Po artykule zatytułowanym Witaminy –
kilka słów na początek zaczynamy opisywać poszczególne Witaminy. Od razu
zaznaczam, że warto przeczytać najpierw poprzednią publikację o Witaminach,
ponieważ tam znajduje się spora dawka informacji, którą warto znać zanim pozna
się poszczególne Witaminy. Dziś zajmiemy się Witaminą C, która w formie
lewoskrętnej robi ostatnio błyskotliwą karierę, ale może powinniśmy się
zastanowić czy faktycznie zasługuje na przypisywane jej wręcz magiczne
właściwości? W tym miejscu warto zadać sobie pytanie czy człowiekowi naprawdę
udało się oszukać przyrodę i czy w przypadku poważniejszej choroby zamiast
odpowiedniej terapii zmiany stylu życia wystarczy łykać kilka, kilkadziesiąt
czy nawet sto gram Witaminy C w celu wyleczenia? Czytając ten artykuł wiedz, że
jego autor czyli ja nie jest fanem Witaminy
C, nawet w formie lewoskrętnej czy w ogóle suplementacji jakimikolwiek
wyodrębnionymi Witaminami. W związku z tym artykuł nie będzie miał wydźwięku chełbiącego leczenie Witaminą C i
oczywiście jest obarczony moim subiektywnym postrzeganiem świata. Mimo wszystko
będąc wobec Ciebie jak najbardziej uczciwym, ukażę Witaminę C w jej prawdziwej
odsłonie, czyli faktycznie jako lek ratujący czasem życie, ale też mogący wyrządzić
wiele szkód kiedy jest niewłaściwie
lub zbyt długo przyjmowana. Tak jak poleciłbym w poszczególnych przypadkach
Witaminę C w stanach ostrych, tak na pewno nie
poleciłbym jej nikomu jako codzienny proszek przy śniadaniu czy obiedzie.
Dodatkowo w swoich obserwacjach zauważyłem, że jednym osobom Witamina C pomaga
od razu, a innym wręcz przeciwnie, może nawet mocno zaszkodzić. Dzisiaj mam
pewne swoje teorie na ten temat oparte na Medycynie Chińskiej. Ale zacznijmy po
kolei…
Na początek proponuję zapoznać się z Witaminą C jako możliwym lekiem na
większość chorób, jednak w trakcie jej opisywania podzielę się swoimi
obserwacjami oraz logicznymi wnioskami z badań naukowych tak, aby syntetyczna
forma Witaminy C mogła znaleźć się w Twojej apteczce, ale abyś ją używał tylko
w konkretnych sytuacjach (od razu zaznaczam, że raczej bardzo rzadkich). W
całym artykule piszę tylko o Witaminie C w formie lewoskrętnej, ponieważ tylko
w tej formie nasz organizm jest w stanie ją przyswoić. Forma prawoskrętna
używana w rozmaitych preparatach produkowanych przez przemysł farmaceutyczny i
spożywczy przyswaja się w zaledwie kilku procentach i mocno obciąża nasz organizm.
Mówiąc bardziej obrazowo inna forma Witaminy C niż lewoskrętna będzie tylko zatruwać
nasze ciało, a nie leczyć. W Naturze
czyli w owocach i warzywach występuje właśnie forma lewoskrętna, ale dziś można
ją kupować na kilogramy także w formie syntetycznej za stosunkowo niewielkie pieniądze (u mnie w sklepie
kilogram takiej witaminy kosztuje około czterdziestu złotych). Na wszelki
wypadek zaznaczam, że nigdy nie polecam
zażywania Witaminy C w tabletkach, ponieważ zawarte w nich wypełniacze,
stabilizatory, barwniki itd. mogą być bardziej toksyczne niż ewentualne
korzyści z brania Witaminy C (no chyba, że zakupiliśmy dobry preparat bez niepotrzebnych wypełniaczy, który np.
zawiera ekstrakt Witaminy C z aceroli, kiełków itp.).
Witamina C jest niewątpliwie
jedną z ważniejszych substancji w naszym organizmie, a jej niedobór szybko prowadzi do chorób, w tym w szczególności do
wszelakich dolegliwości związanych z krwią, od szkorbutu, niedokrwistości,
powolnego gojenia się ran, do ogólnie chorób związanych z układem krążenia.
