A może jednak roślinożercy...

Odnośnie produktów jakie powinniśmy spożywać pojawia się wiele zamieszania. Wyniki badań i opinie dietetyków są często tak odmienne, że trudno się w tym połapać. Osoby wnikliwe mogą zauważyć, że wyniki badań dotyczące tego, co jest dla nas zdrowe często pokrywają się z interesami branż je sponsorujących (branża mleczarska, mięsna, rybna…). Jednak celem tej publikacji nie jest ukazanie czarnej strony przemysłu spożywczego, ale pokazanie człowieka jako zwierzęcia. Zwierzęcia, którego intelekt ciągle się rozwija przy jednoczesnym zachowaniu tej samej budowy układu trawiennego od wielu tysięcy lat. Tutaj ważne jest podkreślenie długotrwałego procesu ewolucji, podczas którego każde zwierzę przystosowało się do zdobywania oraz trawienia określonego rodzaju pokarmu. Słoń, krowa czy koń są zwierzętami roślinożernymi i w swoim naturalnym środowisku żywią się roślinami i to dość konkretnymi (krowa na przykład nie jest przystosowana do jedzenia paszy tylko trawy). Ich ciała zostały dostosowane do przetwarzania określonego rodzaju pokarmu i żywiąc się naturalnie gwarantują sobie pełne zdrowie. Z kolei lwy, lamparty dostosowały swój układ pokarmowy do trawienia surowego mięsa, a ich ciała dają im możliwość złapania i wgryzienia się w ciała upolowanej zwierzyny. Na marginesie warto podkreślić, że każde dziko żyjące zwierzę w czasie jednego posiłku zjada tylko jeden rodzaj pokarmu. Obojętnie czy to będzie żyrafa czy tygrys w naturze nie zdarza się, aby jadły one równocześnie np. mięso z źdźbłami trawy. Jeśli spojrzymy na człowieka, jako na zwierzę łatwiej będzie nam dostrzec, że jego ciało oraz układ pokarmowy w ciągu tysięcy lat zostały przystosowane do przetwarzania określonego rodzaju pokarmu. Ze swojej strony będę Cię przekonywał, że bliżej nam do bycia roślinożercami, ale to nie znaczy, że moim celem jest abyś został weganinem. Ten artykuł ma nam tylko ułatwić spojrzenia na nasze ciało, ponieważ każdy organizm jedząc nienaturalną dla siebie żywność będzie nieprawidłowo funkcjonował. Poniżej postaram się przedstawić w pogrupowany sposób argumenty za tym, że nasze ciało bardziej przypomina budowę roślinożercy niż bezlitosnego drapieżnika (swoją drogą jak słyszę, że jesteśmy drapieżnikami chciałbym, aby kiedyś tacy „drapieżnicy” swoimi rękami złapali jakiekolwiek zwierzę, choćby wiewiórkę i następnie wgryźli się w jej ciało i zjedli na surowo – wtedy może uwierzę, że faktycznie są drapieżnikami). A więc zaczynamy…

Nasze ciało, jako stworzenie do świata roślin:

·    Uzębienie – częsty argument: przecież mamy kły. Nasze malutkie kły nie służą do wgryzania się w zwierzynę (nie mają zdolności rwania surowego mięsa) ale aby łatwo było nam siekać owoce i warzywa. Bez nich ciężko byłoby nam zjeść zwyczajne jabłko. Z kolei nasze trzonowce są doskonale dopasowane do żucia nasion, orzechów czy innych warzyw. Potrafimy żuć, co potrafią tylko zwierzęta roślinożerne. Jak dokładniej przyjrzymy się budowie naszego uzębienia łatwo spostrzeżemy różnice dzielące nas od zwierząt mięsożernych.
·    Ręce - nasze delikatne paznokcie ciężko porównać do ostrych pazurów tygrysa czy szponów orła. Rozszarpanie zwierzyny za pomocą tylko naszych rąk wydaje się niemożliwe. Natomiast idealnie nadają się do zbierania jarzyn. Nasz przeciwstawny kciuk doskonale chwyta owoce, czym nie mogą się pochwalić mięsożercy

