Dziś coraz częściej dochodzą do nas informacje, że jedzenie
mięsa może być główną przyczyną naszych dolegliwości zdrowotnych jeśli rozpatrujemy
nasze zdrowie pod kątem diety. Badań naukowych pokazujących negatywne
oddziaływanie spożycia dużych ilości mięsa jest aż nadto, ale bazując bardziej
na doświadczeniu łatwo jest zauważyć, że ludzie w rejonach gdzie mięsa się nie spożywa wcale lub bardzo rzadko,
żyją zdecydowanie dłużej. Poza tym jestem też zwolennikiem czerpania mądrości
od ludzi długowiecznych, a właśnie całkowity brak lub sporadyczne spożywanie
mięsa najbardziej rzuca się w oczy analizując ich dietę. Ale czy faktycznie
całkowita rezygnacja z konsumpcji mięsa jest najlepszym pomysłem na zdrowe
życie? Odpowiedź staje się bardziej jasna jeśli skorzystamy z tradycyjnych
terapii medycznych opartych na diecie. Wtedy szybko dojdziemy do wniosku, że
raczej nie powinniśmy pytać czy dany
produkt jest szkodliwy dla zdrowia, ale dla kogo jest przeznaczony? W naszym
szybko pędzącym świecie, gdzie szukamy szybkich informacji brakuje chwili
zastanowienia, że każdy z nas jest inny, a nawet w danej chwili nasze ciało
może mieć inne potrzeby niż w inny dzień. Stąd może łatwiej będzie nam
zrozumieć, że osłabiona kobieta na przykład w ciąży czy po porodzie skorzysta
na jedzeniu mięsa, a dla zdrowego mężczyzny w sile wieku mięso może stać się
toksyną. Idąc dalej tą myślą, zimą kiedy brakuje świeżych produktów, jedzenie
mięsa wydaje się bardziej naturalne niż latem, kiedy mamy pod dostatkiem Słońca
i bujną roślinność. W tej publikacji chciałbym przybliżyć produkt jakim jest
mięso w prawdziwej odsłonie i mimo iż osobiście go nie jem postaram się dać wskazówki jak z mięsem powinniśmy się obchodzić.
Uważam, że ten produkt zasługuje na obszerne omówienie tym bardziej, że jedząc
go korzystamy z prawa odbierania życia innym osobnikom. A więc przyjrzyjmy się
bliżej jednemu z bardziej odżywczych produktów jaki spożywamy, dla większości z
nas nawet zbyt odżywczy…
Aby temat choć ogólnikowo był dobrze przestawiony, muszę napisać dość długi artykuł. W związku z tym jeśli teraz nie masz czasu na jego czytanie, to może odłóż sobie go na inną chwilę. Mimo iż staram się przekazywać wiedzę w sposób jak najkrótszy, to w tym przypadku pozwolę sobie na zabranie Ci trochę więcej czasu (choć jak zawsze nie dam rady napisać nawet części, jaką chciałbym Ci przekazać). Od razu zaznaczam, że niedługo napiszę publikacje o diecie wegetariańskiej i tam dam kilka podpowiedzi czy lub kiedy warto sięgnąć po produkty zwierzęce takie jak mięso, a dzisiaj skupię się tylko na jego opisie. Stąd jeśli pojawią się u Ciebie nowe wątpliwości, proszę skonfrontuj je z tą kolejną publikacją jaką napiszę. Na początek proponuję napisać kilka słów dlaczego jedzenie mięsa jest szkodliwe dla człowieka, później dla równowagi kilka zdań pozytywnych o mięsie, a w następnej części jak się z mięsem obchodzić aby nie stało się główną toksyną w naszej diecie.
Dlaczego mięso może stać się trujące?
W przypadku mięsa szczególnie łatwo zauważyć problem hodowli
czy wręcz produkcji na skalę przemysłową. Nie
liczy się cierpienie zwierząt, a co za tym idzie końcowa jakość produktu, a
ważna jest niska cena wytworzenia kilograma mięsa (zresztą to samo dotyczy
wszystkich produktów, w tym warzyw czy zbóż, gdzie rolnikowi płacimy nie za jakość mierzoną na przykład
ilością minerałów i Witamin, a za kilogramy). Zwierzęta mimo iż mają pod
dostatkiem ilości pokarmów, to mimo wszystko są niedożywione, a to często staje się przyczyną ich przewlekłego chorowania.
Na ich częste dolegliwości cielesne na pewno ma też wpływ ograniczona swoboda
ruchu, czyli zbyt wielka ilość osobników na małym obszarze oraz brak kontaktu
ze Słońcem.
Spędzanie całego okresu swojego życia w ciasnych i brudnych
klatkach, kojcach czy na betonie musi wpłynąć na zaburzenia metaboliczne w
ciałach zwierząt, co czyni je bardzo podatnymi na choroby, w tym nowotwory złośliwe. Wymusza to na
producentach szpikowanie ich lekami oraz innymi chemikaliami mającymi za
zadanie podtrzymać dane zwierzę przy życiu. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale zdecydowana większość
produkcji antybiotyków nie jest
przeznaczona dla ludzi, ale właśnie dla zwierząt hodowlanych. Dziś rolnictwo
jest tak samo ważnym klientem firm farmaceutycznych jak człowiek. Stąd może
firmy farmaceutyczne dość łatwo odpuszczają antybiotyki przeznaczone dla ludzi
wiedząc, że największy rynek zbytu znajduje się u hodowców zwierząt. Stąd jak
słyszę puste hasła ostrzegające przed nadmiernym przepisywaniem antybiotyków
przez lekarzy (choć jak wiemy kiedy lekarz nie
ma pomysłu co z nami zrobić, to zazwyczaj dostaniemy antybiotyk „profilaktycznie”),
zawsze zastanawiam się, czy nikt nie
widzi gdzie tak naprawdę bakterie mają przestrzeń do uodparniania się na
antybiotyki. Wracając do mięsa musimy sobie zdawać sprawę, że wraz z nim możemy
zjeść całe spektrum leków, sterydów, hormonów czy antybiotyków. I co z tego, że
nie chodzimy do lekarza, a
antybiotyków czy hormonów nie
wzięlibyśmy do ust pod hasłem życia wolnego od chorób i w zgodzie z Naturą, jak
jedząc codziennie mięso jesteśmy na ciągłej terapii lekowej. Taki gratis od
przemysłu mięsnego.