Mimo wszystko warto zauważyć, że chociażby szkorbutu nie da rady wyleczyć samą Witaminą C przyjmowaną jako wyizolowaną
substancją. W tym przypadku jeśli chcemy wyleczyć szkorbut musimy jeść np. całe
owoce bogate w Witaminę C, ponieważ dopiero połączenie wielu substancji
zawartych w nich daje efekt ozdrowieńczy (kiedy suplementujemy samą witaminę C,
nie przyswajamy jej innych form jak
chociażby Witamina C2 czy rozmaite fito związki wspierające działanie Witaminy
C). Stąd wysuwa się pierwszy wniosek, że jeśli suplementujemy się syntetyczną
formą Witaminy C warto dodatkowo zjadać jakiś owoc (np. jabłko lub wkrapiać sok
z cytryny do mieszanki wody z Witaminą C).
Witamina C jest uważana jako najważniejsza z Witamin potrzebnych dla układu
odpornościowego do zwalczania wszelakich patogenów. Ten wniosek wysunięto na
podstawie pomiaru Witaminy C w różnych miejscach naszego organizmu i okazało
się, że w białych krwinkach (dokładnie w neutrofilach) jej poziom jest znacznie
wyższy niż w pozostałych tkankach. Dodatkowo kiedy poziom Witaminy C w
neutrofilach spada, organizm szybko ją im dostarcza zmniejszając jej poziom w
innych obszarach. Jak widzimy Witamina C słusznie kojarzy nam się z układem
odpornościowym. Stąd należy przyznać jej sprawiedliwe miejsce na podium, że
potrafi wspierać nasz układ immunologiczny, który jak wiemy sam potrafi
wyleczyć większość chorób. A więc Witamina C naprawdę leczy i to nie tylko pojedyncze choroby, ale cały
organizm.
Jej inną mniej znaną właściwością jest umiejętność do usuwania metali
ciężkich z organizmu. Stąd też wiele naturopatów jest zdania, że warto
codziennie suplementować Witaminę C, ponieważ jej nadwyżkę nasz organizm
wykorzysta właśnie do usuwania metali ciężkich, których w dzisiejszym świecie
raczej nam nie brakuje w organizmie.
Osobiście jednak widzę tu pewne zagrożenie, ponieważ organizm wszelkie metale
ciężkie, w tym ołów, rtęć, arszenik i wiele innych będzie usuwał poprzez
jelita. Natomiast zbyt duża dawka metali ciężkich może spowodować ich ponowną reabsorpcję
do organizmu, ale przede wszystkim mogą one uszkodzić kosmki jelitowe. Nie sztuką jest pozbywanie się toksyn,
ale doprowadzenie do takiej sytuacji aby opuszczały nasze ciało w sposób nie uszkadzający go. Ale co zrobić aby nie dopuścić do ponownej reabsorpcji
metali ciężkich i uszkodzeń kosmków jelitowych? Odpowiedzią wydaje się zjadanie
dużej ilości prebiotyków, w tym przede wszystkim dobrego błonnika. Stąd wysuwa
się wniosek, że może po prostu lepiej na bieżąco dostarczać witaminę C jedząc
warzywa i owoce, które nam ją zapewnią i pomogą usunąć metale ciężkie z
organizmu. Dlatego osobiście preferuję zapewnienie Witaminy C w zbilansowanej
diecie, ponieważ może się okazać, że przyjmując ją w postaci proszku przypadkiem
sobie bardziej zaszkodzimy niż pomożemy. Pamiętaj też, że tak naprawdę my dalej
mamy przed sobą więcej do odkrycia niż już wiemy, stąd mogą być też inne
działania niepożądane, o których
dowiemy się np. za dwadzieścia lat. Kiedy jemy warzywa czy owoce zawierające
Witaminę C, to w sposób kontrolowany przez samą Naturę metale ciężkie
opuszczają nasze ciało.
