale wszystkimi syntetycznymi środkami jakie
ono używa. Do tego tortu trucicieli wody należy dodać tysiące fabryk, które
swoje przemysłowe ścieki często wprowadzają bezpośrednio do rzek lub przy
użyciu filtrów, które tylko częściowo oczyszczają wodę. Poza tym z fabryk poprzez
kominy uwalniają się tysiące chemicznych substancji, które następnie wraz z deszczem
wracają na powierzchnię Ziemi. Opady atmosferyczne zbierają nie tylko pyły fabryczne z atmosfery,
ale też przy okazji spłukują dachy naszych domów czy ulice naszych miast
pokryte pochodnymi spalin wszechobecnych samochodów. Idąc dalej trucie wody
zaczyna się także pod prysznicem czy kiedy myjemy toaletę. Ścieki z naszych
domów zawierają tysiące ton chemikaliów będące pozostałościami po proszkach do
prania, mydłach, wszelakich płynach myjących itp. i wraz ze ściekami
przedostają się do środowiska, nawet jeśli nasz rejon jest wyposażony w
oczyszczalnie ścieków. Dobrze
przeczytałaś, nawet jeśli mamy najnowocześniejszą i najlepiej przemyślaną
oczyszczalnię ścieków, to i tak część z toksycznych substancji czy to pod
postacią gazów czy popiołu może przedostać się do wód gruntowych.
Do tego
wszystkiego należy dodać ścieki przedostające się z nieszczelnych
szamb czy przeciekających rur, których niestety w tym kraju nie brakuje. Jeśli chodzi o
gospodarstwa domowe, to ostatnio coraz częściej zauważa się także problem
przedostających się do środowiska lekarstw, także tych zużytych czyli opuszczających
nasze ciała. W tym przypadku choćby wiele leków hormonalnych nawet kiedy są
wydalone przez człowieka, dalej potrafią bez większego trudu przejść przez
„filtry” oczyszczalni ścieków. Może kiedyś się okaże, że drobiny pigułek
antykoncepcyjnych jemy wszyscy, nawet Ci którzy są ich zagorzałymi
przeciwnikami. A więc każdy z nas wraz z wodą i spożywanymi pokarmami,
szczególnie zwierzęcymi oraz zawierającymi pochodne soi jest na swoistej
terapii hormonalnej. Swoją drogą mogłoby to tłumaczyć wiele zjawisk dziś
występujących, łącznie z wszechobecną trudnością zajściem w ciąże, ale ten
temat w mojej ocenie jest zdecydowanie szerszy. Jako ciekawostkę wspomnę, że we
Francji w Tamizie oraz w wodzie kranowej znaleziono sztuczne słodziki używane
przez przemysł spożywczy w produktach typu light. Część syntetycznych słodzików
zostaje wydalonych przez człowieka w formie niezmienionej i następnie przedostają się do wód. Obecnie stężenie
tych słodzików jest minimalne i „teoretycznie” neutralne dla człowieka, ale piszę
o tym aby pokazać jak wiele trucizn jedzonych przez naszych współobywateli może
wrócić do nas, nawet kiedy my nie
używamy chemii w swoim życiu. Z inne strony warto też wspomnieć, że toksyczne
chemikalia używane do farbowania naszych ubrań uderzają w nas dwa razy. Za
pierwszym razem kiedy mamy fizyczną styczność z nowo kupioną rzeczą i za
pośrednictwem dotyku naszej skóry drażnią nasze ciało. Dlatego zawsze warto
nowo zakupioną odzież wyprać przed pierwszym założeniem. Jednak wraz z wodą z
pralki do środowiska trafiają choćby takie substancje jak arszenik czy ołów
używany do farbowania odzieży. Później pod różną postacią przedostają się one
na pola naszych rolników, skąd trafiają do naszej żywności i następnie wracają
do nas pod postacią obiadu. Jednak o takich rzeczach to chyba lepiej w ogóle nie myśleć…
Przykładów jak zatruwamy swoje wody gruntowe można mnożyć w nieskończoność.
