Nie ulega najmniejszej wątpliwości,
że produkty oznaczone symbolem „bio” są zdrowsze od produktów wytwarzanych jak
na ironię się mówi sposobem „tradycyjnym”. Jak do tego doszło, że sposób
hodowli roślin z użyciem tysiąca środków chemicznych nazywamy rolnictwem „tradycyjnym”
tego nie wiem. W moim odczuciu żywność
określana jako ekologiczna nie jest
jakimś specjalnie zdrowym jedzeniem, ale po prostu normalnym. Z kolei produkty
wytwarzane w rolnictwie konwencjonalnym są produkowane w sposób brutalny, nienaturalny, całkowicie ignorując, że
życie na tej planecie zależy od kilkunastocentymetrowego żyznego płata ziemi,
więc warto byłoby o niego zadbać. Jedzenie produktów konwencjonalnych jest nie tylko eksperymentem na naszym
zdrowiu, ale także na całej Naturze. Osobiście staram się jeść tylko produkty z
upraw ekologicznych i do takiego rozwiązania będę Cię zachęcał. Jednak jak
zawsze postaram się zachować jak największą obiektywność i przyznam w tej
publikacji też rację, że używając produkty z upraw konwencjonalnym można
osiągnąć znakomite wyniki w odzyskiwaniu zdrowia. Nie będzie to artykuł chełbiący tylko ekologiczne rośliny, a więc dam
też wskazówki jak usunąć chociażby w części pestycydy, czy jakie warzywa lepiej
kupować ze znaczkiem „bio”, a jakie można sobie „odpuścić”…
Jest to publikacja z serii dietetyki w związku z tym streśćmy ją do
kolejnej z naszych zasad żywieniowych. A więc:
18. Staraj się spożywać jak najwięcej produktów
ekologicznych, ale też nie dostawaj obsesji na tym punkcie.
Zasada wydaje się dość prosta. Nie
będę ukrywał, że dla mnie jej wypełnianie nie
stanowi większego problemu. Dzięki posiadania sklepu z dużym działem ze
żywnością organiczną mam stały dostęp choćby do warzyw ekologicznych, a
dodatkowo jestem całkiem dobrze wspomagany przez moich rodziców, którzy
zarażeni pasją ekożywności oraz zbieraniem ziół z powodzeniem mogą się nazwać
rolnikami ekologicznymi i to takimi żyjącymi naprawdę blisko natury. Dzięki znajomości
z rolnikami zarówno ekologicznymi, ale też z tymi mającymi uprawy
konwencjonalne ufam, że mój artykuł będzie jak najbardziej praktyczny. Na
początek odpowiedzmy sobie na pytanie dlaczego żywność ekologiczna miałaby być
zdrowsza od tej „normalnej”? Przypominam tylko, że żywność ekologiczna to taka,
w produkcji której nie używa się
pestycydów, herbicydów, nawozów sztucznych, szlamu ściekowego (np. nawozu pod
postacią gnojówki pochodzącej od świń karmionych GMO), biotechnologii (czyli
genetycznej modyfikacji) czy też promieniowania jonizującego. A więc kupując
produkty ze znaczkiem „bio” teoretycznie jesteśmy wolni od tych atrakcji
współczesnej produkcji żywności. „Teoretycznie”, ponieważ jak w każdej
dziedzinie naszego życia także i tutaj zdarzają się oszustwa. Jednak kiedy
swego czasu badałem warzywa ekologiczne pod względem zawartości w nich choćby
pestycydów, to zdecydowana większość była od nich wolna. A więc pamiętajmy, że
mimo czasem nawet głośnych afer pokazujących złe praktyki związane z żywnością
organiczną jest to jednak margines.
A więc często się mówi, że rośliny ekologiczne są zdecydowanie zdrowsze od
tych konwencjonalnych. Jest to prawda wynikająca choćby z tego faktu, że w
momencie użycia pestycydów eliminujemy potencjalnych wrogów rośliny. W związku
z tym taka roślina nie musi tak
mocno dbać o swój system odpornościowy. Z naszej perspektywy oznacza to mniejszą
ilość wszelakich fito-związków mających właściwości lecznicze w roślinach przemysłowych.