Jednak kiedy podejrzewamy, że nasze dolegliwości powstały na wskutek zgromadzonych
metali ciężkich może warto by było skorzystać ze zdolności Witaminy C do ich
usunięcia (na przykład efekt poszczepienny u dzieci, które nie mają zdolności neutralizowania metali ciężkich). Wtedy
odpowiednią dawkę Witaminy C łączymy ze zbilansowaną dietą, dodając dodatkowo
np. chlorelle czy korzeń mniszka lekarskiego aby na bieżąco usuwać metale
ciężkie także z jelit. Choć w mojej ocenie lepsza jest nawet dłuższa terapia,
oparta na zmianie diety oraz terapii ziołowej niż pośpieszne czyszczenie ciała
za pomocą Witaminy C (ale przyznaje, że czasem same zioła i czy rośliny mogą
być zbyt słabe – wszystko zależy od konkretnego przypadku). Innym odkryciem
jest to, że dodanie siarki organicznej bardzo znacząco podwyższa zdolność
usuwania metali ciężkich przez Witaminę C. Najlepszym źródłem siarki będą
oczywiście warzywa, a nawet owoce, choć najczęściej wymienia się cebulę,
czosnek ale też jej sporo, w takich produktach jak owies, kapusta, groch,
brokuły, kalafior (i tak wymieniać można chyba bez końca), znajdziemy ją też w
produktach zwierzęcych. Idąc myślą niektórych naturopatów warto więc przyjmować
Witaminę C wraz z jakimś produktem siarkowym, np. preparatem MSM, ale po co skoro
to wszystko może znaleźć się w naszym pożywieniu wraz z tysiącem innych
elementów, których synergicznego działania jeszcze nie znamy.
Innym dość istotnym czynnikiem jest produkcja kolagenu w naszym ciele, do
której to potrzebna poza aminokwasami jest właśnie Witamina C. Stąd kiedy jej
zabraknie w naszej diecie nasze ciało może się zbyt szybko postarzeć. Jednak
głoszenie teorii abyśmy musieli się suplementować syntetyczną Witaminą C aby
wytworzyć kolagen jest nie do końca
prawdziwe. Po pierwsze ludzie żyli na tej planecie przez tysiące lat bez
suplementacji tą Witaminą, a poza tym jeśli przyjrzymy się diecie osób
długowiecznych lub wyglądających młodo w zaawansowanym wieku jakoś nie znajdziemy tam ani Witaminy C, ani
żadnych innych suplementów (no może poza Witaminą M, czyli Witaminą Miłości). Z drugiej strony kiedy nasza
dieta jest mówiąc ogólnie nie do końca
dobrze zbilansowana odpowiedni preparat z naturalną Witaminą C na pewno będzie im
służył (z doświadczenia moich „koleżanek” wiem, że preparat kolagenowy podawany
razem z naturalną formą Witaminy C naprawdę poprawia skórę ich klientek.
Wiele badań wykazało, że w czasie stresu emocjonalnego, uszkodzenia ciała
(np. ugryzienie komara czy zwykłe przecięcie skóry), infekcja zęba powoduje
znaczne zwiększenie zużycia Witaminy C. W tym czasie nasz organizm jest w
stanie przyswoić znacznie więcej Witaminy C niż zwykle i nawet zażycie większej
dawki syntetycznej Witaminy C oczywiście w formie lewoskrętnej nie wywoła biegunki. Stąd czasem
zażycie 1 grama Witaminy C może spowodować naszą rychłą wizytę w toalecie, ale
w czasie jakiejś dolegliwość możemy tolerować zdecydowanie wyższą dawkę. Na
chwilę odpocznijmy od informacji o samej Witaminie C i zobaczmy jak wygląda
sprawa jej przyjmowania w praktyce.
Czy witaminę C można przedawkować?
Jeśli stosujemy Witaminę C doustnie raczej trudno będzie nam ją
przedawkować, ponieważ jej nadmiar szybko spowoduje biegunkę. Zazwyczaj
wystarczy 2 gramy Witaminy C spożyte naraz aby nas lekko pogoniło. Osobiście w
ramach „badań pseudonaukowych” spożyłem około 20 gram Witaminy C w ciągu kilku
minut (jako że nie za bardzo choruję
także i w tym dniu byłem zdrowy). Efekt był taki, że w tym dniu oczyszczenie
jelit miałem zapewnione w dość szybki sposób. Stąd jeśli już naprawdę chcemy
spożywać Witaminę C i to w większej ilości, to należy podzielić ją na porcje i
najlepiej spożywać ją wymieszaną w szklance ciepłej wody co jakiś czas, na
przykład co godzinę (w przypadku przeziębienia przykładowo 1 gram co godzinę do
momentu całkowitego wyleczenia – piszę o tym ale pamiętaj, że to nie jest mój pomysł na zdrowie.
Człowiek zna wiele rozmaitych środków wypróbowanych przez tysiące lat i może nie warto zbytnio eksperymentować na
własnym ciele). Dodatkowo argumentem za tym aby stopniowo dawkować Witaminę C
jest proces rozkładu Witaminy C w naszym ciele. Jeśli spożyjesz dużą dawkę
Witaminy C naraz, organizm będzie miał jej pod dostatkiem tylko przez krótki
okres, ponieważ jej proces rozkładu jest bardzo szybki. Stąd jeśli chcemy
utrzymać stale wysoki poziom Witaminy C w ciele, należy ją spożywać przez cały
dzień, np. co godzinę. W praktyce lepiej
jest stopniowo zwiększać dawki Witaminy C, zaczynając od małej porcji.
Natomiast jeśli pojawi się rozwolnienie, oznacza to, że przesadziliśmy z
ilością i należy pominąć jedną/dwie dawki oraz ewentualnie zmniejszyć ich
objętość.
Warto też wiedzieć, że Witamina C jako kwas będzie dodatkowo zakwaszać nasz
żołądek (nie pomyl przypadkiem tego
z zakwaszeniem organizmu). Oczywiście u niektórych osób jest to wręcz pożądane,
stąd czasem łatwo wyleczyć rozmaite alergie przyjmując tylko Witaminę C. Ale
trzeba też wiedzieć, że są osoby mające coś tak zwanego jak „gorąco żołądka”
(według Medycyny Chińskiej, czyli rozmaite nadżerki, podrażnienia, wrzody itd.).
Dla nich Witamina C będzie toksyną i spowoduje zwiększenie ich dolegliwości. Oczywiście
można ją podać w formie zbuforowanej wapniem lub sodem, aby nadać jej
alkaliczność. Choć dla mnie jest to działanie podobne do wkładania ręki do
wrzątku trzymając kilka kostek lodu mając nadzieje, że się nie poparzymy, bo przecież teoretycznie suma wrzątku i lodu daje
nam wodę o temperaturze letniej.
Jednak buforowanie ma ogromne znaczenie jeśli chcemy podawać Witaminę C w
sposób dożylny. W tym przypadku należy ją podawać w formie askorbinianu sodu,
tak aby wlewany roztwór miał pH zbliżone do osocza krwi. Jednak opisywanie
wlewów dożylnych wykracza już za bardzo poza możliwości pisania artykułu, stąd
nawet nie pokuszę się na jego opis.
Chcę tylko powiedzieć, że dla mnie wstrzykiwanie sobie czegokolwiek
bezpośrednio do krwi jest nie do końca
dobrym pomysłem, no chyba że przywożą nas do szpitala w stanie krytycznym i
wtedy taki zastrzyk z Witaminy C może uratować nam życie. A więc gdybym był
lekarzem na ostrym dyżurze i nie
wiedziałbym co zrobić aby uratować umierającego pacjenta, na pewno
skorzystałbym z dożylnie podawanej Witaminy C (choć substancji czy interwencji
po jakie można by było sięgnąć w takiej sytuacji jest dość sporo).
Jednak ogólne przekonanie, że dożylne wlewki leczą raka jest nie do końca prawdziwe. Mógłbym teraz
opisać cały mechanizm jak Witamina C w teorii niszczy komórki nowotworowe, ale
osobiście od teorii bardziej preferuję praktykę. Wiem od osób zajmujących się
tym, że tak naprawdę rzadko lub może na wszelki wypadek napiszę „nie tak często” nowotwór ustępuje nawet
przy dużych dawkach Witaminy C, a nawet jak się cofnie często jest to efekt
krótkotrwały. Jak dla mnie takie działanie tylko pośrednio leczy przyczynę
problemu, stąd też nie możemy
oczekiwać cudów po dożylnym podaniu Witaminy C. Poza tym w moim odczuciu nie chodzi o to aby pozbyć się guza
nowotworowego, którego zbyt szybki rozkład może nawet nas zabić. Lepiej znaleźć
przyczynę jego pojawienia się, usunąć ją i cierpliwie poczekać aż sam zniknie
(wiem, zabrzmiało to zbyt prosto i pięknie, ale w praktyce właśnie tylko o to
chodzi, choć zazwyczaj oznacza to wywrócenie naszego życia do góry nogami).
Choć będąc jak najbardziej obiektywny wspomnę tylko, że w jednym z badań
pacjenci nowotworowi zakwalifikowani jako nieuleczalni,
którzy zażywali dodatkowo Witaminę C żyli dłużej blisko o rok, niż pacjenci z
grupy kontrolnej. Czyli teoretycznie zażywając Witaminę C w takiej sytuacji
dajemy sobie więcej czasu na znalezienie faktycznej przyczyny naszych dolegliwości.
Kiedy warto sięgnąć po Witaminę C
Choć jestem raczej przeciwnikiem rozpoczynania dnia od szklanki wody z
kwasem askorbinowym, to jednak są sytuacje w życiu kiedy warto po nią sięgnąć.
Poza sytuacjami zagrożenia życia, które opisałem w poprzednim akapicie warto
dodatkowo przyjąć Witaminę C w sytuacjach ingerencji w nasze ciało. Na przykład
jeśli mamy w naszych zębach plomby amalgamatowe i zdecydowaliśmy się na ich
zamianę na mniej toksyczne, to warto zażywać Witaminę C już dwa dni przed
zabiegiem, w dniu zabiegu i przez kolejne minimum 7 dni od zabiegu (choć
jeszcze bardziej warto najpierw odtruć wstępnie organizm, zmienić dietę itd.).
Innym przykładem może być operacja, czy ogólnie jakieś otwarcie naszego ciała.
Osobie z mojej rodziny, która niestety miała leczone zęby kanałowo czasem
pojawiają się ostre stany zapalne dziąseł. Wtedy płuczemy usta właśnie z
Witaminą C, trochę jej też spożywając. Płukania przeplatamy na zmianę płukaniem
wywaru z czystka i taka procedura pozwala wyleczyć zapalenie w ciągu dwóch dni.
Zaletą takiego postępowania jest to, że wcześniej zawsze kończyło się na
antybiotyku, a stan zapalny trwał zdecydowanie dłużej. Innym przykładem może
być ostatnie ugryzienie mnie przez kleszcza. Z racji tego, że byłem wtedy na
wyjeździe i nie miałem ze sobą
„apteczki ziół”, to nie zastanawiałem
się zbyt długo i piłem Witaminę C przez wszystkie dni wyjazdu wtedy kiedy tylko
mi się o tym przypomniało. Oczywiście nie
robiłem tego z powodu samego kleszcza, a raczej z obawy przed boreliozą. Jednak
po powrocie do domu odstawiłem już Witaminę C i na wszelki wypadek wzmocniłem
ciało innymi, bardziej naturalnymi sposobami.
Ciężko mi wymienić wszystkie sytuacje kiedy sam bym zażył Witaminę C,
jednak ufam, że powyższy akapit naświetlił Ci bardziej obraz kiedy warto po nią
sięgnąć. Ogólnie też warto ku niej się pochylić kiedy mamy jakiś stan ostry, a nie mamy pomysłu co robić. Wtedy
zaczynamy pić Witaminę C w większych ilościach obserwując swoje ciało czy
następuje poprawa. Osobiście zdarza mi się wykorzystywać mocno kwaśny smak
Witaminy C, aby w ramach jego działania według Medycyny Chińskiej, coś uzyskać
u swojego „pacjenta”. Jednak jest to już zupełnie inna zabawa, a i tak raczej
staram się opierać terapię na produktach naturalnych. Jednak wiedza z Medycyny
Chińskiej jasno mi pokazuje, że sięganie po tak skondensowane produkty jak wyizolowana
Witamina C może sprawić, że w naszym organizmie wytworzy się jakieś zaburzenie,
związane z energetycznym oddziaływaniem na organizm. Mówiąc trochę prościej
stosując pojedyncze substancje w większej ilości możemy rozregulować organizm w
niekontrolowany sposób.
Kilka argumentów przeciwko Witaminie C
Zazwyczaj pomysł na łykanie Witaminy C przychodzi nam w momencie
rozpoczęcia przeziębienia. Z mojej perspektywy czasem lepiej jest całe przeziębienie
przejść w sposób naturalny, oczywiście wspomagając nasz organizm w odpowiedni
sposób, ponieważ dzięki temu ciało się naturalnie oczyszcza i zabezpiecza nas
to przed poważniejszymi dolegliwościami w przyszłości (pisałem o tym trochę w
artykule CH2, ale w przyszłości
bardziej zgłębię ten temat). Ze swoich obserwacji zauważyłem, że osoby często
chorujące kiedy zmieniły dietę i pozwoliły sobie chorować (czyli w czasie
przeziębienia nie sięgały po żadne
sztuczne substancje czy antybiotyki), po jakimś czasie chorowały coraz rzadziej
i coraz krócej tak aby teraz chorować naprawdę sporadycznie. Patrząc z punktu
widzenia Medycyny Chińskiej Witaminą C możemy patogen wręcz wepchnąć do środka
naszego organizmu (smak kwaśny ma działanie energetyczne dośrodkowe, a w początkach
przeziębienia potrzebny jest ruch odśrodkowy, stąd nasze babcie kazały się nam
szybko wypacać kiedy usłyszały nasze pierwsze kaszlnięcie). Nie zważając jednak na teorię
zauważyłem w praktyce, że w takich sytuacjach Witamina C często pomaga zdrowym
i silnym mężczyznom, a u większości kobiet raczej nic nie daje. Mam na to swoją teorię, ale może po prostu krzepki jegomość
nie leczy się Witaminą C, a efektem
placebo? Jednak znów będąc wobec Ciebie uczciwy muszę nadmienić, że dochodzą do
mnie głosy, że Witamina C naprawdę wielu ludziom pomogła od najmniejszych
przeziębień do poważnych dolegliwości. Tym artykułem nie chcę straszyć Cię przed Witaminą C, ale prosić Cię o zdrowy
rozsądek i dać choć jeden głos mówiący o zagrożeniach Witaminą C, ponieważ
kiedy przeglądamy Internet można odnieś wrażenie, że jest to cudowny lek na
wszystko.
Innym wartym zauważenia jest fakt, że w wielu długoletnich badaniach osoby chore
na jakąś poważniejszą chorobę (cukrzycę, nadciśnienie itp.), które brały duże
dawki Witaminy C zwiększały ryzyko zgonu z przyczyn sercowo-naczyniowych (choć
są badania gdzie za pomocą Witaminy C udawało się wyleczyć miażdżycę itp.). Najśmieszniejsze
jest to, że z tych samych badań można wysunąć tak różne wnioski, że można się
nimi podpierać aby argumentować zasadność brania Witaminy C, czy też ostrzegać
przed potencjalnymi zagrożeniami jakie może ona wyrządzić. Wystarczy po prostu
wyciągać z danych badań co nam pasuje i to w odpowiedni sposób wykorzystywać. W
moim odczuciu nie jest to żadna
nauka ale zwykła manipulacja wynikami badań, które zresztą także są obarczone
dużym ryzykiem pomyłki. Stąd może już odpuszczę sobie cytowanie badań naukowych
na temat Witaminy C.
Wspomnijmy teraz sobie o Witaminie C jako przeciwutleniaczu, jakim niewątpliwie jest. Częstym powodem aby
przyjmować Witaminę C jest to, aby pozbywać się wolnych rodników z naszego
ciała. Jednak autorzy takich twierdzeń nie
zauważają niebezpieczeństwa
przyjmowania tylko jednego rodzaju przeciwutleniacza w dużych dawkach.
Przyjmując jeden produkt w dużych ilościach zaburzamy równowagę innych
przeciwutleniaczy w organizmie. Poza tym zapominamy o fakcie, że nie tylko Witamina C jest silnym
przeciwutleniaczem. Na przykład poza Witaminami w owocach znajdują się liczne
fito związki, w tym choćby polifenole, które zdecydowanie lepiej niż Witaminy
nadają się do absorpcji wolnych rodników. Nasz polski skarb, czyli zwykłe
jabłko mimo iż zawiera stosunkowo małe ilości Witaminy C, ma potencjał przeciw utleniający
równy dawce ponad 2 gram Witaminy C. Czyli patrząc na Witaminę C jako
przeciwutleniacz trzeba pamiętać, że zwykłe owoce, warzywa czy zboża mają
zdecydowanie silniejsze zdolności neutralizowania wolnych rodników, jednak nie za sprawą zawartej w nich Witaminy
C, ale związków fitochemicznych, których jak na razie ludzkość odkryła niewielką część. Inną sprawą jest
zadanie sobie pytania czy powinniśmy za wszelką cenę walczyć z wolnymi
rodnikami, ponieważ one także mają w naszym organizmie swoje role do spełnienia.
Między innymi nasz układ immunologiczny wykorzystuje je do atakowania i niszczenia
rozmaitych patogenów atakujących nasze ciało. Stąd wzięcie dużej dawki Witaminy
C w czasie przeziębienia może spowodować, że organizm nie będzie miał swojej innej broni (wolnych rodników) do walki z
obcymi najeźdźcami. No ale temat wolnych rodników to już inna bajka, którą
przybliżę Ci w osobnej publikacji.
Musimy też wiedzieć, że nasz organizm ma wbudowany system oszczędzania Witaminy
C, kiedy zaczyna brakować jej dostaw z zewnątrz. Mianowicie kiedy koncentracja
witaminy C spada poniżej pewnego poziomu (zazwyczaj poniżej 70 um) wtedy nerki
potrafią reabsorbować ją z moczu. Z kolei kiedy Witaminy C mamy w sobie za dużo,
to nerki szybko pozwalają na jej ucieczkę z ciała wraz z moczem. Tutaj od razu
pojawia się pytanie, czy kiedy suplementujemy Witaminę C w formie syntetycznej
(nawet tą lewoskrętną) nie obciążany
zbytnio naszych nerek? Niestety nie
ma tu jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ badania naukowe na ten temat są
sprzeczne, ale w moim odczuciu wszystko co niepotrzebnie
obciąża jakiś nasz narząd i może być dla niego szkodliwe (nawet jeśli
teoretycznie jest to zdrowy produkt).
Jednak warto wiedzieć, że za dobroczynne działanie warzyw i owoców w
zapobieganiu chorób nie odpowiadają
tylko Witaminy, minerały czy błonnik. W roślinach jest miliony rozmaitych fito związków,
które to tak naprawdę dbają o dobrą kondycję naszego ciała. Witaminy, w tym
Witamina C stanowią tylko promil ich pozytywnemu wpływowi na zdrowie.
Naturalne źródła Witaminy C
Dla osób, które mimo wszystko cenią sobie bardziej wyizolowane substancje
zamiast zbilansowanej diety lepszą alternatywą dla sproszkowanej Witaminy C
mogą być jej naturalne źródła. Pierwszymi produktami jakie przychodzą nam do
głowy są acerola, owoce acai itd. Jeśli faktycznie chcielibyśmy po nie sięgnąć,
to wybierajmy produkty w 100 procentach naturalne, tak aby się nie okazało, że acerola to tylko
dodatek. Dzisiaj na rynku mamy wiele dobrych suplementów opartych na
naturalnych produktach, które co prawda zawierają zdecydowanie mniej Witaminy C
niż syntetyczny proszek, ale przynajmniej na pewno są bezpieczne a ich działanie
może być równie skuteczne. Jednak w mojej opinii nie ma potrzeby sięgania po produkty pochodzące daleko od nas nie zauważając magicznych właściwości
roślin rosnących wokół nas. Jako pierwszą warto wymienić dziką różę, która jest
takim samym (lub nawet lepszym) superfoodem niż wymieniona acerola czy owoce
acai. Dzika róża ma tak wiele rozmaitych właściwości, że nawet nie będę próbował rozpoczynać
wyliczanki. Dla fanów proszku istnieje możliwość zmielenia suszonych owoców
dzikiej róży choćby w młynku do kawy i posypywania nią wszystkiego co się da.
Ja jednak zdecydowanie wolę herbatki ziołowe stąd nawet jeśli spożywam takie
produkty jak dzika róża to w formie wywaru. Innym produktami zawierającymi duże
dawki Witaminy C są porzeczka, aronia, natka pietruszki, jarmuż, papryka czerwona,
rokitnik, dereń, chrzan, brukselka, berberys, szpinak, brokuł, pomidor czy
rozmaite kiełki. Wymieniłem tylko część produktów, ale tak naprawdę Witaminę C
znajdziemy praktycznie wszędzie. Pamiętaj też o przykładzie z jabłkiem jaki
podałem wcześniej.
Podsumowując, Witamina C faktycznie zasługuje na chwilę uwagi ale też bez
przesady. Ja razem z moją żoną oraz wieloma moimi „pacjentami” jesteśmy przykładami,
że można spokojnie żyć wolnym od poważniejszych chorób nie przyjmując jej wcale. Znawcy tematu znają różne formy Witaminy
C, nie tylko jej skrętność, ale nie opisywałem ich ponieważ jak dla
mnie nie ma to większego znaczenia.
Wolę Witaminę C w formie najlepiej przyswajalnej, czyli z naturalnego pokarmu.
W mojej ocenie faktycznie czasem warto suplementować się jakąś wyizolowaną
substancją, ale trzeba wiedzieć jak ona zadziała w organizmie i w jakiś sposób
korygować jej ewentualne skłonności do zaburzeń. Na jednym z wykładów u osób,
które sobie mocno cenię była podana informacja, że dłuższa suplementacja syntetyczną
Witaminą C może niszczyć naturalną florę bakteryjną (z naciskiem na słowo „syntetyczną”,
ponieważ nie chcę przypadkiem niesłusznie oczerniać dobrych
suplementów opartych na naturalnych produktach). Szczerze mówiąc nie znalazłem na ten temat jakiś
wiarygodnych informacji, ale jeśli faktycznie tak jest, to powinniśmy się z nią
obchodzić równie ostrożnie co z antybiotykami. Możliwe jest, że istnieje wiele
innych pobocznych działań Witaminy C, których dziś nie znamy, ponieważ badając za pomocą aktualnie używanych urządzeń
badawczych ich po prostu jeszcze nie
wychwyciliśmy. Stąd takie moje zamiłowanie do Medycyny Wschodu, gdzie badania przeprowadzano
przez tysiące lat i to nie w laboratorium
na zwierzętach, ale na ludziach takich jak Ty czy ja w normalnym życiu. Kończąc
już pamiętajmy, że Witamina C jest dla ludzi, ale to nie znaczy, że należy ją zjadać z kilogramowych pudełek przez całe
życie…
Życie jest jak cytryna
-
Choć czasem pryska sokiem prosto w oko,
Mimo wszystko ma dużo Witaminy C
Przedmarańcza
Przedmarańcza
Oooo, doczekałam się na nowy artykuł, a co chwilkę tu zaglądałam :) Wspaniale, jak zawsze na wysokim poziomie. Dziękuję i pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńKamila
Dlaczego wszystkie "nie" są pogrubione? źle się czyta, wzrok skacze po pogrubionych "nie nie nie nie" - bez sensu.
OdpowiedzUsuńW moim odczuciu a także według obserwacji psychologii słowo "nie" często jest pomijane jak czytamy tekst. Stąd zdarza się nam, że czytamy zdanie bez zważania na słowo "nie" w nim zawarte. No a jeśli wyrzucimy słowo "nie" z danego zdania jak się pewnie domyślasz zmienia ono zasadniczo sens. Dlatego ja pogrubiam te słowo aby ono nam gdzieś nie uciekało:) Tym bardziej teraz ma to znaczenie kiedy większość z nas czyta teksty "po łebkach"...
UsuńPozdrawiam,
Marian