Ja jako mieszkaniec Gdańska za każdym razem kiedy płynę łódką po byłych
terenach stoczniowych zastanawiam się jak to jest możliwe, że w moim mieście
tysiące ton chemikaliów po prostu leży sobie na nabrzeżu. Zresztą Gdańszczanie
mają też inne niespodzianki od losu jak choćby pod postacią górki fosforowej,
która przez lata była przedstawiana przez władze jako bezpieczna. Jak często w
takich sytuacjach się dzieje, dziś już oficjalnie mówi się o wycieku fosforów,
który stwierdzono dzięki analizie właśnie próbek wody. Takich nie do końca chcianych prezentów w
całej Polsce jest tysiące i zawsze się zastanawiam w jakim świecie żyją ludzie na
to pozwalający. Czy oni na pewno żyją na tej sam planecie co my? Na poniższym
rysunku choć trochę obrazowo postarałem się ukazać zatruwanie wody.
Problem zatruwania wody dotyczy także wód głębinowych skąd najczęściej pobierana
jest woda do tej sprzedawanej w sklepach w plastikowych butelkach. To, że
chemikalia dostają się tak głęboko wiadomo już przynajmniej od 1997 roku, kiedy
to na wszelki wypadek za pomocą ustawy dopuszczono możliwość występowania w wodach
mineralnych ołowiu, rtęci, pestycydów, azotanów czy detergentów, wszystko oczywiście
w granicach ustalonych „norm”. Wody głębinowe są zanieczyszczone z bardzo
prostego faktu. Kiedy zaczynamy je pobierać, automatycznie nasze źródło zasycają
zanieczyszczone wody powierzchniowe. Oczywiście taka woda jest czystsza niż
wody powierzchniowe, ponieważ zadziałał tu naturalny filtr po postacią warstw
ziemi. Jeśli chodzi o wody butelkowane pozostaje także problem plastiku w jakim
są pakowane, ale o tym napiszę osobną publikację.
Jak widzimy problem z wodą zaczyna się dużo wcześniej niż przy pobieraniu
jej ze studni czy wód gruntowych. Czasem możemy mieć mylne przeświadczenie, że
nasz zakład wodociągowy jest w stanie te wszystkie chemikalia z wody odrzucić,
tym bardziej że często zachwalają czystość swojej wody. Dlatego przyjrzymy się
sposobowi oczyszczania jakie stosuje znaczna część zakładów wodociągowych aby
zobaczyć czy w ogóle jest techniczna możliwość w zastosowanych technologiach
prawidłowego oczyszczenia wody.
Na początku woda jest filtrowana z większych części mechanicznych takich
jak piasek itp. za pomocą stawów sedymentacyjnych. Trudne słowo, ale tutaj po
prostu część zanieczyszczeń odpadnie na dno takich stawów i dzięki czemu woda
stanie się bardziej klarowna. Następnie do wody dodaje się siarczan żelazowo-aluminiowy,
który ma za zadanie wychwycić jeszcze pływające w wodzie cząstki mechaniczne.
Dzięki temu zabiegowi zanieczyszczenia mechaniczne są łączone w większe grupy,
które opadają na dno stawów lub też łatwiej zostają wychwycone przez kolejny
etap oczyszczania jakim są filtry mechaniczne. Filtry mechaniczne to nic innego
jak warstwy żwiru i piasku (czasem jest to piasek kwarcowy oraz antracyt) o
wysokości powyżej jednego metra, które potrafią wychwycić zabrudzenia wody. To
właśnie dzięki nim woda staje się czysta, przynajmniej oglądając ją gołym okiem.
Teraz woda poddawana zostaje procesowi dezynfekcji. Najczęściej jest to proces
chlorowania, ponieważ chlor jak wiemy szybko i skutecznie niszczy wszelkie
bakterie. Są tego dobre i złe strony. Dobrym skutkiem dodawania chloru do wody
niewątpliwie jest to, że dzięki temu zostały opanowane rozmaite epidemie, które
wcześniej mocno nękały ludzkość. Jednak jak już pewnie wiesz, spożywanie
chlorowanej wody odbija się znacząco na naszym zdrowiu. Proces chlorowania wody
nie jest zasadą. Na przykład w moim
mieście z ujęcia wody z którego jest zaopatrywane moje mieszkanie woda nie jest chlorowana (do momentu pojawienia
się niebezpiecznego stężenia bakteryjnego), ale z ujęcia wody „Straszyn” z
którego korzysta część miasta, woda zostaje już poddana chlorowaniu.