Znaczna część różnego rodzaju fito-związków roślinnych, które wspaniale regulują
Twoje ciało jest po prostu odpowiedzią rośliny na rozmaite zagrożenia ze strony
świata zewnętrznego. Z drugiej strony jeśli roślina nie ma potencjalnych „wrogów”, takich jak choćby owady czy
bakterie, to nie produkuje dużej
ilości związków polifenolowych. To z kolei oznacza, że takie rośliny będą miały
zdecydowanie mniej przeciwutleniaczy niż produkty uprawiane naturalnie, które
ciągle muszą produkować polifenole aby oprzeć się przed naporem choćby owadów.
Dlatego żywność ekologiczna będzie zdecydowanie bardziej dbała o witalność i
młodość Twojego ciała. To ona jest w stanie przyhamować produkcje wolnych
rodników w Twoim ciele, które powodują szybsze starzenie się organizmu (choć
temat czy wolne rodniki są tylko złe na razie pozostawiam jako otwarty). Jeśli
jemy produkty z supermarketu może się okazać, że ilość przeciwutleniaczy będzie
zbyt mała aby utrzymać homeostazę organizmu. A więc kiedy używamy pestycydów
czy innych środków ochrony doprowadzamy do nienaturalnego
stanu, kiedy rośliny nie mają wrogów
i nie potrzebują tak silnej obrony,
co dla nas oznacza mniejszą ilość w nich substancji odżywczych.
Skoro już mówimy sobie o pestycydach to warto też zauważyć, że to że zubożają
jedzone przez nas rośliny chyba jest jednak mniejszym problem. Pestycydy są tak
naprawdę szkodliwe, ponieważ mogą wywołać rozmaite choroby. Przykładów czy
badań jakie dokładnie pestycydy przyczyniają się do wywołania choćby raka jest
naprawdę sporo. Przywoływanie ich mija się z celem. Jednak może warto
wspomnieć, że u kobiet, u których wykryto raka piersi znaleziono kilkakrotnie
więcej śladów pestycydów we krwi niż u kobiet zdrowych. Czy to oznacza, że
pestycydy wywołały u nich nowotwór? Raczej nie,
ale były jednym z elementów składowych koktajlu chemicznego jaki się nam
serwuje we współczesnej żywności i nie
tylko w niej.
Jeśli chodzi o pestycydy tutaj łatwo zauważyć ciągle powtarzającą się
historię. Mianowicie na rynek jest wprowadzany nowy pestycyd, który po
kilkunastu latach okazuje się szkodliwy dla zdrowia. Wtedy nasi urzędnicy
„chroniący” nasze zdrowie zakazują jego stosowania. Następnie firmy
biotechnologiczne wprowadzają kolejny rodzaj pestycydu (herbicydu, preparatów
grzybobójczych) i historia się powtarza. Z resztą to, że dany pestycyd jest
zakazany w Unii Europejskiej nie
jest równoznaczne z zakazem jego użycia poza jej terenem. Wtedy możemy
eksportować produkty rolne skażone chemicznymi środkami, nawet tymi niedozwolonymi. Wydaje mi się, że
powinniśmy wyciągnąć wnioski z pestycydu DDT, którego w Polsce użyto tysiące
ton, a który został nam „podarowany” przez Amerykanów. DDT okazał się nie tylko bardzo szkodliwym związkiem
wywołującym ogromne ilości chorób, ale też działał destrukcyjnie na całe
środowisko. W Polsce np. dość skutecznie spowodował czasowe wyginięcie Sokoła Wędrownego.
Środek ten jest tak bardzo niebezpieczny, ponieważ jego rozkład trwa
kilkadziesiąt lat, a przez to następuje efekt jego kumulacji w Naturze, bądź
też w naszych ciałach. O tym, że ten związek jest toksyczny dla ludzi wiedziano
już w latach pięćdziesiątych, jednak jak widać nic nie stanęło na przeszkodzie aby w Polsce używać go jeszcze do 1976
roku (z resztą nie tylko w Polsce). Najciekawsze
w tej historii jest to, że DDT wykryto w organizmach osób teoretycznie nie mających z nim nic wspólnego.
Mianowicie kiedy zbadano mleko karmiących Eskimosek okazało się, że jest w nim
stężenie DDT czterokrotnie większe niż u białych kobiet. Powodem okazało się
jedzenie dużych ilości tłustych ryb przez Eskimosów, które jak to często bywa
szybko są skażone pestycydami używanymi na lądzie. Ten przykład jak dla mnie
pokazuje jakie są tak naprawdę zagrożenia związane z pestycydami i że ich
używanie może wpłynąć także na ludzi będących ich przeciwnikami. DDT mimo iż już
nie jest używane, zostanie z nami na
bardzo długo i podejrzewam, że jego śladowe ilości moglibyśmy znaleźć w Twoim i
w moim ciele. Stare powiedzenie, że w Naturze nic nie ginie ma tutaj dość smutną odsłonę.
Czasem myślimy, że taka historia jak z DDT we współczesnym świecie już się nie powtórzy i że nasze technologie nie dopuszczą do wyprodukowania tak niebezpiecznej
toksyny. W jak w wielkim błędzie jesteśmy pokazuje nam choćby przykład najbardziej
popularnego herbicydu na świecie, czyli Roundup produkowanym przez firmę
Monsanto (czyli tej samej która wprowadziła na rynek DDT). Na marginesie dzisiaj
tej herbicyd stracił prawa patentowe i mogą go też produkować inne firmy. Substancją
czynną Roundup jest glifosat. Według najnowszych badań glifosat działa na nas
jak antybiotyk, czyli niszczy naszą naturalną florę bakteryjną. Dodatkowo
blokuje enzymy potrzebne do detoksykacji organizmu oraz wyciąga minerały z układu
pokarmowego. Są także inne negatywne oddziaływania glifosatu na organizm,
jednak dla mnie najciekawsza jest udana próba sfilmowania przez naukowców jak
glifosat rozszczelnia jelita. Kiedy w naszym układzie pokarmowym znajduje się
glikosat, to nasze jelita bardziej przypominają durszlak niż chroniący nas
przed światem zewnętrznym mur obronny. Stąd już do tak zwanych chorób autoimmunologicznych,
alergii i wielu innych dosłownie jeden krok. A więc jeśli pytasz czy historia DDT
może się powtórzy, to ja odpowiadam to już się stało, tylko teraz jesteśmy w
punkcie kiedy najbardziej niebezpieczny na świecie herbicyd jest także
najczęściej stosowany, również w Polsce.
Myślę, że temat pestycydów nie
wymaga już większego komentarza. Warto wiedzieć, że obecnie używane pestycydy
mają formy oleiste, aby przypadkiem opady atmosferyczne za szybko nie zmywały ich z roślin. Jest to
oczywiście wygodne dla rolników, no ale nam utrudnia ich usuwanie. Kiedyś
miałem nadzieję, że Polscy rolnicy z racji posiadania mniejszych pieniędzy niż
ich zachodni koledzy pryskają mniej. Czasem tak jest, ale coraz częściej
znaczna część warzyw sprzedawanych w supermarketach jest pryskana nawet kilkanaście
razy. Czy wiedziałeś, że np. jabłka zanim się zbierze z drzew są opryskiwane
ponad dwadzieścia razy? Kiedyś jak czytałem poradnik dla rolników miałem
wrażenie, że żyję w zupełnie innym świecie. Jak dla mnie wskazówki dotyczące
sposobu oprysków, dodawania nawozów itp. nie
przypominają rad prawdziwej uprawy roślin. Na końcu artykułu przedstawię sposób
jak ewentualnie próbować się pozbyć pestycydów z naszych warzyw. Choć
oczywiście najlepsze będzie po prostu kupowanie warzyw ekologicznych. Przejdźmy
teraz bliżej ziemi i zobaczmy jakie tam są zagrożenia związane z rolnictwem
przemysłowym.