·      Reszta ciała – nasze zmysły, szybkość skurczów mięśni wyraźnie nie nadają się do chwytania zwierzyny w jej naturalnych warunkach. Ciężko nam „wywąchać” potencjalną zdobycz, wyczuć z daleka krew, a potem jeszcze za pomocą siły naszych mięśni to coś upolować. Raczej nasze ciało wydają się przystosowane do długiej ucieczki, a wyczulone zmysły do unikania kontaktu z drapieżnikiem. Gdybyśmy byli mięsożerni Natura obdarowałaby nas bardziej w narzędzia myśliwskie podobnie jak u mięsożernych zwierząt. Bóg ma poczucie humoru, ale bez przesady. Dodatkowo nasz zmysł wzroku dostosowany jest do odróżniania dojrzałych owoców od niedojrzałych (lepiej widzimy kolory), a u mięsożerców do polowania, np. nocą

            Nasz układ pokarmowy trawiący rośliny:

·      Ślina – już na początku naszego układu pokarmowego zauważamy przystosowanie do jedzenia roślin. Nasza ślina posiada wstępne możliwości rozkładania węglowodanów zawartych w jarzynach. Nie ma ona żadnego działania na białka zawarte w mięsie czy rybie. Dodatkowo porównując ją np. ze śliną psa zauważamy, że jej działanie bakteriobójcze jest zdecydowanie słabsze. U zwierząt mięsożernych ślina ma za zadanie zabicie ewentualnych bakterii zawartych w mięsie. Dlatego ślina u mięsożerców ma kwaśne PH. Nasza ślina takich właściwości nie posiada. Z kolei ma zdolność do wstępnej obróbki roślin – przypadek? Salmonellą czy innymi zarazkami nie zarazisz się jedząc szpinak (oczywiście naturalnie wyhodowany). Czy nie jest dziwne, że aby mięso było dla nas bezpieczne, czyli pozbawione pasożytów i innych patogenów musimy je poddać obróbce termicznej?

·    Żołądek – Główne trawienie pokarmu u zwierząt mięsożernych odbywa się w     żołądku, a u nas w jelicie cienkim. Kwas solny wydzielany w żołądku u mięsożerców jest dwadzieścia krotnie większy niż u nas, co pozwala im zabić ewentualne pasożyty i strawić spożyte białko zwierzęce. W związku z brakiem tak silnego kwasu człowiek nie jest w stanie dobrze strawić mięsa, które jako nie do końca strawione zostaje przekazane dalej. Dodatkowo jest to przyczyną zdecydowanie łatwiejszej możliwości zarażenia się pasożytami zawartymi w mięsie. Zwiększenie wydzielanego kwasu potrzebnego do trawienia wszystkich produktów odzwierzęcych będzie zakwaszało nasz organizm, co przyczynia się powstania dolegliwości naszego ciała

·       Jelita – nasze jelita w przeciwieństwie do mięsożerców są długie. Lew, drapieżne koty mają krótki układ pokarmowy pozwalający na szybkie trawienie i wydalenie gromadzących się odpadów. Jest to o tyle ważne, że psujące mięso jest bardzo toksyczne. Nasze jelito ma długość 5/6 metrów podobnie jak u innych roślinożernych przyjaciół (w stosunku do długości ciała) i nie są to idealne warunki do trawienia mięsa. Musimy zdać sobie sprawę, że mięso w naszym układzie pokarmowym będzie zalegać 24 godziny lub więcej (w niektórych zakamarkach naszych jelit nawet wiele tygodni, miesięcy czy lat). Ten okres zalegania w połączeniu z wysoką temperaturą panującą w układzie pokarmowym musi dać początek procesom gnilnym, a co za tym idzie powstanie tysiące trucizn, a na ich miejscu licznych patogenów. Nasze jelita są przeznaczone do powolnego przerabiania warzyw i owoców