Tak pokrótce wygląda sposób oczyszczania wody. Czy wygląda on podobnie w
każdym mieście tego nie wiem, no ale
przynajmniej w znacznej większości. Tak naprawdę dość trudno dotrzeć do
informacji na temat tego jak dokładnie filtruje wodę dany zakład wodociągowy i
czasem bez znajomości jakieś osoby tam pracującej się nie obędzie.
Dotarliśmy już do momentu kiedy woda płynąca do naszego kranu opuściła nasz
zakład wodociągowy. W tym miejscu zróbmy sobie przerwę i zobaczmy jaka może być
jakość tej wody. A więc woda pobrana przez zakład wodociągowy obojętnie czy
była to woda gruntowa, woda z rzeki czy z jeziora jest wysoce prawdopodobne, że
została skażona tysiącami trucizn wytworzonymi przez współczesną działalność
człowieka. System filtracji pozwolił na oddzielenie większych substancji,
takich jak piasek czy pasożyty sprawiając pozornie czystą jakość wody. Jednak
system ten nie ma fizycznej
możliwości oddzielenia tysiąca chemikaliów rozpuszczalnych w wodzie i bez większych
problemów ołów, rtęć, pestycydy oraz inne potencjalne trucizny zawarte w wodzie
pierwotnej przedostały się do rur wodociągowych. Zakład wodociągowy dorzucił
także coś od siebie. Mianowicie podczas tak zwanego procesu koagulacji, kiedy
do wody dorzucono siarczan żelazowo-aluminiowy „wzbogacono” naszą wodę choćby o
aluminium, a następnie w fazie dezynfekcji dodano do niej chlor. Niestety dodany
chlor, który co prawda wybija potencjalnie groźne dla naszego zdrowia bakterie,
ale nie jest obojętny dla naszego
ciała. Nie będę wypisywał co
dokładnie chlor robi z naszym ciałem, ponieważ jest to temat na cały artykuł,
ale wystarczy pomyśleć, że skoro chlor tak skutecznie wybija bakterie, to jak
możemy zbudować zdrową florę bakteryjną w naszych jelitach go spożywając? Chlor
jest substancją bardzo drażniąco działającą na nasze ciało, nawet w formie
lotnej. Dlatego warto wystrzegać się go w życiu codziennym i przynajmniej z
rozwagą stosować preparaty go zawierające (choć w mojej ocenie lepiej w ogóle
ich nie stosować).
Jak widzimy woda wypływając z zakładu wodociągowego może być znacznie
zanieczyszczona. Mimo wszystko zakład może pochwalić się czystością wody i
reklamować ją jako zdatną do picia, ponieważ jest wysoce prawdopodobne, że
będzie się mieściła ona w granicach ustalonych norm czystości wody. Zresztą
taka woda często i tak jest lepsza niż niektóre wody butelkowane. Na marginesie
dodam, że polskie normy czystości wody są tak naprawdę dopasowane do realiów w
jakich żyjemy. Nie mają one wiele
wspólnego z dbanie o prawdziwą jakość wody. W Polsce po prostu nie ma dobrej jakościowej wody więc
normy trzeba było dopasować do sytuacji zastanej. Poza tym nasze badania wody
obejmują zdecydowanie mniej pierwiastków niż choćby w krajach Zachodnich.
Dlatego czasem nasza woda pozornie może nie
zawierać trujących pierwiastków, ale nie
dlatego, że ich w niej nie ma, ale
dlatego że ich nawet nie szukano.
Mimo, iż nasza woda w tej chwili jest mocno narażona na skażenie, to
jeszcze czeka ją dość długa podróż z zakładu wodociągowego do naszego kranu. Po
drodze w rurach mimo ich systematycznego oczyszczania napotyka na różnego
rodzaju zabrudzenia. Czasem może to być zwykły muł gromadzący się na dnie rur.