Jednym z większych problemów jakie widzę, to ciągłe uprawianie tych samych
pól uprawnych. Jeśli cały czas eksploatujemy ten sam skrawek ziemi, to nieuniknione jest, że po pewnym czasie
zacznie w nim brakować pewnych minerałów. Na ten element jest narażone zarówno
rolnictwo ekologiczne jak i przemysłowe. Kiedy produkujemy rośliny, to one
wyciągają minerały z ziemi i zbiegiem czasu ziemia zubożeje. Natura miała nawet
na to swój sposób, ale ludzie wiedzący wszystko lepiej ujarzmili rzeki aby
przypadkiem nie wylewały i nie powodowały podtopień. Jednak w tym
wszystkim umknęła nam jedna z przydatnych funkcji takiej „powodzi”. Kiedyś
kiedy nie było wałów ochronnych,
zbiorników retencyjnych itp. rzeka raz na jakiś czas wylewała dostarczając na
pola wszelkie minerały zebrane ze skał. Dzięki temu ziemia była ciągle żyzna.
No ale ten proces jest już za nami i raczej jest to nieodwracalne. W tym aspekcie łatwo dostrzec, że niestety ludzie
często nie potrafią spojrzeć
szerzej, a problem widzą wyrywko, co w tym przykładzie oznacza „tereny
zalewowe” (czytaj kiedyś ziemie bardzo żyzne).
Współcześnie problem minerałów w roślinach jest ogromny. Kiedyś w diecie
człowieka minerałów było tak dużo, że organizm specjalnie nie przejmował się ich wchłanianiem. Dziś jednak warzywa zawierają
znacznie mniej minerałów i przez to często zaczyna brakować ich w naszym ciele.
Na przykład w Polsce praktycznie nie
ma selenu w ziemiach i nie
dostarczając go w inny sposób po prostu z biegiem czasu zacznie go nam brakować
(o minerałach napiszę osobną publikację, a jeśli chodzi o selen to polecam dwa
orzechy brasilijskie dziennie, ale też nie
więcej). Dlatego kiedy czytam zawartość minerałów w danych roślinach w
poradnikach dietetycznych, zdaję sobie sprawę, że te dane są już dawno nieaktualne i to ile minerałów ma np.
cukinia w moim domu jest zależne od tego ile minerałów miała do dyspozycji w
ziemi, na której rosła. Jeśli w tej ziemi nie
było np. cynku, to też nie będzie go
w cukinii.
Rolnictwo przemysłowe dawno temu odkryło, że rośliny aby ładnie wyglądać nie potrzebują zbyt wielu minerałów. Ten
fakt spowodował, że rolnicy używają tylko trzy podstawowe pierwiastki takie jak
azot, fosfor i potas. Dlatego rośliny z supermarketu będą bogate właśnie w te
trzy pierwiastki ale będą ubogie (czasem nawet w ogóle nie mają) w ponad sześćdziesiąt innych ważnych dla zdrowia
minerałów. Dlatego takie rolnictwo produkuje rośliny ubogie w minerały, ale co
za tym idzie także w inne substancje odżywcze takie jak choćby enzymy. Mimo
ładnego wyglądu takie rośliny są ubogie w składniki odżywcze.
W mojej ocenie jeszcze gorsza może okazać się gnojówka używana jako nawóz po
przemysłowej produkcji zwierząt. Słowo „produkcji” w tym miejscu jest jak
najbardziej adekwatne. W Polsce są tysiące świniarni produkujących swoje
zwierzęta przy użyciu antybiotyków, pasz GMO, sztucznych słodzików i tysiąca
innych chemicznych środków, dzięki którym świnie dorastają w ciągu trzech
miesięcy, a nie w rok. Rolnicy raz na jakiś czas gnojówkę po tych zwierzętach
rozpryskują po polach. Kto miał okazję być w trakcie takiej operacji ten wie,
że ta gnojówka jest zupełnie inna niż ta tradycyjna. Tutaj ciężko szukać jakiś
górnolotnych słów. Po prostu śmierdzi nie
do wytrzymania, a zapach utrzymuje się przez kilka dni. W tym czasie sąsiedzi
są zmuszeni do nie otwierania okien
we własnych mieszkaniach i wchodzenia do domu drzwiami od piwnicy. Dlatego
osobiście raczej się złoszczę niż cieszę kiedy słyszę, że jesteśmy największym
eksporterem świń w Europie. Tym bardziej, że tak naprawdę na tych świniach i
tak zarabiają głównie zachodnie firmy, a nam pozostaje tylko gó… i to mocno
zatruwające nasze ziemie.
Rolnictwo ekologiczne w tym miejscu postępuje znacznie lepiej. Tutaj są
różne warianty, ale zazwyczaj nawozi się ziemię gnojówką po zwierzętach wolno biegających
po polach, dzięki czemu tworzy się zamknięty obieg. Można też wykorzystywać
kompost, który gromadzi się ścinając choćby dziko rosnące rośliny z terenów
aktualnie nie wykorzystywanych. Tak
postępują moim rodzice przy czym dodatkowo podlewają rośliny wodą ze stawu,
który ma w sobie dużo torfu. Dzięki temu ich rośliny są zdecydowanie bogatsze w
składniki odżywcze od roślin uprawianych „tradycyjnie”. Jednak nawet w
gospodarstwach będących podobnymi do roli moich rodziców uprawia się cały czas
ten sam skrawek ziemi, ewentualnie dając czas na odpoczęcie na sezon lub kilka.
Często też prowadzi się rolnictwo biodynamiczne, czyli zmienia się sezonowo
uprawy danych warzyw na danym obszarze i to w odpowiedniej kolejności. Jednak
mimo wysiłków rolników zazwyczaj taka ziemia z biegiem lat także staje się
uboższa i dziś nawet rośliny ekologiczne mają w sobie mniej substancji
odżywczych od tych, które jedli nasi pradziadkowie. Dlatego współcześnie
jesteśmy zmuszeni do tak dużej dbałości o różnorodność naszej diety i
wspomagania się roślinami określanymi jako superfood.
Jak widzimy metody ekologicznego rolnictwa nie tylko mają dobroczynny wpływ na ludzi, ale też chronią
środowisko dla przyszłych pokoleń. Trzeba jednak wiedzieć, że dziś rolnictwo
ekologiczne staje się powoli przemysłem. Z jednej strony to dobrze, ponieważ
mamy więcej bio-warzyw do dyspozycji i większe obszary ziemi są chronione przez
co ogólnie rośliny są zdrowsze. Z drugiej strony nic nie staje na przeszkodzie aby takie gospodarstwo nastawione głównie
na zysk powstało obok ruchliwej drogi samochodowej czy w pobliżu gospodarstw
konwencjonalnych. Dlatego zawsze najlepszym rozwiązaniem będzie kupowanie
produktów od rolników nam znanych lub jeszcze lepiej kiedy sami na własne
potrzeby będziemy hodować rośliny.
Trochę wylałem goryczy na rolnictwo przemysłowe więc dla równowagi kilka
słów bardziej pozytywnych. Po pierwsze znam wiele ludzie, którzy używając
produktów „normalnych” bez większych problemów poprawili swoje zdrowie. Nie chcąc aby to zdanie umknęło
powtarzam jeszcze raz - wiele ludzi w tym kraju wyleczyło się nawet z bardzo
ciężkich chorób stosując najtańsze, potencjalnie najbardziej zatrute warzywa i
owoce z supermarketu. Po drugie osobiście czytam setki badań naukowych, które
potwierdzają ogromy potencjał prozdrowotny warzyw czy owoców, w tym często
możliwości leczenia nowotworów. W tych badaniach używano rośliny uprawiane
przemysłowo, a nie ekologiczne. A
więc mimo wszystko takie rośliny dalej zachowują wiele ze swoich właściwości. Dlatego
zdecydowanie lepiej spożywać w swojej diecie więcej roślin standardowych niż
tylko od czasu do czasu produkty ekologiczne. Warto też wspomnieć, że właściwości
lecznicze roślin przewyższają szkodliwość pestycydów. Poza tym nasze
Ministerstwo Rolnictwa jest zobligowane do badania poziomu choćby pestycydów
aby nie przekraczały one ustalonych
norm. A więc nie taki diabeł
straszny jak go sam namalowałem.
W tym miejscu chciałbym Cię zachęcić, że jeśli już kupujesz warzywa czy
owoce standardowe, to zawsze lepiej jest je kupować na ryneczku od miejscowych
rolników. Rolnicy sprzedający swoje warzywa bezpośrednio do klientów, często używają
zdecydowanie mniej chemii niż rolnicy przemysłowi współpracujący z
supermarketami. Jednak trzeba kupować od zaufanych rolników bo pamiętajmy, że
takie warzywa z kolei nie są
poddawane kontroli, o której wcześniej wspomniałem. Poza tym warto wiedzieć, że
miejscowi rolnicy będą żyć z nami przez kolejne dziesiątki lat więc może warto
ich powoli przekonywać aby dla nas i naszych znajomych uprawiali swoje warzywa
inaczej. Raczej będzie to trudne, ale należy próbować. W tym miejscu warto
zauważyć, że sieci handlowe, w tym dyskonty typu o nazwie czerwonego owada w
czarne kropki wręcz wymuszają na rolnikach używanie większej ilości chemii, aby
warzywa w sklepie prezentowały się jak najlepiej. Jednak mimo wszystko jedzenie
nawet takich warzyw jest korzystniejsze dla zdrowia niż rezygnacja z nich. Ostrzegam
Cię tylko przed kupowaniem warzyw od handlarzy, którzy na ryneczkach tylko udają rolników. Oni kupują warzywa od hurtowni
warzywnych gdzie akurat dominuje rolnictwo przemysłowe. Z drugiej strony na
takich ryneczkach można znaleźć rolnika, który choć po części będzie uprawiał
swoje warzywa bardziej naturalnie. Niestety w mojej ocenie jeśli dany rolnik nie ma certyfikatu, to raczej warzywa nie będą w pełni ekologiczne.
Niektórzy rolnicy tak mocno zżyli się z chemią, że specjalnie nie widzą problemu choćby przy
stosowaniu nawozów sztucznych i tak wyhodowane warzywa widzą jako naturalne.
Może dla Ciebie to dziś jeszcze zabrzmi trochę abstrakcyjnie, ale ja wolę
kupować warzywa od ludzi pozytywnych i uśmiechniętych, ponieważ nie chciałbym aby mój pokarm był
skażony złą energią przez znerwicowaną osobę (wiem, że to dziś jeszcze temat
zbyt magiczny, ale wraz z poznawaniem fizyki kwantowej na przykład w artykułach
z serii E jakoś sobie wytłumaczymy,
jak nasze intencje przechodzą choćby na pożywienie).
Jakie rośliny ekologiczne, a jakie
konwencjonalne?
W mojej ocenie jeśli nie stać
nas na kupowanie tylko warzyw ekologicznych, które są droższe, to warto
naprawdę zastanowić się gdzie szukać oszczędności. Na przykład mimo iż
ziemniaki ekologiczne są często dwu/ trzy krotnie droższe od tych zwykłych to i
tak jest to wydatek kilku złotych, a więc tutaj nie warto oszczędzać. Tym bardziej, że akurat ziemniaki należą do
warzyw bardzo obficie traktowanych chemią i bardzo dobrze ją absorbujących. Nie chcąc demonizować zbytnio rolnictwa
przemysłowego podkreślam jeszcze raz, że badania na polskich produktach rolniczych
wykazują, że w naszym kraju nie jest
tak źle z pestycydami jak choćby w Stanach Zjednoczonych. Inne rośliny, na które
warto uważać to jarmuż, papryka, wiśnie, fasolka szparagowa, sałata rzymska,
szpinak, jabłka, jagody, winogrona, brzoskwinie, truskawki, seler naciowy.
Także produkcja pomidorów nie
mających nigdy w życiu kontaktu z ziemią pozostawia wiele do życzenia. Te
warzywa i owoce raczej kupowałbym ekologiczne. Z kolei warzywa i owoce, do których produkcji używa się mniej
środków ochrony roślin lub też nie
absorbują ich tak znacznie należą: cebula, awokado, mango, chrzan, seler, groszek,
buraki, szparagi, śliwki, kapusta, arbuzy, słodkie ziemniaki (bataty),
grejpfruty, papaje, bakłażan. Oczywiście pozostaje pytanie czy warto w ogóle
jeść owoce nie rosnące w Polsce?
Poza tym jeśli chodzi o kapustę, to trzeba wiedzieć, że doskonale ona chłonie
wszelkie nieczystości więc ją raczej
też polecałbym kupować ekologiczną. Na wszelki wypadek zaznaczam, że piszę o roślinach
do kupienia w Polsce, ponieważ w Internecie często możemy znaleźć dane o
rolnictwie konwencjonalnym, tylko jakoś autorzy zapominają, że podpierają się
badaniami nad roślinami sprzedawanymi w Stanach Zjednoczonych. Warzywa, na
które bardziej bym uważał, ale też bez przesady to morele, czereśnie, kapusta
pekińska, ogórki. Jeśli chodzi o inne warzywa, to ciężko jednoznacznie dać
wskazówkę jak z nimi postępować. Ogólnie brokuł czy kalafior jest traktowany
chemią, ale ceny ich odpowiedników ekologicznych szczególnie zimą są już
naprawdę wysokie. Osobiście nie
oszczędzam na jedzeniu, ale gdybym miał doradzać osobie mającej określony
budżet, to poleciłbym kupowanie ich późnym latem i jesienią jako ekologiczne (wtedy
ceny są zdecydowanie niższe), a zimą czy wiosną kupowanie odpowiedników konwencjonalnych
używając sposobu na pozbycie się chemii jaki zamieszczam w dalszej części
artykułu.
Jeśli chodzi o zboża, to tutaj zachowałbym większą ostrożność. Raczej
polecam kupowanie kaszy jaglanej, gryczanej czy ryżu jako ekologiczne. Podobnie
jeśli chodzi o owies, orkisz czy żyto. W tym przypadku trudno o jakieś
wiarygodne dane, ale z doświadczenia wiem, że w produkcji zbóż używa się dużo
chemii rolniczej. Przykładowo w produkcji gryki spryskuje się ją pestycydami także przed samy zbiorem, aby łatwiej ją było później wysuszyć. Czyli jak widać pestycydy mogą mieć rozmaite zastosowania. Dlatego polecam Ci kupowanie tych produktów jako ekologiczne.
Tym bardziej, że w moim odczuciu nawet gdybyśmy jedli kaszę jaglaną codziennie
na śniadanie, to porównując ceny z mojego z sklepu zaoszczędzilibyśmy w
miesiącu około 10 złotych. W mojej ocenie nie
warto. Z kolei takie produkty jak płatki owsiane często są „konserwowane” za
pomocą promieniowania. O pszenicy nic nie
piszę, ponieważ zgodnie z moim artykułem na literę T7 uważam, że dzisiejsza zmodyfikowana genetycznie pszenica nie nadaje się do jedzenia.
Natomiast jeśli chodzi orzechy czy nasiona, to w wersji konwencjonalnej one
także zawierają pestycydy, ale w mniejszych ilościach. Aby zjeść dawkę
pestycydów jedząc orzechy musielibyśmy zjeść ich naprawdę sporo, a raczej je
jemy w mniejszych ilościach. Tutaj prędzej zwracałbym uwagę aby nie jeść orzechów zjełczałych, ponieważ
to jest zdecydowanie gorsze dla naszego zdrowia. Dlatego jeśli masz możliwość
kupuj orzechy w łupinach i rozgniataj je przed samym zjedzeniem.
Jak pozbyć się pestycydów?
Aby pozbyć się pestycydów po pierwsze można zaopatrzyć się w specjalny płyn
do mycia warzyw i owoców. Jednak zawsze pozostaje pytanie czy taki płyn jest
aby na pewno w stu procentach zdrowy i skuteczny. Kiedyś jak analizowałem skład
jednego z nich, to szczerze mówiąc nie
widziałem w nim substancji mających możliwości usuwania pestycydów, a raczej
nadawał się do walki z groźnymi bakteriami. Dlatego może lepiej wykonać
odpowiedni płyn samemu.
Ze swojej strony proponuję taki sposób mycia warzyw. Aby usunąć
potencjalnie szkodliwe bakterie płuczemy warzywa (czy owoce) w wodzie mającej
kwaśny odczyn pH. W tym celu na około 1 litr wody używamy pół szklanki octu (nie ma większego znaczenia jaki użyjesz
ocet, jednak najlepszy jak zawsze jest jabłkowy, ale też może być winny). Jeśli
nie mamy octu, możemy też zakwasić
wodę dodając do niej 3 łyżki kwasu cytrynowego. W tak przygotowanym roztworze
płuczemy nasze rośliny. Możemy wlać do miski i po prostu zamoczyć w niej
warzywa. Ten manewr będzie bardzo dobry na bakterie jednak nie wiele zdziała w przypadku pestycydów (opcjonalnie można
wykorzystać wodę utlenioną ale o niej na pewno napiszę osobną publikację).
Jeśli chodzi o nie, to musimy zmienić pH wody do jak najbardziej zasadowego. W
tym celu na 1 litr wody dodajemy dwie łyżki sody oczyszczonej. Kiedy mamy
roztwór gotowy, to wyjmujemy warzywa z kwaśnej wody i zamaczamy w roztworze
zasadowym. Tym razem trzymamy warzywa w naszym roztworze około 3 minut. Na
koniec opłukujemy warzywa pod bieżącą wodą i … zjadamy z uśmiechem.
Ze swojej strony proponuję, że jeśli chcesz podjąć trud oczyszczania warzyw
uprawianych metodami konwencjonalnymi, a Twoje zdrowie jest tego warte, to myj
je od razu po przyniesieniu ich ze sklepu do Twojego domu. Możesz je potem
spokojnie włożyć do lodówki i korzystać od razu z czystych warzyw. Z kolei
warzywa korzeniowe takie jak np. marchewka czy pietruszka jeśli kupujemy
ekologiczne, to wystarczy je dobrze wyszorować. Natomiast jeśli pochodzą z
rolnictwa konwencjonalnego, to należy je obrać ze skórki, ponieważ to w niej
kumulują się toksyny.
Podsumowując ten artykuł, zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest kupowanie
produktów ekologicznych, ale też nie
ma powodów do paniki. Jedzenie warzyw nawet uprawianych konwencjonalnie
pozytywnie wpłynie na Twoje zdrowie. Osobiście jestem zwolennikiem zachowania
zdrowego rozsądku. Jeśli chodzi o pestycydy od razu na myśl przychodzą nam
warzywa i owoce. Ale czy słusznie? Raczej nie,
ponieważ zdecydowanie więcej pestycydów, ale też innych zanieczyszczeń
jesteśmy w stanie wchłonąć jedząc mięso zwierząt karmionych paszą
konwencjonalną. Zdziwiony? Produkty pochodzenia zwierzęcego będące ostatnim
ogniwem łańcucha pokarmowego gromadzą w sobie najwięcej toksyn. No ale o mięsie
innym razem…
Rośliny są jak ludzie,
Potrzebują miłości…
jak zwykle w punkt :-) wspaniały artykuł ! WK
OdpowiedzUsuńWitam ,co Pan sądzi o obieraniu warzyw ,czytałem że takie warzywa jak marechew ziemniaki cukinia najlepiej nie obierać ,że zwgledu na witaminy zawarte pod skorka...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja nie obieram:) Tylko ja w swojej kuchni mam warzywa ekologiczne. Ale chyba tak i tak lepiej nie obierać:) Nawet skórka z arbuza czy z mandarynki jest bardzo wartościowa:)
UsuńPozdrawiam,
Marian
Witam, mam w swoim miescie ciekawy sklep tj. (kasze, maki ,orzechy ,nasiona,strączki, przyprawy ) wszystko na wage.Pytalem sprzedawcę czy to są ekologiczne produkty i twierdzi ,że tak ,chociaz ceny są relatywnie tańsze, czy możliwe, że są eko ? Czy nie powinny mieć jakiegoś certyfikatu ? Najbardziej mi zależy na przyprawach , chyba,że tym ze sklepu nie można nic zarzucić ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Witam serdecznie,
UsuńSzczerze mówiąc nie mam pojęcia jakie produkty sprzedają w sklepie, do którego uczęszczasz. Ja osobiście kupuje tylko produkty ekologiczne z certyfikatem, także warzywa i inne rośliny od rolników mających certyfikat ekologiczny. Zazwyczaj jest tak, że jak ktoś nie ma certyfikatu to nie są to w pełni ekologiczne produkty. Jeśli chodzi o przyprawy także kupuje ekologiczne, ponieważ te najbardziej popularne mają w sobie dużo chemii...
Pozdrawiam,
Marian