·   Trzustka – do trawienia białek zawartych w produktach odzwierzęcych zostają wykorzystywane enzymy trzustkowe (w tym insulina). W związku z tym organizm nie może wykorzystywać tych enzymów do ich pierwotnych celów takich jak unieszkodliwianie komórek nowotworowych czy obniżania stężenia glukozy we krwi. Nasz metabolizm wydaje się idealnie zaprojektowany do trawienia węglowodanów, a z kolei mięsożercy nie są w stanie trawić cukrów zawartych w owocach. Będę o tym pisał szczegółowo, ale wspomnę już teraz, że cukrzyca typu 1 może mieć swój początek w spożywaniu mleka krowiego (tutaj kluczową rolę odgrywa aminokwas kazeina), a typu 2 w produktach zawierających białko zwierzęce

·      Wątroba – nasza wątroba nie jest stworzona do wydalania ogromnych ilości kwasu moczowego powstającego podczas trawienia mięsa, zupełnie inaczej niż u mięsożerców. Mięsożercy poza aktywniejszą wątrobą na tym polu potrafią wytwarzać enzym neutralizując kwas moczowy, którego my nie posiadamy

·   Jelito grube – tę część układu pokarmowego niektórzy nazywają naszym kompostownikiem. Tutaj nasza naturalna flora bakteryjna przetwarza rośliny produkując dodatkowe składniki odżywcze, które pierwotnie nie zostały przyjęte wraz z pożywieniem. Czy gdybyś zakładał kompostownik w swoim ogródku, jako bazę dawałbyś kawałki mięsa?

Jeszcze trochę o naszej historii:

Nasze ciało stąpa na tej planecie podobno od milionów lat lub przynajmniej od dwustu tysięcy. W większości tego okresu odżywialiśmy się przede wszystkim pokarmem roślinnym. Było to ułatwione, ponieważ przed zmianą biegunów mieszkaliśmy w ciepłych rejonach naszego globu. W związku z tym pokarm roślinny był łatwo dostępny przez cały rok. Poza tym mieszkanie w gorącym klimacie pozwalało na gromadzenie energii ze Słońca oraz nie musieliśmy zużywać energii do ogrzewania naszych ciał.  Jednakże psikus zmiany klimatu i nasze migracje zmusiły nas do jedzenia zwierząt w okresach chłodu i związanego z tym braku pożywienia. Od tego czasu łowiectwo stało się koniecznością, a po jakimś czasie (pewnie gdzieś po wybiciu ostatniego mamuta) zajęliśmy się rolnictwem i hodowlą bydła. Na naszych stołach coraz częściej zaczął gościć pokarm zwierzęcy wypierając żywność roślinną. Zaczęły się pojawiać produkty nieznane wcześniej takie jak sery i inne przetwory mleczne, alkohole, a od niedawna słodycze, żywność przemysłowa-chemiczna czy GMO. Jednak zmiana spożywanego pokarmu nie szła w parze ze zmianą naszego ciała. Nasze organizmy dalej przypominają te sprzed kilku tysięcy lat, nie mówiąc już o setkach tysięcy lat. Nasz pokarm się zmienił, ale nie jest dla nas naturalny, gatunkowy. Musi się to przekładać na występowanie większej ilość chorób.

Ufam, że Cie przekonałem. Jeszcze raz podkreślam, że chcę zwrócić Twoją uwagę, aby spożywanie coraz większej ilości pokarmów roślinnych było dla Ciebie naturalne. Nikt nie musi zostać weganinem, aby cieszyć się energią ciała. Tym bardziej że w naszym chłodnym klimacie jedzenie choćby mięsa daje dużo energii cieplnej, a to o akurat jest pozytywne i wymagane u wielu z nas. Ważne jest abyś zwiększał konsumpcje naturalnych produktów roślinnych kosztem odzwierzęcych. Czyli raczej preferuje jedzenie roślin z dodatkiem odrobiny produktów zwierzęcych. Z kolei jak duża powinna być ilość produktów zwierzęcych w diecie zależy od indywidualnych cech danej osoby. Jednak ogólnie zazwyczaj więcej mięsa potrzebują "wychłodzone" kobiety, a mniej "rozgrzani" mężczyźni. Niestety w rzeczywistości zazwyczaj jedzą oni zupełnie odwrotnie.