Swoją drogą wiele rur w naszym kraju dalej jest cementowo-azbestowymi. Rurę
azbestową doprowadzającą wodę do mojego domu wymieniono dopiero kilka lat temu.
Azbest zresztą był też używany jako materiał uszczelniający instalacje
wodociągowe. Z kolei rury wykonane z PCW mogą zawierać choćby chlorek winylu,
który już dawno temu stwierdzono jako wysoce rakotwórczy. W naszym kraju ten
związek chemiczny niestety nawet nie
jest badany. Z resztą nie badamy też
innych związków rakotwórczych, których nazw w mojej ocenie nie ma sensu wymieniać. Jednak nawet jeśli dziś wprowadzi się normy
choćby wymienionego chlorku winylu i producenci rur PCW będą zmuszeni do usunięcia
go ze składu swoich rur, to i tak nie
rozwiąże to problemu całkowicie. Taka norma będzie dotyczyła nowo wytworzonych
rur, ale te już zamontowane zostaną z nami przez kolejne dekady. Poza tym co
kilka lat okazuje się, że chemiczne substancje, które wcześniej były traktowane
jako obojętne dla zdrowia, dziś stają są dla niego niebezpieczne. W mojej
ocenie nie ma czegoś takiego jak
obojętna dla zdrowia substancja syntetyczna. Dlatego po prostu lepiej unikać
wszelkich możliwych dróg związków chemicznych wędrujących do naszego ciała. Pod
słowem „unikać” mam na myśli zdrowo zdroworozsądkowe podejście, czyli tam gdzie mamy
możliwość usuwamy potencjalne zagrożenia. Jednak tam gdzie nie mamy na to specjalnie wpływu lub po prostu nie mamy pieniędzy na usuwanie zagrożeń specjalnie się tym nie przejmujemy. Czasem lepiej nawet
przyjmować jakieś chemikalia do swojego ciała niż wzbudzać w sobie nadmierną
reakcję stresową.
Jak widzimy na naszą wodę czeka wiele atrakcji. W moim domu wygląda na nią
coś jeszcze. Mianowicie w moim mieszkaniu są położone rury miedziane. W związku
z tym wraz z przepłukującą wodą stale uwalnia się kadm, który bardzo
destrukcyjnie działa na układ krwionośny i nerki. Czasem wystarczy usunąć kadm
z wody aby ciśnienie krwi się uregulowało. Inne niespodzianki? Na pewno jest
ich wiele, ale mam wrażenie, że już jasno sobie powiedzieliśmy o potencjalnym
zagrożeniu picia wody z kranu czy nawet tej kupionej w sklepie w plastikowej
butelce. Podobno kiedy mamy w swoim mieszkaniu położoną instalację wodną za pomocą
rur plastikowych, to po około trzech tygodniach używania wypłukują się z niej
niebezpieczne związki. Dlatego może okazać się, że plastikowa instalacja jest bezpieczniejsza
dla zdrowia niż np. miedziana. Stąd wysuwa się dla nas dość oczywisty wniosek,
że kiedy wymieniamy instalację lub kupujemy mieszkanie w nowym budynku, to
warto przez minimum miesiąc czasu unikać używania wody, choćby do picia.
Początkowo w tym miejscu chciałem napisać o możliwościach oczyszczania wody
za pomocą filtrów. Jednak trochę się rozpisałem o zanieczyszczeniach wody i ten
artykuł jest już dość długi. Dlatego o możliwościach oczyszczania wody w Twoim
domu napiszę w następnej publikacji z tej serii, czyli w artykule na literę W6. Jednak tak jak już wspomniałem
wcześniej nie napisałem tego
artykułu w celu wzbudzenia Twojego niepokoju. Chciałem Ci tylko uświadomić
jakie zagrożenia mogą być związane z piciem wody. Jednak w mojej ocenie i tak
zdecydowanie większe korzyści przynosi picie wody nawet lekko zatrutej niż
rezygnacja z niej w ogóle. Z drugiej strony wspomniałem o wodach zapakowany w
plastikowe butelki jako nie do końca
dobrym rozwiązaniu. Mimo wszystko tutaj także nie należy wpadać w skrajności i kiedy zabranie wody w szklanej
butelce jest zbytnio kłopotliwe, to sam czasem kupuję wodę w plastiku. Jednak w
zdecydowanej większości piję wodę wyprodukowaną przez siebie, we własnym domu
za pomocą filtra. Jakie rozwiązanie wybrałem czytaj w publikacji W6…
Przez setki lat ludzie wierzyli,
iż jaszczurki w studni dowodzą, że woda jest świeża
i zdatna do picia.
I przez cały ten czas ani razu nie zadali sobie pytania,
gdzie właściwie jaszczurki chodzą do toalety.
Witam serdecznie.Z wielką przyjemnością czytam to co pisze Pan na swoim blogu.Zastanawiam się jak zastosować tą wiedzę odnośnie mojego problemu to znaczy trądziku.Jestem kobietą po trzydziestce, a nadal pojawiają się wypryski na mojej twarzy.Nie jest to tak nasilone jak kiedyś,ale nadal trwa.Obecnie odstawiłam gluten,ale nie wiem czy to dobry kierunek..Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
UsuńCiężko mi trafnie doradzić wiedząc tak szczątkowe informacje. Osobiście taktuje skórę jako część układu wydalniczego więc trądzik jest symptomem, że nasze ciało potrzebuje oczyszczenia. Sam osobiście mam cerę trądzikową ale dzięki oczyszczeniu ciała, stosowaniu odpowiedniej diety i stylu życia trądzik przestał mnie dotyczyć. Możliwe jest też to, że jesteś osobą o konstytucji Pitta (więcej o tym w artykułach na literą A), która z natury ma skłonność do trądziku. Wtedy warto dostosować odpowiednią dietę. Odstawianie glutenu na jakiś czas to dobry kierunek. Ogólnie nie jest przeciwniekiem glutenu ale pszenicy już tak. Po jakiś czasie możesz wrócić np. do płatków owsianych. To co mogę Ci doradzić, to czytanie artykułów po kolei i z tym z czym się zgadzasz stopniowo wprowadzaj w życie. Zniknięcie trądziku będzie efektem ubocznym oczyszczania ciała. Jednak aby Ci dać coś bardziej konkretnego to powiem, że czasem lewatywa plus płukanie wątroby oraz picie odpowiedniej ilości wody potrafią dość skutecznie zlikwidować trądzik. Więcej o tym w artykułach na literę O. Jednak tak naprawdę wydaje mi się, że warto wprowadzać w życie to, co czytasz (choćby na tym blogu)...
Pozdrawiam,
Marian
Pięknie dziękuję za tak szybką odpowiedź.Faktycznie podałam zbyt mało zdrowotnych informacji o sobie.Mam niedoczynność tarczycy(zażywam Euthyrox) i też zastanawiałam się czy może mieć to wpływ na moją cerę..W każdym razie dziękuję serdecznie za wskazówki i zabieram się do szczegółowej lektury tegoż bloga.Wszystkiego naprawdę dobrego:)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
UsuńJeśli chodzi o niedoczynność tarczycy to także można wyleczyć. No ale aby pomagać w takiej dolegliwości już na pewno wolę pracować z osobami na "żywo":)Czasem efekty takiej pracy są szybkie, a czasem bardzo powolne ale jak na razie zawsze była poprawa i zdecydowana większość osób przestało już brać Euthyrox...
Pozdrawiam,
Marian
A co Pan sadzi o wodzie redoks alkaliczna zywa woda?
OdpowiedzUsuńWitam,
UsuńNapisałem o tym trochę w następnym artykule dotyczącym nawadniania. Jako lekarstwo spożywane czasowo u odpowiedniej osoby może być. Ale zmniejszanie pH wody w stronę bardziej skrajną, nawet w zasadową w moim odczuciu na dłuższą metę się nie sprawdzi i spowoduje odkwaszenie żołądka. Więcej w artykule W6 i na pewno będę jeszcze o tym pisał:)
Pozdrawiam,
Marian
Witam, piszę pan że najlepiej spożywać wodę w szklanych butelkach. Ale jakie najlepsze pH jest wody pitnej i jaka ma być jej mineralizacja,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
UsuńTo wszystko zależy. Jak mamy bardzo zakwaszony organizm, choroby skórne i inne dolegliwości związane ze zbytnim zakwaszeniem ciała wydaje się dobrą opcją picie wody bardziej zasadowej, czyli o podwyższonym pH. Jednak zbyt długie picie takiej wody w moim odczuciu może docelowo osłabić ogień trawienny naszego żołądka. Stąd poza sytuacjami kiedy traktujemy wodę jako lekarstwo powinniśmy pić wodę o normalnym, czyli neutralnym pH. Czyli taka jaka naturalnie najczęściej występuje w środowisku - ja bym nic w niej na siłę nie zmieniał. Jeśli chodzi i mineralizacje to na pewno nie polecam wód mineralnych, ponieważ minerały z nich bardziej obciążają nasze ciało niż dodaje mu minerałów. Dodane minerały powinny być w formie jonowej, bo wtedy mają szanse się wchłonąć. Dziś już bez większych problemów można takie kupić. Można też po prostu pić odpowiednie herbatki ziołowe (np. z pokrzywy, Damiany itp.)
Pozdrawiam,
Marian
Dziękuję za odpowiedź, zauwazylem, że wody w szklanych butelkach mają z kolei bardziej kwaśne ph często jest koło 5 , z takiej wody też lepiej zrezygnować?
OdpowiedzUsuńWitam, pisze Pan, żeby dodawać minerały w formie jonowej.Chciałem używać soli himalajskiej ,ale na razie nie bedę jej uzywał, zgodnie z informacjami z bloga, wiec czym konkretnie moge ją zastąpić? I do jakiej wody najlepiej je dodawac? moze byc np.przegotowana?
OdpowiedzUsuńdziekuje za odpowiedz
Witam serdecznie,
UsuńMożemy używać soli himalajskiej czy jakieś naszej, np. kłodawskiej. Tutaj też będą minerały w formie jonowej. Nie chcę polecać żadnej firmy (nie jest to blog reklamowy) ale kiedy wpiszemy w wyszukiwarkę "minerały jonowe" w końcu znajdziemy odpowiednie (ja używam takie pozbawione sodu pobierane ze słonego jeziora w Utach, gdzie znajdują się 72 minerały, a czasem takie pozyskane z roślin). Natomiast czy gotować wodę, to zależy dla kogo. Ale dla większości z nas możemy ją przegotować, a kiedy będziemy ją gotować 10 minut to zmieni ona swoje właściwości na bardziej zjonizowaną i będzie dodatkowo oczyszczać nasze ciało i dobrze wpływać na trawienie...
Pozdrawiam,
Marian
Witam,
OdpowiedzUsuńz zainteresowaniem śledzę Pańskiego bloga.Jest tu mnóstwo świetnych wpisów,które są poparte Pańskim doświadczeniem.
Mam w domu instalację- właśnie miedzianą i proszę o wyjaśnienie skąd ten kadm? cyt:"Mianowicie w moim mieszkaniu są położone rury miedziane. W związku z tym wraz z przepłukującą wodą stale uwalnia się kadm"W
Pozdrawiam Arek
Witam serdecznie,
UsuńOdnośnie rur miedzianych pierwszy raz spotkałem się z tym tematem w książce Pani Huldy Clark. Potem wielokrotnie trafiałem na podobne opisy w innych publikacja. Wiem doskonale, że są osoby które specjalnie moczą swoją wodę w miedzianych naczyniach, aby dzięki temu podnieść jej właściwości. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że metale nieobrobione przez rośliny, czyli te nie zawarte w naszym pożywieniu są dla naszego ciała szkodliwe. Woda która zawiera związku miedziane z rur, jest dla nas po prostu nie do końca dobra. Jednak z drugiej strony też traktowałbym to na spokojnie, bez większych emocji. Mam rury miedziane, to trudno. Będę kiedyś budował nowy dom, to zamontuje sobie inne:) Jak będę miał okazję zamontować sobie filtr wody - w ogóle nie będzie problemu;)
Pozdrawiam,
Marian