Warto się także przyjrzeć diecie zwierząt hodowlanych. Jak
się pewnie domyślasz każde zwierzę nie
będzie zdrowe jeśli będzie się mu dawać pokarm, który nie jest dla niego przeznaczony. Stąd króliki szybko zaczną
chorować kiedy na przykład zaczną jeść mięso, a koty czy psy wtedy kiedy tego
mięsa zabraknie w ich diecie. Problem polega na tym, że dziś w dużych farmach
praktycznie wszystkie zwierzęta jedzą pokarm nie przeznaczony dla nich. Przykładowo układ trawienny krowy jest
zaprojektowany do konsumpcji trawy, a nie
soi czy kukurydzy. Dodatkowo zwierzęta są karmione paszami GMO, co na pewno nie jest bez znaczenia. Idąc dalej
analizując skład karm przeznaczonych dla zwierząt hodowlanych wśród rozmaitych
sztucznych dodatków możemy znaleźć sztuczne słodziki, takie jak choćby
aspartam, które to sprawiają że zwierzęta przybierają na masie jeszcze szybciej
(jeszcze nie tak dawno temu świnia potrzebowała kilkakrotnie więcej czasu
aby ją przeznaczyć do uboju niż dziś, kiedy dorasta w kilka miesięcy),
Jedząc mięso jemy także pestycydy i rozmaite środki ochrony roślin
stosowane przy produkcji roślin przeznaczonych na pasze dla zwierząt (a akurat
kukurydza czy soja GMO naprawdę są spryskiwane wręcz szaleńczo). Jako ostatnie
w łańcuchu pokarmowym (no prawie ostanie bo przecież na końcu jesteśmy my),
zwierzęta kumulują wszystkie toksyny wprowadzone po drodze przez przemysł rolny
do środowiska, w tym także metale ciężkie. Z tej perspektywy zabijanie zwierząt
hodowlanych, dając im kilka miesięcy życia wydaje się nawet dobre dla nas,
ponieważ nie zgromadzą tak wielu
toksyn, a ich wątroby dadzą radę dużą ich część wydalić. No dobrze, temat
jakości mięsa już sobie odpuśćmy, ale ufam, że dość jasno wyraziłem się abyśmy
dbali o jakość jedzonych przez nas produktów i chyba nie warto jadać starych osobników.
Innym produktem zawartym w mięsie, tym razem także w tym
ekologicznym jest kwas moczowy, który mocno obciąża nasze ciało, a w
szczególności nerki. Dodatkowo zwierzęta mają w sobie duże ilości hormonów
stresu, które wyprodukowały za życia z powodu słabych warunków bytowych, ale
przede wszystkim w chwili śmierci. Niestety na te hormony nie ma specjalnie rady jedząc mięso, bo nawet ubój ekologicznie
hodowlanych zwierząt nie należy do
przyjemnych. W tym miejscu warto pochylić się przed praktykami wielu ludów,
gdzie dla przykładu Indianie przed zabiciem wilka przeznaczonego na obiad,
próbowali go uspokoić głaszcząc i prosząc go o wybaczenie za jego śmierć. Także
na naszym podwórku słyszałem wiele opowieści rodzinnych, w których to na
przykład dziadek przed zabiciem kurczaka głaskał go i z nim rozmawiał, tak aby
go maksymalnie uspokoić w chwili śmierci. Kiedyś się śmialiśmy z takich
praktyk, a dziś okazuje się że jest w tym bardzo wiele mądrości.
Wiele osób szukających sposobów na poprawę swojego zdrowia
upatruje ratunku w terapiach przeciw pasożytniczych. Moje opinia na ten temat
jest trochę inna, ale na pewno warto zauważyć, że osoby jedzące mięso
praktycznie zawsze mają rozmaite robaki w swoim ciele. Czy spotkałeś się
kiedykolwiek z dietą przeciw pasożytniczą zawierającą mięso? Raczej nie i to chyba nie jest przypadek. Pasożyty pojawiają się u ludzi mięsożernych z
powodu gnicia mięsa w naszych jelitach. A więc nawet jeśli założylibyśmy coś niewiarogodnego, że zabite zwierze nie miałoby w sobie pasożytów, to jego
martwe zwłoki staną się celem ataku rozmaitych mikroorganizmów jeszcze w ubojni.
A przecież mało kto z nas zjada zwierzę od razu po zabiciu i zazwyczaj mięso ma
co najmniej kilka dni kiedy trafi do naszej kuchni. Najbardziej niebezpieczne z
tego miejsca wydają się te bakterii, które wcześniej uodporniając się na
zmasowany atak antybiotyków (które notabene są już dodawane do pasz) i zmutowały
się w odporniejsze szczepy.
W związku z tym, że tak naprawdę jemy kilku dniowe zwłoki
mające w sobie ogromne ilości szkodliwych dla nas drobnoustrojów warto zadać
sobie pytanie, czy stek powinien być wypieczony czy krwisty. Z tego punktu
widzenia lepszy wydaje się dobrze wysmażony, ale z drugiej strony taki stek
jest tak ciężko strawny, chyba nie
warto sobie nim zagradzać ciała. Choć będąc z tobą zupełnie szczery chociażby
tak ostatnio popularne pasożyty jak przywry są w stanie przetrwać zarówno
proces gotowania oraz kwas żołądkowy (człowiek jako pierwotnie gatunek roślinożerny
nie jest w stanie strawić wszystkich
pasożytów bytujących na mięsie).
O głównym składniku zawartym w mięsie jakim jest białko
zwierzęce napisałem osobny artykuł, więc nie
będę powtarzał informacji tam zawartych. Powiem tylko, że z punku widzenia
Medycyny Chińskiej mięso będzie przyczyniało się do gromadzenia śluzu, którego
nadmiar na nasze potrzeby możemy zinterpretować jako zapchany układ
limfatyczny. Blokady w tym układzie będą sprawiały, że nasze ciało nie będzie w stanie odprowadzać
gromadzących się toksyn, w tym rozkładających się białek komórkowych, które
mogą uszkadzać programy genetyczne. Stąd właśnie nagromadzenie śluzu w naszym
ciele jest główną przyczyną nowotworów oraz różnych chorób na tle rozmaitych
guzów, torbieli, choć dla przypomnienia z genetyką to nie ma nić wspólnego.
W naszych rozważaniach pomińmy w ogóle przetworzone mięso w
formie wędlin, kiełbas itp. Dziś już nawet WHO (Międzynarodowa Organizacja
Zdrowia) uznała je za rakotwórcze. A skoro nawet tam musieli zwrócić uwagę na
ten problem, to znaczy że jest on naprawdę poważny. Z pewnością na stan naszego
zdrowia wpływają poza samym mięsem w produktach takich jak szynka zawarte w
nich konserwanty, takie jak choćby azotany sodu. Badania wykazały, że aminy
zawarte w piwie, winie, herbacie czy tytoniu reagują z konserwantami
chemicznymi tworząc nitrozo-aminy, czyli jedne z najbardziej rakotwórczych
substancji na świecie. Stąd jak już skusisz się na szyneczkę czy kiełbaskę
lepiej zapomnij o piwie czy papierosie. Czyli jeśli jesteśmy typowymi Polakami
i grill z piwkiem nie jest nam obcy,
warto zadbać aby na grillu znalazło się tylko dobrej jakości mięso (ze swojej
strony polecam kupować surowe mięso, a grill niech będzie gazowy).
Poza tym trzeba też zauważyć problem odchodów zwierząt,
które zatruwają środowisko i prędzej czy później pośrednio znajdą się w naszym
ciele. Szczerze mówiąc dla mnie jako wegetarianina jest to największy problem. Nie przejmuję się jakością mięsa, bo go
po prostu nie jem i na to mam wpływ
(choć przypominam, że nie każdy powinien
być od razu wegetarianinem). Ale to, że skumulowane duże ilości zwierząt na
małym obszarze produkują ogromne ilości gnojówki, które następnie są wylewane
na pola, nie jest mi już obojętne.
Stąd kiedy słyszę chwalenie się naszych władz, że jesteśmy największym
producentem wieprzowiny w Europie, to załamuję ręce. Przecież tak naprawdę nam
jako społeczeństwu z tego wszystkiego zostaje tylko kupa odchodów i zatrute
środowisko. Notabene w praktyce hodowla wieprzowiny często wygląda tak, że
polski rolnik jest tylko podwykonawcą. Całym biznesem zarządzają kraje
zachodnie i to one czerpią przeważającą część zysków. Te kraje są na tyle
mądre, że nie chcą mieć takich hodowli
u siebie i wolą nawet dać polskiemu rolnikowi preferencyjne kredyty unijne na
budowę nowoczesnych chlewni. Dziś nawet nie
zdajemy sobie sprawy jak wiele takich przemysłowych chlewni powstaje,
ponieważ często są one budowane jako mniejsze jednostki rozsiane po całym kraju
(moim rodzice mający gospodarstwo rolne także stali się sąsiadami takiej
hodowli świń, stąd temat jest mi znany także z autopsji).
Powyższy tekst nie
napisałem aby Cię w jakikolwiek sposób przestraszyć czy zniechęcić do
konsumpcji mięsa. Mam tylko w intencji zachęcić Cię do jedzenia mięsa rzadziej,
a jak już kupujesz dany produkt zadbaj aby był dobrej jakości. Teraz powiedzmy
sobie o pozytywnym wpływie produktów zwierzęcych na nasze zdrowie.
Dzisiejszy artykuł jest dość długi więc proponuje zrobić
sobie minutę przerwy. Może w ciągu tej minuty warto zastanowić się co dziś
zrobiłeś dla siebie aby się dobrze poczuć? Czyli w jaki sposób zadbałeś dziś o
siebie? Niby proste pytanie a jakie trudne. Jak masz ochotę zastanów się nad
nim przez minutę i wróć tu do mnie za chwilę.
Mięso a jego pozytywny wpływ na
zdrowie
Mięso jest bardzo dobrym produktem dla osób mających duże niedobory, czyli takich, w których
ciałach brakuje jakiś substancji. Stąd właśnie może pojawić się ochota na
jedzenie mięsa, ponieważ z niego stosunkowo łatwo wchłaniają się substancje
odżywcze, takie jak choćby minerały czy białko. Mimo wszystko znam wiele
kobiet, które miały anemię przez całe życie jedząc duże ilości mięsa i dopiero
na odpowiednio dobranej diecie wegetariańskiej pozbyły się jej bezpowrotnie.
Często sam się nad tym zastanawiałem jak to jest, że mimo iż żelazo z roślin
podobno jest bardzo trudno przyswajalne, to w przypadku tych pań poradziło
sobie zdecydowanie lepiej niż łatwo dostępne żelazo z mięsa. Dziś mam na to
swoje teorie, ale chciałem się z tobą podzielić tylko jednym ze spostrzeżeń
jakie wyniosłem z któregoś z badań naukowych. Mianowicie w tym badaniu okazało
się, że jedna bakteria zamieszkująca jelita pochłania duże ilości żelaza z
naszego ciała, a ilość tej bakterii zwiększa się wprost proporcjonalnie do
ilości zjedzonego mięsa. Czyli mimo iż mamy teoretycznie więcej żelaza w sobie
kiedy jemy mięso, to przypadkiem hodujemy sobie „złodzieja” tego pierwiastka.
To co napisałem nie jest jakoś
specjalnie potwierdzone, ponieważ ten mechanizm nie był brany pod uwagę we wnioskach z badań, ja go tylko wyczytałem
między wierszami czytając opis samego badania. Więc nie zważając na to czy faktycznie tak jest chcę tylko pokazać, że
czasem mogą w naszym ciele zachodzić mechanizmy, których nie braliśmy pod uwagę. Stąd wbrew teorii wiele kobiet pozbyło się
anemii odrzucając mięso (choć akurat kobiety zdecydowanie częściej powinny
pozwolić sobie na kawałek mięsa niż mężczyźni, ale o tym napiszę w publikacji
na temat diety wegetariańskiej).
Miało być teraz pozytywnie więc spróbuję jeszcze raz. Wiele
osób na dietach wegetariańskich ma niedobory
białka, ponieważ źle przeżuwają produkty, które spożywają. Jeśli chodzi o mięso
to białko w nich zawarte wchłonie się mimo iż źle pogryźliśmy nasz posiłek.
Stąd łatwo wysunąć wniosek, że kiedy nie
mamy czasu aby dobrze jeść warto sięgać po mięso, aby nie powstały niedobory w
naszym ciele. Także w okresie wzrostu organizmu kiedy zapotrzebowanie na
substancje odżywcze jest większe, czyli u dzieci widzę potrzebę dodawania
małych ilości mięsa. Oczywiście nie
w formie schabowego, a raczej w formie długo gotowanej zupy na mięsie. Na
marginesie dzieci najbardziej skorzystają na jedzeniu pokarmów przetartych, zmielonych
i dobrze ugotowanych – no ale to nie
ten temat.
Stąd kiedy nasze ciało jest osłabione, czyli na przykład
jesteśmy bladzi, nasze mięśnie są słabe i ogólnie brakuje nam energii wtedy
możliwe jest, że mięso będzie nam dobrze służyło. Oczywiście mięso można zastąpić
takimi produktami jak choćby algi, pyłek pszczeli czy rośliny strączkowe, ale
bez odpowiedniej wiedzy jak się z nimi obchodzić i kiedy możemy je jeść, mięso
może okazać się bezpieczniejszym wyborem. Mięso zawiera w sobie duże ilości witamin oraz
minerałów, w tym także tych śladowych. Składniki uzyskane z mięsa dość łatwo
mogą być przetworzone w tkanki naszego ciała.
A więc mięso naprawdę może odżywić nasz organizm i czasem
warto wykorzystać jego możliwości odżywiania. Osobiście traktuję mięso jako
lekarstwo i „przepisuje” je swoim „pacjentom” w sytuacji kiedy tego wymaga ich
aktualny stan ciała. Terapie lecznicze oparte na diecie sugerują, że warto jeść
te narządy zwierząt, które sami mamy osłabione. Czyli mając słabe nerki
powinniśmy właśnie je zjadać. Dodatkowo chcąc zostać wegetarianami powinniśmy z
mięsa rezygnować stopniowo, tak aby przypadkiem wraz z nową dietą nie powstawały niedobory w ciele – o tym jednak w innym artykule.
Porady jak się z mięsem obchodzić
Poniżej postaram się w przejrzysty sposób przedstawić
informacje, mające na celu pokazanie na co zwrócić uwagę i jak się obchodzić z
mięsem.
·
Jakość –
wydaje się to oczywiste, ale dla porządku tylko wspomnę, że warto dbać o to aby
zjadać mięso dobrej jakości. Osobiście gdybym jadł mięso kupowałbym przede
wszystkim dziczyznę, te z ekologicznego chowu albo od zaprzyjaźnionego rolnika.
·
Rodzaje
mięsa – w moim odczuciu powinniśmy przede wszystkim zjadać zwierzęta jak
najmniej świadome, czyli ogólnie mówiąc te mniejsze. Oczywiście w przypadku „niedoboru krwi” idealna wydaje się wołowina,
ale wtedy traktujemy ją jako lekarstwo i stosujemy czasowo. Warto także
dopasować oddziaływanie termiczne produktu na nasze ciało. Jest to osobny temat
ale wspomnę tylko, że mięso królika ma działanie bardziej ochładzające, a mięso
z baraniny silnie ogrzewające. Stąd kiedy jest nam ciągle ciepło zupa z
baraniny może okazać się nie
najlepszym pomysłem. Większość mięs poza królikiem i kaczką ma naturę ciepłą.
· Części
mięsa – jeśli nasze ciało jest w nierównowadze,
warto jeść te części produktów, które mamy zaburzone. Jest także tak zwykła
oczywistość, że aby odżywić krew warto zjadać wątróbkę (na marginesie w Medycynie
Chińskiej wątroba jest właśnie „magazynem krwi”).
· Ilości
mięsa – powinniśmy jeść małe ilości produktów zwierzęcych. Nie chcę napisać żadnej cyfry,
ponieważ każdy z nas jest inny i ma zupełnie inne zapotrzebowania. Jednak w
jednym posiłku staraj się nie
przekraczać 80 gram mięsa. Jeśli nie
mamy poważniejszych niedoborów
powinniśmy jeść mięso nie częściej
niż raz w tygodniu.
· Marynaty
– marynując mięso przed gotowaniem poprawiamy jego strawność. Przykładowo
kwaśna marynata pomaga w przełamaniu długich łańcuchów białkowych i w
rozkładaniu tłuszczów. Najlepiej jest marynować mięso pokrojone w drobne
kawałeczki. Do marynaty możemy wykorzystać na przykład ocet jabłkowy, sok z
cytryny, wino lub piwo.
· Gotowanie
– mięso ma właściwości bardzo yang według Medycyny Chińskiej. W związku z tym
warto je trochę zrównoważyć gotując je w wodzie. Smażenie mięsa jeszcze
bardziej podkręca jego naturę, co łatwo wprowadzi nierównowagę w naszym ciele (no chyba, że akurat brakuje nam tego, wtedy
celowo możemy używać różnych metod obróbki cieplnej, no ale to inny temat).
Osobiście polecam jedzenie mięsa w formie zup, które jeśli będą długo gotowane
nabierają leczniczych właściwości. Czasem polecam długo gotowane zupy na mięsie
jako napój leczniczy. W tym przypadku nawet nie musimy zjadać fizycznie mięsa, ponieważ całe jego skarby
wygotują się do zupy. Możemy także mięso gotować na parze, dusić oraz piec w
piekarniku.
· Z czym
jeść mięso – nie powinniśmy jeść
mięsa w otoczeniu produktów skrobiowych, takich jak zboża czy ziemniaki oraz
wraz z innymi produktami zwierzęcymi (czyli kotlet namoczony w mleku i otoczony
w jajku niestety odpada). Zamiast tego najlepsze będą wszystkie warzywa
zielone, ponieważ one ułatwiają trawienie białek i tłuszczów. Korzystnie łączą
się mięsem także kapusty, gotowana cebula czy czosnek. Czyli ogólnie mięso jemy
z dużo ilością warzyw.
· Przyprawianie
– mięso ogólnie zawsze jest dobrze odpowiednio doprawić. Większość przypraw
będzie korzystna (no może poza tymi ostrymi jak pieprz Cayenne) więc specjalnie nie będę ich wypisywał. Jedynie na
specjalną uwagę zasługuje majeranek, który wesprze naszą wątrobę w czasie metabolizmu
mięsa.
· Czas
spożycia – mięso najlepiej jest jeść na wczesny obiad, czyli w godzinach od
12:00 do 14:00. Później siły trawienne nasze układu trawiennego mogą nie podołać temu produktowi.
· Sezon na
mięso – wbrew pozorom narodowe święto Polaków czyli letnie grillowanie nie jest najlepszym pomysłem. Większe
ilości mięsa możemy jeść późniejszą jesienią i zimą, natomiast wiosną i latem
jeśli mamy takie możliwości warto z niego prawie zrezygnować.
· Namaczanie
- warto wiedzieć, że skoro wątroba jest miejscem neutralizacji toksyn w organizmie,
to w tej zakupionej przez nas na pewno będą się jakieś znajdowały. Dlatego
jeśli jesz wątróbkę, to warto ją namoczyć na kilka godzin w wodzie. Dzięki temu
jakaś część toksyn z niej wypłynie. Podobnie można obchodzić się z innymi
częściami zwierząt, ale najlepszym rozwiązaniem mimo wszystko będzie kupowanie
mięsa z hodowli naturalnej.
· Dbałość o
jelita – jeśli nasze jelita są nieszczelne,
co dziś jest dość powszechne, to niestrawione
białko może przedostawać się bezpośrednio do krwi czyniąc wielkie spustoszenie.
Jeśli chcesz poprawić trawienie białka łącz niewielkie ilości mięsa z dużą ilością warzyw, ale w dłuższej
perspektywie zadbaj o szczelność swoich jelit.
· Wypróżnianie
- kiedy spożywamy mięso musimy być szczególnie uczuleni na codzienne
wypróżnianie. Jeśli cierpimy na zaparcia (czyli np. wypróżniamy się raz na dwa
dni) to mięso jest dla nas szczególnie groźne. Uwięzione w naszych ciałach
kawałki mięsa podczas procesu gnicia będą uwalniały trujące związki chemiczne
oraz będą pożywką dla pasożytów (stąd właśnie zwierzęta mięsożerne mają tak
krótki przewód pokarmowy). Inną sprawą jest to, że zbyt duże ilości spożywanego
mięsa sprzyjają zaparciom.
Ufam, że powyższe wskazówki pomogą Ci czerpać jak najwięcej
dobrego z tak trudnego produktu jakim jest mięso.
Gdybyśmy spojrzeli na jedzenie mięsa bardziej religijnie
wtedy dostrzeżemy, że chcąc czy nie
chcąc zjadając „kotleta” jesteśmy współodpowiedzialni za jego zabicie. Wydaje
mi się, że praktycznie każda religia namawia do nie zabijania. Ze swojej strony patrzę na to trochę czerpiąc wiedzę
z nauk buddyjskich, gdzie odebranie życia pociąga za sobą nieuchronną karmę wprost proporcjonalną do poziomu świadomości
danej istoty. Czyli zjedzenie ryby, skorupiaków czy kurczaka wydaje się
zdecydowanie lepszym pomysłem niż jedzenie tak świadomych zwierząt jak krowa
czy koń. Tematu czy karma istnieje czy nie, nie będziemy rozważać w tym artykule, ale może warto sięgać
częściej po zwierzęta ogólnie rzecz biorąc mniejsze gabarytowo. Choć w tym
przypadku karma akurat jest dość oczywista, ponieważ mniejsze osobniki, będące na
niższych poziomach łańcucha pokarmowego zawierają w sobie mniej pestycydów czy
innych chemikaliów niż zwierzęta żyjące dłużej na tym świecie. Dla typowych
mięsożerców nie biorących pod uwagę
karmy itp. polecam wizytę w typowej przemysłowej hodowli zwierząt. Myślę sobie,
że widok cierpienia tak dużej ilości zwierząt każdego przekona, że akurat produkt
jakim jest mięso trzeba szanować szczególnie. Osobiście uważam, że jak kupujemy
już całego kurczaka, to powinniśmy wykorzystać go jak najlepiej czyli w
całości. Stąd poza mięsem powinniśmy zjadać wątróbkę, nerki itd., a z kości, z kurzych
łapek przygotowywać wywary do zup.
Zbliżamy się już do końca artykułu, ale jeśli pozwolisz
chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze inną sprawę związaną z mięsem, o której
często zapominamy. Mianowicie chciałbym ukazać etyczne spojrzenie na jedzenie
zwierząt, ale nie z perspektywy
duchowej, ale zwykłej ekonomicznej. Już Albert Einstein powiedział, że nic nie przyniesie tyle korzyści dla
zdrowia i nie zwiększy szans na
przeżycie na Ziemi niż ewolucja w kierunku diety wegetariańskiej. Jakie
korzyści mógł mięć na myśl Einstein? Przekonajmy się.
Jedzenie mięsa trochę inaczej
Nietrudno znaleźć informacje, że gdybyśmy jedli tylko o
połowę mniej mięsa, to żywności starczyłoby z nawiązką dla całej ludzkości.
Dziś najwięcej obszarów ziemi jest przeznaczonych na uprawę soi i kukurydzy,
które z kolei w większości są przeznaczone na karmę dla zwierząt. Z tego punktu
widzenia dobrze jest zauważyć, że aby wyprodukować tą samą ilość białka w przypadku
mięsa potrzeba powierzchni ziemi pod uprawy od pięciu do nawet dwudziestu razy
więcej niż w porównaniu do roślin (w
zależności jakiego rodzaju warzywa będziemy uprawiać). Mówiąc trochę inaczej
będąc wegetarianami ludzkość potrzebowałaby tylko niewielką część obecnie wykorzystywanych gruntów rolnych. Stąd wraz
z coraz większa ilością ludzi na Planecie Ziemia przejście na dietę
wegetariańską naszego gatunku może okazać się koniecznością i może nie było potrzeby wycinania na masową
skalę lasów tropikalnych. Z innej strony aby wyprodukować 1 kilogram owsa
potrzeba około 130 litrów wody, natomiast aby wyprodukować 1 kilogram mięsa w
zależności od jego rodzaju potrzeba aż do 50 tysięcy litrów wody.
Wyprodukowanie 1 kilograma kurczaka pochłania „tylko” 3,6 tysiąca litra wody.
Oznacza to, że ja jako wegetarianin nawet jak odkręcę wszystkie krany w swoim
domu i pozwolę płynąć wodzie cały czas, bez żadnych przerw, to i tak zużyje
mniej wody niż przeciętny zjadacz mięsa. Trochę to przerażające, a przecież to
tylko część danych liczbowych jakie możemy wyciągnąć porównując produkcje
roślinną do mięsnej.
Chcąc jeszcze bardziej ukazać jak nieekonomiczna jest produkcja mięsa wspomnę, że potrzebuje ona
ponad 10 razy więcej paliw kopalnych niż uprawa roślin. Warto też wspomnieć, że
ponad 10 procent gazów cieplarnianych produkowanych przez człowieka jest
zasługą hodowli zwierząt. Osobiście nie
wiążę gazów cieplarnianych z ociepleniem klimatu, zresztą to już inny temat,
ale na pewno im mniej trujących gazów takich jak metan w atmosferze tym lepiej
dla naszego zdrowia.
Jak widzimy jedząc mniej
mięsa automatycznie stajemy się bardziej przyjaźni dla środowiska niż jakiekolwiek
powierzchowne działanie typu jazda rowerem zamiast samochodem czy zakręcanie
kranu w czasie mycia zębów. W mojej ocenie ludzkości po prostu nie stać na to abyśmy jedli mięso na co
dzień, ponieważ wyczerpujemy w ten sposób w bardzo szybkim tempie nasze zasoby
wodne, energetyczne i zubożamy w minerały dużą powierzchnie Ziemi. Stąd staram
się propagować w jakiś sposób aby jeść produkty zwierzęce zdecydowanie mniej
niż to robi większość z nas, ponieważ w ten sposób realnie najbardziej
przyczyniamy się do poprawy środowiska naszej planety. Jedzenie mięsa w moim
odczuciu jest po prostu nieekonomiczne
i trochę nieodpowiedzialne patrząc w
dłuższej perspektywie. Stąd zachęcam do ograniczenia konsumpcji mięsa do na
przykład raz w tygodniu i traktowanie go raczej jako smaczne lekarstwo, niż
produkt pierwszej potrzeby. Przy czym należy pamiętać, że jak w przypadku
każdego lekarstwa jego nadmiar może zaszkodzić, szczególnie poprzez tworzenie
lepkiego śluzu w naszym ciele.
Podsumowując ten artykuł jeszcze raz wspomnę, że nie jestem zwolennikiem odrzucania
produktów mięsnych w 100 procentach, chyba że już doszliśmy do takiego poziomu
zdrowia, że mięso nie jest nam
potrzebne. Jednak jeśli przyjdzie czas naszego osłabienia powinniśmy pozwolić
sobie na wykorzystanie tego produktu, traktując go jako lekarstwo. Konstruktywne
podejście powinno być takie, że skoro wzmocniliśmy się lekarstwem pod postacią
mięsa, warto wykorzystać większą moc naszego ciała do zrobienia czegoś dobrego,
choćby dla innego człowieka czy zwierzęcia. Czasem wystarczy być bardziej miłym
dla osób, które kochamy.
W całej tej publikacji nie
wspomniałem o krzywdzie jaką wyrządzamy naszym młodszym braciom w hodowlach
przemysłowych. Wydaje mi się, że nie
zrobię tego lepiej niż jest to ukazane w filmie pod tytułem „Ziemianie”, który
jest umieszczony na miejscu nr 9 na naszej liście filmów. Polecam go tylko dla
ludzi o mocnych nerwach. Na koniec warto się zastanowić czy jedząc mięso nie zjadamy jakiejś części świadomości
zwierzęcia. To, że ludzie jedzący większe ilości mięsa stają się bardziej
agresywni jest już potwierdzone od dawna. Na przykład poziom agresji w
więzieniach zdecydowanie spadał kiedy „klientów” tych zakładów karmiono dietą
roślinną. Zresztą do tego nie
potrzeba żadnych badań, ponieważ sam obserwuję jak ludzie się zmieniają na
diecie roślinnej, w tym ja sam stałem się oazą spokoju w porównaniu z okresem
kiedy byłem mięsożercą. Ja jednak poszedłbym dalej i wydaje mi się, że jedząc
dane zwierzę asymilujemy jego formy świadomości oraz pewne jego cechy. Ten
temat jednak chyba jest zbyt skomplikowany aby próbować go drążyć po tak długim
artykule. Na marginesie gratuluję Ci, że wytrzymałeś ten dłuższy czas tu ze
mną…
Gdyby rzeźnie miały szklane ściany, każdy byłby wegetarianinem.
Paul
Mc’Cartney
Czyż nie ma hipokryzji w tym, że upominamy dzieci gdy krzywdzą
kotki czy pieski, podczas gdy sami zasiadamy do stołu, na który zabito
dziesiątki stworzeń?
Lew
Tołsoj
Tak więc żyję bez tłuszczów, bez mięsa czy ryb, ale czyniąc tak
czuję się całkiem nieźle. Zawsze wydawało mi się, że człowiek nie narodził się,
aby być drapieżnikiem.
Albert
Einstein
i tutaj pojawia się dla mnie problem. Z testów na nietolerancje wyszło mi, że nie mogę ani jajek, ani nabiału, ani strączków..to co mogę jeść żeby przyswoić białko? na mięso już patrzeć nie mogę. Czy mogę zastosować np suplementację w postaci odżywek białkowych/izolatów - chociaż wymiennie z mięsem ? :-(
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
UsuńOsobiście nie jestem fanem testów na nietolerancje pokarmowe. Dla mnie nie masz żadnej nietolerancji tylko słabe siły układu trawiennego, które po wzmocnieniu będą trawić także trudne do strawienia białka z produktów jakie napisałaś. Jednak nie jestem w stanie napisać konkretnej diety bez diagnozy na żywo. Myślę, że mimo iż masz uczulenie na jajko, to spokojnie możesz jeść samo żółtko jajka gotowane na miękko. W ten sposób jajko jest bardzo lekko strawne a zazwyczaj "uczulenie" jest na białko pochodzące z białej części jajka. Poza tym naturalnych produktów wysokobiałkowych jest dość dużo. Na przykład algi morskie, czyli spirulina, chlorella itp. Choć możliwe, że gdybym ustawiał Ci dietę to akurat na początku ich bym nie stosował (dość mocno wyziębiają układ pokarmowy, a pewnie w Twoim przypadku potrzebne jest dużo ciepła). Poza tym komosa ryżowa, kasza jaglana mają ciałkiem dobre ilości i stosunek aminokwasów. Poza tym wystarczy, że zjesz ryż i trochę orzechów włoskich i już masz pełne spektrum białek:)Orzechy warto najpierw trochę podprażyć. Ogólnie białek jest pod dostatkiem nawet nie jedząc zbyt dużo strączków, no ale trzeba dbać o urozmaiconą dietę. Podobnie wszystkie aminokwasy zawiera owies plus np. pestki dyni czy nasiona słonecznika. Chia także ma pełne spektrum białek.
Pozdrawiam,
Marian
Cześć, na wstępie gratuluję wspaniałego bloga. dziś na niego trafiłem i widzę, że mam sporo do czytania. Mam takie pytanie do Ciebie Marian - zawsze miałem problem właśnie z białkiem tj. z jego ilością w diecie. Różne konwencjonalne zalecenia podają, aby go zjadać od 0.8 do 2 gram na kilogram masy ciała czyli przy np. wadze 70 kg powinno się tego białka (oczywiście pisze o tym uważanym za pełnowartościowe czyli z małymi wyjątkami typu komosa, amarantus - zwierzęce) spożywać od 55 do nawet 140 gram dziennie. No i teraz jak to pogodzić, bo widzę, że Ty jakby się tym nie przejmujesz i co raz bardziej zwracam się w tym kierunku aby o to w ogóle nie dbać. Z drugiej jednak strony jak np jesz 3 posiłki - rano węglowodany, na obiad białka i na kolacje zupę i to wszystko w formie roślinnej - to ile tego białka dostarczasz dziennie? 20-30 gram? a co jak ktoś uprawia sport typu kalistenikę hobbystycznie gdzie białko jest przecież potrzebne (albo tak wmówiono ludziom na świecie)? Czy mógłbyś mi przedstawić co Ty o tym myślisz? Bo sam najchętniej to nie jadłbym mięsa, kombinuje żeby np w zamian dostarczać sobie białko wegańskie w proszku itp itd i dobrze byłoby wiedzieć co o tej ilości białka w diecie myślisz. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuje za miłe słowo.
UsuńMi jako osobie specjalizującej się w Medycynie Chińskiej coraz dalej od takiego postrzegania jedzenia, jak ile gram białka powinniśmy jeść. Czasem możesz dostarczyć dużo białka, ale w nieodpowiedniej proporcji aminokwasowej i wcale nie skorzystasz z niego tak bardzo jakbyś sobie życzył. Z drugiej strony większość z nas je za dużo białka i bardzo słabo je trawi (co gorsza takie niestrawione do końca białka trafiają do obiegu krwi takich osób). Jeśli chodzi o ilość dostarczanego białka to dziś nawet są kulturyści będący na diecie wegańskiej i to jeszcze surowej (ani jednej diety wegańskiej ani tym bardziej surowej nie polecam). Dla Ciebie proponuje przyjmować białko w postaci żółtek jajek (na przykład kogiel mogiel czy jajko na miękko). Poza tym kiedy gotujesz na przykład płatki owsiane dodawaj trochę pestek słonecznika lub nasion dyni. Także połączenie ryży z odrobiną na przykład fasolki mung daje bardzo dobre proporcje białka (wspomniana przez Ciebie komosa ryżowa sama w sobie ma bardzo dobre stosunki aminokwasów). Ogólnie białko roślinne jest bardzo dobre tylko trzeba umieć je komponować. Jednak ciężko mi się doradza za pomocą komentarzy - niektóre osoby mogą wymagać tak naprawdę dużej redukcji białka w diecie a nie jego podaży nawet na poziomie 70 gram. Zalecenie Medycyny Chińskiej mówią o tym aby produktów zwierzęcych jeść na poziomie około 5 procent, zboża na poziomie około 55 procent, a warzyw na poziomie około 30 procent. Jednak to są tylko ogólne zalecenia, które i tak zawsze trzeba dopasować do indywidualnej sytuacji w ciele danej osoby oraz w miejscu w którym mieszka. Na marginesie ja od kilku lat jem stosunkowo mało białka (na pewno duuużo poniżej 70 gram, choć szczerze mówiąc nie liczę takich rzeczy) i czuje się bardzo dobrze. Moja waga jest jak na początku studiów więc chyba jest ok:) A więc na moim przykładzie białko chyba jest trochę przereklamowane. Ważniejsze jest aby dostarczyć odpowiednie aminokwasy niż duże ilości białka. Z kolei aby budować mięśnie ważny jest zdrowy układ pokarmowy, w tym odpowiednia flora bakteryjna...
Pozdrawiam,
Marian
Witam serdecznie,
UsuńCzy zoltko lub dwa oddzielone od bialka jajka np. lekko sciete dodane do kaszy jaglanej itp.bedzie lamac zasade nie laczenia bialka z weglowodanami ?
Od jakiegogos czasu moj pierwszy posilek to porcja owocow w ilosci np. jablko,pomarancza, 3daktyle, suszona figa, suszona morela. Taka porcje spozywam na surowo lub w formie szejka, wtedy dodaje jeszcze awokado, wiorki kokosowe, rodzynki itp. Czy taki posilek moge traktowac jako jeden z 3 jedzonych na dzien, Czy nie jest to zbyt duza ilosc owocow ? Czy mozna taki posilek spozywac regularnie ? Z gory dziekuje za odpowiedz
Witam,
UsuńJeśli dodamy dwa żółtka kaszy to myślę, że i tak przewaga węglowodanów będzie znaczna. Poza tym żółtko na miękko jest bardzo lekkostrawne więc taki posiłek nie będzie zbytnio obciążał naszego układu trawiennego. Zasada nie łączenia węglowodanów z białkami ma sprawić, że nasz posiłek nie będzie zbytnio ciężkostrawny. W tym przypadku tak się nie stanie więc jest ok. Twoje śniadanie z kolei jest bardzo wychładzające i warto sprawdzić czy takie rozwiązanie służy Twojemu ciału. Tego niestety nie jestem w stanie Ci powiedzieć bez diagnozy na żywo. Jednak teraz kiedy za oknem jest już zimno w moim odczuciu dla wszystkich lepiej jest jeść ciepłe śniadanie, takie jak na przykład jaglanka o której wspomniałeś. Na pewno odpuścił bym sobie jedzenie pomarańczy czy awokado w naszej strefie klimatycznej. Można oczywiście czasem sobie je zjeść, ale to raczej późniejszą wiosną i latem. One po prosto bardzo wychładzają nasze organizmy...
Pozdrawiam,
Marian
wszyscy 3ej paul,lew,albert nie skalali sie fizyczna praca tzn 8-10h dniem pracy... promujesz koree pln? Tam trawa 3x na dzien, oczywiscie inaczej przyrzadzona
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
UsuńNie zauważyłem nigdzie w moim artykule nawiązania do promocji Korei Północnej i przyznam szczerze trochę nie rozumiem Twojego komentarza. Ja osobiście promuje ograniczenie w diecie produktów zwierzęcych, jednak zawsze z podkreśleniem, że nie powinniśmy z nich rezygnować całkowicie. Chodzi mi tylko o proporcje na talerzu, na którym będą królować produkty roślinne, a te zwierzęce będą tylko dodatkiem (jednak ważnych dodatkiem). Natomiast jeśli uważasz inaczej to rozumiem Twoje zdanie i wcale nie namawiam do tego abyś wprowadzał jakiekolwiek zmiany zgodne z moim poglądami. Ja tylko dzielę się swoją ograniczoną wiedzą z innymi osobami, ale co kto z tymi informacjami zrobić pozostawiam dla Twojego indywidualnego spojrzenia. A tak na marginesie w moim odczuciu większość z nas nie skala się bardziej fizyczną pracą niż wymieniona trójka. I dla jasności ja nie promuje diety wegetariańskiej jako takiej, ale tą naprawdę dobrą. "Trawa" trzy razy dziennie to nie są moje pomysły na zdrowie. No ale aby zachować kontekst warto poznać inne moje artykuły...
Pozdrawiam,
Marian