Dla mnie najważniejszym argumentem, że jesteśmy roślinożercami są wszystkie terapie oparte na diecie. W każdej, która jest skuteczna, podstawą są organiczne produkty roślinne. Rezygnuje się w nich z produktów zwierzęcych i sztucznych. W moim wyleczeniu raka (przypominam, że leczyłem się bez „dobrodziejstw” naszej medycyny) eliminacja produktów zwierzęcych była koniecznością. Bez tego prawdopodobieństwo jej powodzenia byłoby bliskie zeru. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na dietę osób długowiecznych, która także jest oparta na naturalnych produktach roślinnych. Poza tym coraz większa ilość badań naukowych przemawia za dietą roślinną. Niestety te badania nie dotrą do większości ludzi – nie pozwolą na to praktycznie wszystkie liczące się branże. Musimy zdać sobie sprawę, że w niczyim interesie jest nasze dobre zdrowie. Zastanówmy się - czy jeśli okazałoby się, że jednak jesteśmy roślinożercami i jest to antidotum na wszystkie nasze dolegliwości, to czy przemysł mięsny, mleczarski, farmaceutyczny, paliwowy (energia potrzebna do produkcji mięsa zużywa 10 razy więcej paliw niż do produkcji roślin) i wiele innych pozwoliłyby na ujawnienie tej informacji? Czy naszemu (czy globalnemu) rządowi faktycznie opłaca się abyśmy żyli długo (na emeryturze)?

Ten artykuł pozwoli nam łatwiej zrozumieć, czemu niektóre produkty są dla nas szkodliwe. Opierając się na żywności stworzonej dla naszego gatunku nasze ciało odzyskuje blask i witalność. Oczywiście dalej możesz mieć wątpliwości czy faktycznie warto odrzucać nabiał czy mięso. Aczkolwiek ufam, że razem stworzymy idealną dietę dla Ciebie - mamy na to całe życie. Zresztą nie trzeba całkowicie wyeliminować produkty zwierzęce aby cieszyć się pełnią zdrowia. Ważne są proporcje... 

I rzekł Bóg: …
Oto daję wam wszelką roślinę, wydającą nasienie na całej ziemi
i wszelkie drzewa, których owoc ma w sobie nasienie
niech będzie dla was pokarmem …

                                                                                   Biblia

Komentarze

  1. Możnaby wpleść jeszcze jeden argument - biblijny. Otóż dopóki pierwsi ludzie nie popełnili grzechu jedząc z zakazanej jabłoni, odżywiali się tylko tym co rosło w rajskim ogrodzie. Kiedy Bóg nałożył na nich karę, musieli zacząć się ubierać, pracować i uciekać z tego ogrodu. Jednak nic nie wiadomo na temat tego, że Bóg zrobił potem jakieś zmiany w ich organizmach.... więc jaki z tego wniosek? Ano taki, że tworząc ludzi ukształtował ich ciała do spożywania pokarmów roślinnych, bo przecież mieli żyć tylko w rajskim ogrodzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy mógłby Pan napisać skąd czerpie pan te wszystkie informacje ?
    *Nie chcę na Pana naskakiwać, sama jestem weganką i niewiem czy mogę odnosić się do Pana argumentów jak będę rozmawiała z nieweganami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,
      Na początek nie Pan, a Marian:)
      Ciężko mi napisać skąd dokładnie biorę informacje ponieważ mam za sobą przeczytane dość dużą ilość książek a wypisanie ich wszystkich jest bezcelowe. Poza tym na bieżąco czytam badania naukowe (choć osobiście mam do nich mieszane uczucia) i staram się wyciągać z nich prawidłowe wnioski. Ponadto czerpie z mądrości Ajurwedy (Medycyna Indyjska) oraz ostatnio coraz bardziej z Medycyny Chińskiej. A to wszystko przeplecione jest moimi osobistymi doświadczeniami i spostrzeżeniami. Staram się aby na blogu pojawiały się rzetelne informacje więc myślę, że można z dużym zaufaniem podchodzić to wiedzy tu zgromadzonej, aczkolwiek zawsze ktoś może myśleć zupełnie inaczej (i ma do tego prawo). Jednak myślę, że nie ma sensu na mawiać "niewegana" (jak to określiłaś) do swojej diety. Można każdemu pokazać swój punkt widzenia, przekazać "informacje" ale czy ktoś z tego będzie chciał skorzystać to już jego sprawa. Pamiętaj też, że dieta wegańska jest bardzo wymagająca i z tego względu nie jest dla wszystkich. Jak ktoś nie lubi przebywać zbyt długo w kuchni to już chyba lepiej aby czasem zjadł kawałek mięsa (mimo jego toksyczności są tam też dobre rzeczy)
      Pozdrawiam,
      Marian

      Usuń
  3. Osobiście myślę, że człowiek jako istota boża powinna dążyć do oświecenia, czego nauczali prorocy religijni tego świata. Myślę, że niektórzy ludzie są połączeni w pewnym stopniu ze źródłem wszelkiej wiedzy, być może Bogiem, w której kreują się nasze myśli, stąd pewni ludzie są można powiedzieć wybudzeni, szerzej znani pod pseudonimem Lightworker czyli niosący światło i za takiego uważam Pana Mariana. Z drugiej strony są Ci szerzej znani Darkworker, którzy zafałszowują prawdę dla swoich korzyści tak jak to mamy w dzisiejszym świecie, choćby to merketowe jedzenie nafaszerowane Bóg wie czym...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co mam na to napisać, ale bardzo dziękuje za taki komplement:)
      Pozdrawiam,
      Marian

      Usuń
  4. Witam!
    Pytanie możę wydawać się dziwne, ale jak odnosisz się do spożywania owadów, larw itp.
    Wystarczy spojrzeć na naszych najbliższych krewnych, czyli małpy, od nich łatwo wysunąć tezę, że jedzenie owadów towarzyszy nam od samego początku istnienia gatunku człowieka. Stanowią dobre źródło białka, ale czy nasz organizm traktuje je tak jak białko z np. martwej kury, wydaje mi się że jest inaczej. Ich "hodowla" nie ma takiego wpływu na środowisko jak hodowla krów i świń, więc argument, że nie warto ich spożywać z tego względu nie ma najmniejszego sensu, ba wydaje mi się nawet, że gdybyśmy prześli z mięsa na owady rozwiązałoby to wiele problemów związanych z mięsem. Ale to tylko moje gdybania, dlatego bardzo ciekawi
    mnie twoja odpowiedź.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie,
      Masz dużo racji odnośnie owadów. One występują w diecie szympansów, więc jest duże prawdopodobieństwo, że zanim ruszyliśmy w świat to je jedliśmy. Tutaj po prostu trzymałbym się zasady 5%. W dietach małp owady, czasem małe ssaki występuje właśnie w ilości do 5% całej diety - reszta to rośliny. Wydaje mi się, że jedzenie jajek czy mięsa w ilości około 5% będzie dla nas w porządku. Ja osobiście jestem weganinem, ale bardzo często zapisuje produkty zwierzęce swoim "pacjentom" układając im diety. Co więcej wiele "niedoborowych" kobiet moim zdaniem nie powinno stawać się 100 procentowymi weganami, a czasem jeść mięso, pić rosoły. Tutaj jak zawsze nie ma jednej odpowiedzi, wszystko zależy - o kogo, kiedy itd.;)
      Pozdrawiam,
      Marian

      Usuń
  5. Ja jebie jakie bzdury. W wielu przypadkach argumenty wyssane z palca, niepoparte żadną wiedzą biochemiczną chociaż by. Ciężko przebrnać do końca artykułu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz